(XI)

121 31 4
                                    

Rozdział 10

Ochłonięcie zajęło mi dwie godziny. Resztę gniewu spaliłam na pobliskiej siłowni, później zjadłem obiad i wróciłem do biura.

Z jednej strony nie chciałem iść na skargę do teścia, bo wtedy byłby to w pewnym sensie przyznanie się do porażki, z drugiej pomyślałem, że ukrywanie całej afery, może mi w przyszłości tylko zaszkodzić. Może nawet w bardzo bliskiej przyszłości, bo Karolina raczej nie zamierzała niczego ukrywać.

– Mogę na chwilę? – zapytałem, wchodząc do gabinetu Aleksandra.

– Możesz, muszę tylko podpisać dokumenty. Siadaj – wskazał niedbałym gestem na fotel. – Słyszałem, że była tutaj dziś Karolina. Nie przyszła do mnie, więc musiała do ciebie.

– Nie – odparłem krótko, a potem bez namysłu zrzuciłem bombę. – Przyszła do Mateusza, aby poprowadził naszą sprawę rozwodową.

– Co?! – Jak się spodziewałem szanowny teść o mało co, nie zszedł na zawał. Poczerwieniał i szarpiąc krawat, sięgnął po szklankę w wodę. Wypił wszystko duszkiem, odsapnął i wybuchnął.

– Co to kurwa ma znaczyć?

– Chce się ze mną rozwieść. Aha, zgodził się wziąć sprawę.

Tym razem szanowny tatuś mojej małżonki bluzgnął taką wiązanką przekleństw, że nawet moje uszy spuchły. Na tym nie poprzestał. Wezwał sekretarkę i kazał jej, aby Mateusz stawił się w jego gabinecie. Niezwłocznie, nawet jeśli właśnie znajduje się w samolocie lecącym na drugi kraniec świata.

Zawolny pojawił się dokładnie minutę później. Spokojny, uśmiechnięty, wcale nie wyglądał, jakby przestraszył się tego nagłego wezwania.

– Czyli prezes już wie – stwierdził, siadając obok mnie. – Przyszedłeś się poskarżyć?

– Ojciec ma prawo wiedzieć.

– Tak, ojciec – prychnął.

– Jak śmiesz? – wybuchnął Aleksander. – Wziąłem cię pod moje skrzydła, zapewniłem karierę, a ty tak mi się odpłacasz!

– Ona jest bardzo zdecydowana, a ja traktuję ją jak normalną klientkę. Ma prawo do rozwodu, skoro tego chce. Musi mieć też powód – zerknął na mnie kpiąco.

– Nie, nie pozwalam! – Prezes dla podkreślenia wagi swoich słów, walnął pięścią w stół.

– Jako powód podała całkowity brak współżycia małżeńskiego. I tak wyjaśniła się przyczyna braku uroczej gromady wnucząt – dodał melancholijnie, a ja o mało co, nie rzuciłem się na gnojka. Jak śmiał wywlekać szczegóły naszego pożycia?

– Hę? – Aleksander w miejsca się uspokoił. Przez chwilę przyglądał się Mateuszowi, a ten bez strachu odwzajemniał jego spojrzenie. Potem przeniósł wzrok na mnie i nagle zaczął się śmiać.

– Wiecie co? W sumie to chętnie popatrzę na wasz pojedynek. A ten, który zwycięży, zdobędzie rękę księżniczki i pół królestwa – ironizował, chociaż mnie taki obrót spraw nie przypadł do gustu. Wrócił gniew, ale nawet w najmniejszym stopniu nie dałem tego po sobie poznać. Nie, ten skurwiel nie wyprowadzi mnie z równowagi.

Rozwód z powodu braku pożycia małżeńskiego? Nie ma sprawy, mogę załatwić jej takie pożycie, że jeszcze będzie żałowała tych słów.

– Nie będzie żadnego rozwodu – oświadczyłem stanowczo i wstałem. – Pokłóciliśmy się o głupotę i postanowiła zrobić mi na złość.

– Tak, pewnie – sarknął Mateusz.

– Przypominam wam, że na razie waszym priorytetem jest sprawa Wróblewskiej – powiedział suchym tonem Aleksander. – Musimy ją wygrać.

RebornOù les histoires vivent. Découvrez maintenant