chapter 6

133 20 5
                                    

*Notka gdzieś tam na dole.

Następnego dnia poszliśmy z Shizuo do wesołego miasteczka. Chciałem, żeby o wszystkim zapomniał. Takie wspomnienia nie są niczym przyjemnym. Chodziliśmy po wszystkich możliwych atrakcjach, byłem gotów wydać na nie wszystkie moje oszczędności. W końcu Shi-chan był dla mnie tym najważniejszym. Bo to dla niego tak bardzo się starałem, to dla niego jeszcze jestem na tym świecie. Bo po cóż innego? Może dla rodziny, która teraz jest już okej. No w sumie... czemu by nie. Ale i tak on jest tym jedynym.

Najlepsza zabawa była na rozbijaniu piramidy z puszek gumową piłeczką. Widziałem jakim wzrokiem patrzy czerwonowłosy na białego pluszowego misia stojącego na wystawie. Postanowiłem go dla niego zdobyć. Bo czemu by nie spróbować? W końcu przyszliśmy tu dla zabawy. Widziałem, że on świetnie się bawi, a wtedy i ja byłem szczęśliwy. Kochałem jego promienny uśmiech na tej roześmianej twarzy. Wiem, że to zdanie było całkowicie bez sensu, ale musiałem to napisać. Bo Shizuo jest cudowny pod każdym względem ( Shi-chan mym bogiem!). W końcu po jakimś czasie udało mi się wcelować w odpowiednią ilość puszek. Przemiły młody mężczyzna pozwolił mi wybrać sobie dowolną z nagród. A wybór był ogromny. Było tam mnóstwo różnych pluszowych zwierzaczków, jednak widziałem tego wybranka. Gdy chłopak mia go już w rękach o mało nie zapiszczał. Jego szczęście ulatniało się każdymi możliwymi drogami, co było bardzo widać.

Pod wieczór zmęczeni i zupełnie bez sił wracaliśmy do domu. Księżyc powoli wypływał zza mięsistych fal szarych chmur. Tak samo i gwiazdy zaczęły budzić się ze snu. Szliśmy niewielką szarą uliczką trzymając się za ręce. Nic nie mówiliśmy, jedynie stawialiśmy pewne kroki w przód, z podziwem przyglądając się ciemnemu morzu budzącego się nocnego nieba. Przysiedliśmy na jednej z skromnych ławeczek w parku. Przed nami była przepiękna fontanna podświetlana niebiesko różowymi światełkami. Woda mieniła się kolorami błękitu oraz fioletu, a księżyc obserwował nas z góry wypychając swój biały brzuszek. Złapałem chłopaka za rękę nie odrywając wzroku od cudownych widoków gasnącego miasta.

- O czym myślisz Takashi-kun? - zapytał nagle czerwonowłosy obejmując mnie swoim ramieniem.

- Sam nie wiem. Może o nas? Może o dzisiejszym dniu, długo by liczyć.. a może nawet o niczym? - zacząłem prowadzić bezsensowny monolog, gdyż po chwili zauważyłem, że Shizuo nawet mnie nie słucha tylko patrzy się na śnieżnobiałego misia.

- Wymyślmy mu jakieś imię. - powiedział chłopak po dłuższej chwili milczenia.

- Imię dla misia? - zapytałem nie do końca rozumiejąc o co chodzi. - O ile dobrze wiem  to pluszowe misie nie mają imion. - dodałem patrząc na chłopaka.

- Ale ten będzie miał! - powiedział oburzony tuląc do siebie zabawkę.

- Czasem mam wrażenie, że jeszcze nie dorosłeś... - westchnąłem głośno, patrząc na rozkochanego w kawałku waty i materiału chłopaka.

- WIEM! - usłyszałem nagle głośny krzyk Shizuo. - On będzie się nazywał Shi~!

- Czemu akurat tak? - zapytałem.

- Bo to początek mojego imienia i jednocześnie końcówka twojego. - powiedział wskazując na pluszaka. - To pasuje do niego idealnie!

- No dobrze, niech Ci będzie. - powiedziałem i ucałowałem lekko chłopaka.

Postanowiliśmy wracać już do domu, robiło się coraz bardziej ciemno. Shizuo zaczął mówić, że Shi~ jest zimno i takie tam inne głupoty. Na początku bardzo mnie to denerwowało, ale potem gdy zobaczyłem jak to wszystko wygląda... on tak bardzo przywiązał się do tego misia w kilka godzin. Nie rozumiem tego człowieka. Przecież to tylko jakiś misiek wygrany w jeszcze bardziej idiotyczną gierkę! Eh.. No ale w sumie cieszę się z tego, że aż tak mu się to podoba. Kiedy on był szczęśliwy to ja też.

Mondai~ | K.S. part 3.Where stories live. Discover now