69 19 240
                                    

VIII

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

VIII

Słońce

To byłabyś tą jedną klientką, dla której złamałbym każdą zasadę.

Tą. Jedną. Klientką.

Każdą zasadę.

Szezlong wydawał się koszmarnie wąski, ciasny i niewygodny. Szorstki welur kłuł mnie w plecy, ramiona przenikał lepki, dokuczliwy chłód. Lampiony już dawno zgasły, oddając ostatnią namiastkę ciepła do atmosfery. A mimo to czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie.

I czułam, że leżący obok mnie mężczyzna jest najwspanialszą osobą na świecie. Lepszą nawet od Parvati — a taka uwaga z moich ust stanowiła najlepszy komplement, jaki można było ode mnie otrzymać.

Nigdy wcześniej nie czułam się bardziej wyjątkowo niż tej nocy. Nigdy wcześniej nie poświęcono mi tyle czasu i uwagi, nie przelano we mnie tylu uczuć. Nigdy wcześniej nie miałam wrażenia, że byłam słodką nagrodą, na którą ten konkretny ktoś czekał całą wieczność. I choć słowo „nagroda" kojarzyło mi się wyłącznie negatywnie, nie potrafiłam odnaleźć bardziej trafnego określenia dla sposobu, w który zostałam dzisiaj potraktowana.

Obróciłam się na lewy bok i wsparłam dłoń o pierś Deana.

Wachlarz długich, czarnych rzęs, wywiniętych lekko ku górze i sięgających aż do linii wyznaczonej przez dolinę łez, wydawał mi się najpiękniejszym wachlarzem na świecie. Zgrabny nos i wdzięcznie wykrojone usta zapierały dech w piersi. Czekoladowa cera muśnięta kremowozłotym blaskiem napawała zachwytem. Uniesione w uroczym uśmiechu policzki sprawiały, że miałam ochotę w tej chwili objąć go za szyję, obsypać pocałunkami całą jego twarz i nie wypuścić aż do wieczora, kiedy zgodnie uznalibyśmy, że najwyższa pora wyjść na makaron do tego całego Lorenzo, o którym mi kiedyś wspominał.

Ale był cholerny wtorek, godzina ósma trzydzieści siedem, o czym dowiedziałam się, sczytując godzinę z zegarka na jego nadgarstku, a ja od trzydziestu siedmiu minut powinnam stać za ladą swojego atelier, obsługując pierwsze klientki.

Zerwałam się do pionu i w panice zaczęłam szukać szlafroka. Wreszcie, po kilkunastu sekundach poszukiwań, znalazłam go zwisającego z górnej krawędzi drewnianego parawanu.

Nie sądziłam, że mógł polecieć aż tak wysoko. I tak daleko.

Okryłam się nim szczelnie, usiadłam obok Deana i ujęłam go za ramię.

— Dean — szepnęłam półgłosem.

Dean podciągnął sobie koc aż po koniuszek brody i wsunął się głębiej w rząd małych poduszek okalających oparcie.

— Dean! — zawołałam, potrząsając nim lekko, acz zdecydowanie, tak żeby wzbudzić pożądany efekt.

Dean obrócił się na plecy, bardzo delikatnie rozchylając powieki.

Kwiat Hibiskusa • Padma PatilWhere stories live. Discover now