Rozdział 11

28 1 0
                                    

Tak wiem, że ta piosenka nie pasuje do rozdziału ale jebać to.
----------------------------------------------------------------------------
Osoba, która właśnie weszła wyglądem przypominała Sasuke. Ale tylko w 10% co i tak jest dużo.Mniejsza o to, jest w nim coś przerażającego i niebezpiecznego. Mimo wszystko miałem ochotę się przed nim bronić, ale z drugiej strony to nowy członek drużyny i raczej mi nic nie zrobi. Przynajmniej mam taką nadzieję.

-To jest Sai. Był w anbu -Powiedział hokage przedstawiając go nam.

Hmmm anbu ciężka sprawa. Cieszę się, że ja nie jestem ani nie byłem. Ten danzo, o którym opowiadał mi Itachi chciał najpierw przekonać Jiji do oddania mnie pod jego władzę. Ale hokage się nie zgodził, dla tego postanowił mnie porwać.
Próbował parę razy, ale nigdy mu się nie udawało, ponieważ w podobnym czasie hokage i kaszalot się mną zajmowali więc nie miał szansy na to.

-Naruto Uzumaki!
-Hn- serio nie umie się nawet przedstawić?

-Draniu mógłbyś spróbować się przedstawić a nie od raznu hnnać. Wiem, że w twoim wykonaniu jest to trudne i ciężkie do wykonania, ale wierzę, że dasz radę.- No nigdy nie ominę okazji do droczenia i dogryzienia mu.

-Przynajmniej ja się nie drę na całą wioskę.

-Chłopaki spokój. Zachowujecie się gorzej niż dzieci.- Tak tak, a on się ciagle spóźnia, bo nie chce mu się ruszyć z łóżka swojej ciężkiej i leniwej dupy.

-Sasuke Uchiha

-Czyli jednak umiesz powiedzieć swoje imię i nazwisko

-Kakashi Hatake. Jounin nadzorujący. Witamy w drużynie. -Przedstawił się kasztan tym samym kończąc naszą wymianę zdań.

-Waszą misją na dzisiaj będzie malowanie płotu.
Wyszliśmy i poszliśmy w kierunku naszego celu.

-W którym byłeś anbu. - Zapytałem się ciekawy. Może bym go znał, gdyby mnie nie próbowano zabić w szpitalu.

-W korzeniu.-Spojrzałem na niego w szoku i niedowierzaniu. Najgorsze anbu jakie może być i on już był tam. To nie możliwe. Rzadko kiedy ktoś z stamtąd wychodzi. Ciekawe jak tam było, raczej to nie były miłe ćwiczenia.

-Współczuje- Tylko tyle odpowiedziałam. A chyba kaszalot był zdziwiony tym, że coś wiem o anbu.

Po paru minutach dotarliśmy na miejsce. Zapukaliśmy do drzwi jakiejś staruszki. Znaczy kaszanka to zrobiła.
-Co robi tu ten demon.- to były pierwsze jej słowa jak nas zobaczyła. Nawet nie przywitała się. Ale kulturalna- Nie pozwolę mu malować tego płotu.

-Obawiam się, że pani nie ma innego wyjścia jak nas wpuścić. Ponieważ Naruto jest członkiem tej drużyny i dlatego albo wpuszczasz nas wszystkich albo wszyscy idziemy. A po drugie obawiam się że pani nie ma innego wyjścia, bo nie ma teraz innej wolnej drużyny która mogłaby to zrobić. Więc będę musiał zdać raport dla czego ta misja się nie udała i powiedzieć przyczynę. Czyli innymi słowami powiem hokage co pani przed chwilą powiedziała- wytłumaczył jej kasztan.

-Skoro ma siłę by tu stać to może sama pomaluje -zaproponował mój Emosek na tyle głośno by usłyszała.

-Pewnie ma za dużo pieniędzy a mąż zostawił ją i nie ma dzieci ani wnuków- Dopowiedziałem kontynuując próbę jej obrażania

-Po prostu jest leniwa albo nic nie umie sama zrobić. -Powiedział Sai.
Spiorunował wzrokiem nas kakashi. Tym samym kończąc nasz dialog

-To jak będzie, nie mamy całego dnia by stać tutaj i nic nie robic.-Zapytał kaszalot tracąc cierpliwość.

-Wchodzcie- Powiedziała to z taką łaską, że chyba serio myśli, że to nam zależy. Szkoda, że tak nie jest.

Kapitan przytrzymał nam drzwi, żebyśmy weszli do środka. Podwórko i płot ma za domem i żeby tam się dostać musimy przejść przez cały dom.

-Jak już serio chcecie kogoś obrażać to przynajmniej róbcie to tak, żeby nie słyszał lub słyszała.

Po 2 godzinach skończyliśmy i poszliśmy do hokage po kolejna misję.
Zrobiliśmy jeszcze 3 misje. I na każdej był problem ze mną, bo jestem demonem i zleceniodawcy nie chcieli mnie.
No cóż bywa i tak.

Po powrocie do domu od razu poszedłem spać.
Jutro w nocy jest ucieczka planu. Chcę być przy tym by wiedzieć czy sie udało czy nie.
Mimo wszystko to jest mój plan. I chcę wiedzieć czy bezpiecznie uciekli.

Następnego dnia rano obudziłem się o 7.00.
Czas zbierać się i iść do wieży hokage. Jak zwykle jakieś nudne misję. Może poproszę jutro o trudniejszą?
Mam nadzieję, że da, bo jest za prosto i ludzie są wkurzający.
To dobry powód by robić coś innego.

Dobra koniec mojego bezsensownego myślenia i marnowania czasu.
Wstałem, ubrałem świeże i w miarę nie zniszczone ubrania. Po tym poszedłem do kuchni zrobić sobie ramen. No co ja poradzę, że kocham go nad życie?

Około godziny 8.30 wyszedłem z domu. Dla tego najprawdopodobniej się spóźnię 30 min. Znaczy już jestem spóźniony bo mieliśmy spotkać się o 8.00, ale pewnie kakashiego nie ma
A poza tym nie martwię się ochrzanem od sakury bo jej nie ma.
Przyszedłem na miejsce zbiórki i tak jak przewidziałem spóźniłem się, ale kaszalota nadal nie ma.
Będę musiał kiedyś nauczyć go punktualności poprzez spalenie jego książek. Wiem, że to brutalne, ale przynajmniej nauczę go nie spóźniania się.

-Yo przepraszam za spóźnienie, ale widziałem dzieci, którym kot uciekł na drzewo i musiałem ściągnąć.- Serio jego tłumaczenia się są coraz gorsze. A po drugie mógł powiedzieć, że zaspał.

-To czemu sensei nie ma nawet najmniejszego zadrapania?- Dopytałem się dokuczając mu. Mimo wszystko kocham to robić.
-A po drugie nie musiałeś tego robić.
-taaaaa. Chodźmy do hokage.

I tak minął nam czas na robieniu misji do 20.00.
Z tego co się wiem o 21.00 Uchiha mają się ewakuować.

----------------------------------------------------------------------------

Ohayo

W końcu napisałam rozdział, co było ciężkie a zwłaszcza, żeby napisać 800 słow. Ale się udało.
Planuję tą książkę skończyć do końca wakacji. Raczej mi to nie wyjdzie, ale spróbuję.

Miłego dnia/nocy

Wszystko pamiętamWhere stories live. Discover now