chapter 4

119 24 6
                                    

Wstałem wcześnie rano, dzisiaj musiałem iść do pracy. Zamieniliśmy się z rolami. Tym razem Shizuo zostaje w domu. Ubrałem się i naszykowałem sobie odpowiednie materiały na dzisiejsze lekcje. Na szczęście nie było ich dużo. Dwie godziny z 2d i jedna z 3a. A! Nie zapominając o sprawdzianie z 1e... Nah, czas present Simple.

- Shi-chan! Wychodzę! - powiedziałem zakładając buty. - Tylko mi się tam nie kłócić!
- Hai haai~ - odrzekł Shizuo wyłaniając się z półmroku sypialni. - Wziąłeś sobie drugie śniadanie?
- Kupię w sklepiku, nie zdąże już. - poprawiłem krawat przed lusterkiem w przedpokoju.
- Takashi! Ty w krawacie?! - krzyknął czerwonowłosy patrząc na mnie ze zdziwieniem. Prawda, nigdy nie zakładałem tego kawałka materiału, tym bardziej nie do pracy. Zazwyczaj była to biała koszula i zwykłe czarne spodnie z łańcuszkiem przy lewej kieszeni.
- Co? Źle to wygląda? - zapytałem nie odrywając wzroku od lusterka.
- Nie nie! Wyglądasz.. Świetnie! Aż się boję, że jakaś nauczycielka się Tobą zainteresuje. - zaśmiał się cicho.
- Don't worry. Będę około południa. - dałem całusa jeszcze na wpół nieprzytomnemu Shizuo po czym wyszedłem.

Podążyłem w stronę przystanku autobusowego, niestety jeszcze nie przeszedłem testów na prawo jazdy, czekam z instruktorem na ustalenie terminu. Planowo autobus powinien być tu za 3 minuty. Stałem coraz bardziej odczuwając czyjeś spojrzenie na ciele. W końcu odnalazłem źródło mojego zaniepokojenia. Za przezroczystym przystankiem stała kobieta. Można powiedzieć stara-młoda. Była niezwykle niska, włosy sięgały jej kolan, miały połyskliwy karmę łowy kolor. Jej oczy, bacznie obserwujące moją osobę, były koloru ciemnobrązowego. Dziewczyna była mniej więcej mojego wieku, na sobie miała sukienkę mieniącą się wszystkimi odcieniami pomarańczu i brązu. Czarne szpilki wydłużały jej szczupłe nogi. Patrzyłem na nią chwilę zastanawiając się co takiego przykuło jej uwagę. Dziewczyna lekko się zaczerwieniła po czym skupiła wzrok na swoich butach. Ja też odwróciłem się, gdyż przyjechał mój autobus. Wsiadłem do środka i długo nie myśląc zająłem miejsce obok jakiejś staruszki.

~^^~

Siedziałem w pokoju nauczycielskim i drukowałem egzemplarze sprawdzianów dla 1e. O dziwo bardzo lubiłem tę klasę, uczniowie wiedzieli tam czym jest spokój i szacunek do nauczyciela. Z tego powodu też dawałem im odrobinę ściągać. W sumie nawet nie wiem czy to robili, nikogo nigdy nie przyłapałem. Rozbrzmiał dzwonek, była to na szczęście moja ostatnia godzina dzisiaj. A jeszcze czekał mnie obiad z Miką i Yuukim. No chyba dziś zdechnę. Na szczęście Shizuo obiecał zrobić zakupy. Mam nadzieję, że nie zgubił listy, bo bym się chyba załamał.

Poszedłem do klasy, uczniowie już grzecznie siedzieli w ławkach gotowi do rozpoczęcia lekcji, a w sumie pisania testu. Rozdałem wszystkim kartki.

- No moi drodzy, zaczynamy! I wish you good luck! - powiedziałem i usiadłem za biurkiem. Pogoda za oknem momentalnie się zmieniła. Chmury otuliły wcześniej błękitne niebo, gałęziami drzew kołysał gwałtowny wiatr. Liście tańczyły w rytm świstu, ptaki pochowały się do swoich norek, a z szarości na niebie zaczęły spadać czyste krople deszczu. Po jakimś czasie dały się słyszeć również przerażające grzmoty nadchodzącej burzy. Błyski przerażały niektórych uczniów powodując dodatkowy stres. Jednak ja siedziałem i patrzyłem na zmienne nastroje matki natury.

Burza rozeszła się po całym mieście. Nie zapowiadało się na jaką kolwiek poprawę. Uczniowie napisali i oddali sprawdziany. Siedzieli w niewielkich grupach spoglądając za okna sali. Również patrzyłem w tamtą stronę z zafascynowaniem i jednocześnie przerażeniem. Prawda jest taka, że cholernie bałem się wyładowań elektrycznych. Mimo wszystko mój mózg podsuwał mi najróżniejsze myśli. Bo gdyby się tak zastanowić, o ile piękniejszy byłby świat gdyby człowiek zapanował nad piorunami? Tak wielkie skupisko energii byłoby w stanie zasilić całe Tokio w prąd. Ludziom żyłoby się o wiele lepiej.

Usłyszałem od dawna wyczekiwany dźwięk szkolnego dzwonka. Wyszedłem z klasy zamykając teczkę z testami. Prędko wybiegłem ze szkoły aby jak najszybciej znaleźć się pod dachem przystanku. Udało się, nie byłem jeszcze aż tak mokry. Jednak wiedziałem, że będę. Od domu do przystanku dzieli mnie dobre 7minut drogi pieszo.

Autobusem dojechałem na miejsce, ruszyłem w dalszą drogę. Czułem jak krople deszczu obijają się o moje ciało wsiąkając w corazto bardziej mokre ubrania. Droga była również zupełnie mokra, w zagłębieniach gromadziła się zanieczyszczon już woda. A ja dalej szedłem w stronę mojego upragnionego celu. W końcu udało mi się tam dotrzeć.

- Matko Takashi! - usłyszałem głos Yuukiego po wejściu do domu. - Wszystko w porządku? Jesteś cały mokry.
- Pozwolisz, że ja się nim zajmę. - powiedział Shizuo patrząc na Yuukiego zabójczym wzrokiem. Podszedł do mnie i otulił ręcznikiem. - Następnym razem odwiozę Cię i przywiozę. - dodał prowadząc mnie do łazienki.
- Oj tam, nic mi nie będzie. - odrzekłem zrzucając z siebie mokre ciuchy. Shizuo przyniósł mi coś suchego, co od razu założyłem.

Przyszedł czas na zrobienie obiadu, w końcu Mika dziś przychodzi. Stwierdziłem jednak, że dla tego przygłupa nie będę robić jakichś tam wynalazków. Shi-chan już wcześniej obrał i starł ziemniaki, za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Do ziemniaczanej papki dodałem kilka łyżek mąki, jajko, trochę soli i pieprzu i oczywiście Startą również cebulę. Cała masa wkrótce kolejno w niewielkich porcjach wylądowała na patelni. Podczas tego całego smażenia do kuchni przyszedł Yuuki.

- Pomóc Ci w czymś? - zapytał po chwili bezczynnego stania.
- Em, w sumie.. Mógłbyś porozstawiać talerze na stole? - zapytałem wskazując na szafkę z zastawą na stół.
- Jasne! - powiedział sięgając do schowka.
- A tak w ogóle jak się czujesz?
- Dzisiaj o wiele lepiej. - odrzekł.

Stół był już przygotowany, chwilę po tym stały tam również placki i wiele rzeczy, z którymi można je zjeść. Niedługo po tym usłyszeliśmy pukanie do drzwi, cudowny gospodarz Shizuo poszedł je otworzyć. Już po pierwszych krzykach Miki jakie usłyszałem rozbolała mnie głowa.

- Yuuki, przeproś gości ode mnie, pójdę się położyć. - powiedziałem do siedzącego obok mnie chłopaka.
- Coś się stało? - zapytał pomagając mi wstać.
- Niee, to tylko ból głowy. - rzekłem odrobinę ciszej.

Yuuki pomógł mi doczłapać się do łóżka, położyłem się, a chłopak dotknął mojego czoła. Okazało się, że mam gorączkę. Momentalnie przy moim łóżku znalazła się miska z zimną wodą, a na moim czole mokra szmatka.

- Arigatou, Yuuki-kun. - powiedziałem. Po chwili moje powieki bezwładnie opadły, a ja podążyłem w objęcia Morfeusza, mojego wspaniałego przyjaciela. Choć myślałem, że zaśnięcie będzie niemożliwe, przyszło mi z ogromną łatwością.

Mondai~ | K.S. part 3.Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ