rozżarzone utęsknienia . 08

7 1 0
                                    



Rozdział 08 . Rozżarzone Utęsknienia


Spacerował samotnie, tak samo jak każdego innego dnia. Ta głucha cisza wokół niego już dawno zaczęła mu wadzić, lecz nie zrobił niczego, aby to zmienić. Szedł po najbardziej zatłoczonych ulicach, udając, że wcale nie jest znów taki samotny. Nikt nie zwracał uwagi, on wtapiał się gdzieś w ten połykający tłum i kroczył ramię w ramię z zupełnie obcymi osobami (zapewne w zupełnie innym kierunku). Mistrzowsko udawał, iż ta dudniąca cisza jest dla niego niczym ważnym, ot co zwykłą codziennością. Taką normalną, dobrze znaną...

Kiedy wracał tamtego dnia z pracy i siedział na przystanku, nie myślał o niczym innym jak o tej pustce. Dźwięki docierały do niego jak zza bariery, która szczelnie chroniła go przed typowym dla tak dużego miasta wrzaskiem. Patrzył tępo w swoje własne buty i w zasadzie z trudem dochodziło do niego to, że właśnie tak będzie wyglądać jego przyszłość. Pokrewna dusza przeszłości i teraźniejszości, bowiem te były dokładnie takie same. Pusty, bezdźwięczny umysł otoczony zgiełkiem wielkiego miasta. Wszystko to wzajemnie się wykluczało, lecz on nigdy nie przykładał do tego zbyt dużej wagi. Liczyło się tylko to, iż przyszłość malowała się na horyzoncie dość... dołująco. Chociaż to zapewne mało powiedziane.

Butem wygrywał jakiś nieznany mu rytm, właściwie tylko po to, aby skupić się na czymkolwiek innym niż rozmyślaniu. Bo naprawdę wiele by dał, by wspomnienia po prostu zniknęły. Nie chciał się nad nimi już pochylać, w zasadzie od pewnego czasu twierdził, iż wcale nie były mu potrzebne. Gdzieś w głębi jego duszy narodziła się wielka odraza do tego, co było kiedyś. Może właśnie dlatego tak mistrzowsko unikał tematu przeszłości w krótkich rozmowach z panną Wroną. Nie narzekał na taki obrót spraw. Był on mu na rękę. Po co rozgrzebywać stare rany?

Piotr próbował odciąć się od tego, co było. Oczywiście dość nieumiejętnie i nieskutecznie, lecz wola walki dalej w nim tkwiła. Jego ucieczki były chyba jeszcze bardziej impulsywne od tych Oliwii. Na pewno nie bardziej wyjątkowe, lecz zdecydowanie mniej zaplanowane, losowe. On po prostu wiedział, że potrzebuje przerwy od natrętnych wspomnień i cały czas chował się przed konsekwencjami własnych wyborów. Ponieważ był zbyt tchórzliwy, aby zmierzyć się z demonami przeszłości. W szczególności z tym jednym, mającym na imię Oliwia.

Jadąc autobusem czuł się jeszcze bardziej osamotniony. Wpatrywał się w okno z udawanym zaciekawieniem, jakoby próbując udowodnić innym oraz samemu sobie, że ta pustka w jego sercu nie jest niczym złym, a on dalej był tym samym zafascynowanym światem chłopakiem. Ale lata mijały, a Piotr chyba gdzieś stracił ten swój młodzieńczy zapał do wszystkiego. Niegdyś jego oczy skrzyły się tym znanym każdemu blaskiem, teraz były wypalone. Niczym czarne ziarna kawy. Stracił wenę do sztuki, w zasadzie stracił sztukę, ponieważ to, co niecałe dwa lata temu inspirowało go najbardziej, teraz było jedynie powodem wszelakich rozterek.

Wysiadł niedaleko ulicy, na której mieszkał. Rozejrzał się wokoło, chyba w nadziei, że coś odciągnie go od powrotu do mieszkania jeszcze bardziej pustego niż jego cichy umysł. Cóż wiosenny nastrój go chyba nie odwiedził, patrząc na jego niezadowolony wyraz twarzy i wymiętą koszulę założoną tego ranka w pośpiechu. Westchnął ociężale, przypominając sobie o parunastu wiadomościach wysłanych przez jego nową znajomą w ciągu całego dnia. Chyba usilnie próbowała zaciągnąć go do własnego mieszkania. Po ostatnim incydencie Piotr unikał tamtego miejsca i nikogo to nie dziwiło. No może prócz Martyny, która wisiała na telefonie przez połowę dnia.

Powietrze było rześkie, lekki wiatr rozwiewał jego włosy i frywolnie bawił się jeszcze nagimi gałęziami drzew. Tym razem to nie smog potęgował dziwne uczucie, które non stop towarzyszyło Piotrowi z pewną zaciętością. Po chodnikach klasycznie gnały tumany osób, niczym kurz przemieszczające się do przodu. Stolica jak zwykle żyła swoim własnym tempem, agresywnym, chaotycznym, kompletnie niezrozumianym dla tych, którzy nie dali się porwać jej naturze. On też się nie dał. To miasto zdecydowanie do niego nie pasowało.

IT COULD BE FATAL ⭑ original storyحيث تعيش القصص. اكتشف الآن