kawa z mlekiem

65 12 17
                                    

Życie Minho w Anglii nie wiodło się zbyt przyjemnie od powrotu z Korei. W pracy mieli sajgon, po odejściu jednego ze współpracowników zakres obowiązków i zmian znacznie się zwiększył, co uniemożliwiało Lee zadbanie o samego siebie tak, aby nie chodził zmęczony, a dodatkowa myśl, że za chwilę wraca na uczelnię wcale mu nie pomagała.

— Kurwa! — jęknął, wpadając na zaplecze kawiarni, potykając się przy tym o próg. Omal się nie spóźnił, zostały mu trzy minuty na założenie stroju kelnera, co zrobił najszybciej jak tylko mógł. Na ostatnią chwilę poprawił włosy, w końcu dołączając do reszty na sali.

— Punktualnie — zaśmiał się Jordan, który właśnie parzył kawę dla stojącego przy ladzie klienta. Jak na razie był tylko jeden, ale dzisiaj była sobota, więc już niedługo powinien zacząć się najgorszy młyn.

— Myślałem, że nie zdążę — przyznał Minho, biorąc głęboki wdech i chwytając po tym za tackę.

— Słyszę znajomy głos! — usłyszeli wołanie z kuchni, a chwilę później przez okienko wyjrzała Ashley, rudowłosa dziewczyna z czepkiem kuchennym na głowie, która niesamowicie szybko i dobrze przygotowywała desery oraz mrożone napoje. — Witamy cię, Serniczku.

— Cześć, Marchewko — odpowiedział koreańczyk, uśmiechając promiennie do dziewczyny.

— Karmelek od pół godziny nawija o swojej dziewczynie, więc twoje przyjście to zbawienie — przyznała żartobliwie, pokazując język Jordanowi, który posłał jej piorunujące spojrzenie.

— Awansowałeś z Francuza na Karmelka? — zaśmiał się Minho, patrząc jak jego towarzysz podaje klientowi kawę i życzy mu smacznego. Mężczyzna wyglądał na rozbawionego ich pseudonimami, ale nic nie powiedział, jedynie dziękując i opuszczając kawiarnię.

— Tak. Ashley przez święta zjadła dużo cukierków karmelowych i chyba ten karmel skleił jej mózg, bo uznała, że ciasto francuskie już jej do mnie nie pasuje.

— Jako ekspertka ciast i słodkości prosiłabym, żebyście nie podważali moich decyzji. Od dzisiaj Jordan jest Karmelkiem, zapamiętaj to sobie, Lee.

— Tak jest, szefowo — odpowiedział posłusznie jasnowłosy, pokazując jej kciuk do góry.

Kolejne kilka minut rozmowy minęło im spokojnie, ale w końcu do kawiarni zaczęli napływać nowi klienci, zapełniając stoliki i tworząc kolejki. Ashley jak zawsze w ekspresowym tempie wydawała wszystkie zamówienia, a Jordan starał się dotrzymywać jej tempa w przygotowywaniu różnych rodzajów kawy. W tym czasie Minho lawirował między stolikami, podając każdemu jedzenie i napoje, życząc przy tym smacznego z szerokim uśmiechem.

— Ci w rogu się niecierpliwią — powiedział dyskretnie Lee, wskazując ruchem głowy kąt kawiarni przy oknie.

— Jeszcze chwila, zanieś to, a później wróć po zamówienie dla nich — odpowiedział Jordan, zabierając się za kolejną kawę. Tak jak powiedział chłopak, tak zrobił Minho. Zaniesienie wyznaczonego zamówienia zajęło mu kilkanaście krótkich sekund, a jego uprzejmość wywołała na twarzach starszej pary szeroki uśmiech. Podziękowali i Lee mógł wrócić do lady, za poleceniem Jordana zabierając dwie kawy z mlekiem dla zniecierpliwionego pana z żoną. Ruszył w tamtą stronę, przez nagły tłok ruszając naokoło, ale pech chciał, że musiał w tym wszystkim przejść obok drzwi do kawiarni. W tej samej chwili jakiś chłopak je otworzył, uderzając dosyć mocno w koreańczyka, przez co obie kawy znalazły się na jego ubraniu, mocząc je całe i brudząc. Choć narobili przy tym niemałego huku, Minho udało się utrzymać kubki, aby nie wypadły mu i nie stłukły się. Westchnął cicho, bez słowa odwracając w przeciwną stronę i ignorując to, że na swoje zamówienie czeka zdenerwowane małżeństwo. Wszedł na zaplecze i wyjął z szafki zapasowy strój kelnerski, jak najszybciej się przebierając, aby nie marnować czasu.

stray hearts || minsungWhere stories live. Discover now