chapter 7

118 19 5
                                    

W szpitalu znalazłem się bardzo szybko. Pot spływał ze mnie, jakbym właśnie wyszedł spod prysznica. W budynku było niezłe zamieszanie, pielęgniarki biegały w jedną i drugą stronę, dzieci płakały, a mnóstwo ludzi siedziało na krzesełkach czekając na jakiekolwiek wiadomości. Patrząc na to wszystko sam nie wiedziałem co mam zrobić. Po dłuższej chwili bezczynnego stania zdecydowałem, że udam się w stronę recepcji aby zapytać o ojca. Tak też uczyniłem.

Recepcja.. ha! Nawet nic mi nie powiedzieli. 'Prosimy czekać na lekarza' - tak powiedziała jedna z pielęgniarek. Ty gruba małpo nawet nie wiesz, co przeżywają Ci wszyscy ludzie, a jedyne co potrafisz powiedzieć to 'czekaj na lekarza'. No fascynujące.

Pełen tego typu myśli usiadłem na krzesełku. Koło mnie siedziała dziewczyna. Piękna, miała długie jasne włosy i czarne oczy. W życiu nie widziałem tak pięknego połączenia. Jej skóra była blada, delikatna jak śnieg. Miała ręce całe w krwi, a po policzkach spływały łzy. Było mi jej tak bardzo żal, że postanowiłem zapytać co się stało. Nie wyglądało to normalnie.

- Um.. hej. Coś się stało ? - zapytałem nieśmiało. - Nie wyglądasz najlepiej.

- To.. to nic. - odpowiedziała wycierając nos o rękaw. Wyciągnąłem chusteczkę z kieszeni i podałem dziewczynie. - Arigatou..

- Może chodź do łazienki ? Umyjesz sobie ręce. - zaproponowałem.

- Nie trzeba. Naprawdę. - z jej oczu zaczęły płynąć łzy, jeszcze bardziej niż wcześniej. Pobiegłem do łazienki i .zmoczyłem chusteczkę. W równie szybkim tępię wróciłem. Przykucnąłem na przeciwko siedzącej dziewczyny i zacząłem obmywać jej dłonie. Spojrzała na mnie swymi zapłakanymi oczami. Uśmiechnąłem się przyjaźnie nie przerywając czynności.

- Możesz mi powiedzieć co się stało ? Nie na co dzień ma się ręce całe we krwi. - zapytałem kończąc pracę. Dziewczyna otarła oczy chusteczką, którą jej wcześniej dałem.

- Wraz z moim chłopakiem jechałam do kina. On prowadził samochód. Zatrzymaliśmy się przed przejściem dla pieszych. Przechodził tamtędy jakiś mężczyzna. I nagle... nagle potrącił go jakiś wielki czarny samochód i przy okazji oberwaliśmy... Uderzył w nas z taką prędkością, że nasz samochód znalazł się w rowie. No i...

- Dobrze, nie kończ. - powiedziałem. - Jak długo już na niego czekasz ?

- Trzy godziny... mówią, że już po operacji, ale nie mogę jeszcze tam wejść. Jest na obserwacji. - odpowiedziała pociągając nosem.

- Nie martw się, na pewno wszystko jest w porządku. - rzekłem obejmując ją ramieniem. Mniej więcej wiedziałem co czuje. Najbardziej męczyły mnie dziwne myśli. Ale nic nie było pewne.

Siedziałem z dziewczyną jeszcze przez sporo czasu. Dowiedziałem się, że ma na imię Miyuki. Widzę, że jej imię mocno wiążę się z jej osobą. Jest jedną z najlepszych siatkarek w swojej drużynie. Szczerze jej zazdrościłem. Nie wiem ile czasu minęło, godzina, dwie... Ale ona mnie uspokajała. Gdybym miał siedzieć przez tern cały czas samemu, zapewne bym nie wytrzymał. Nawet udało mi się ją rozśmieszyć raz czy dwa. Po jakimś czasie przyszła pielęgniarka.

- Panna Miyuki ? - zapytała spoglądając na dziewczynę z uśmiechem.

- Hai ? Czy już mogę do niego iść?

- Tak. Proszę za mną. - odrzekła kobieta w białym fartuchu. Dziewczyna wstała i popatrzyła na mnie.

- Dziękuję Takashi-kun. - uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

- Nie ma za co. - odwzajemniłem uśmiech i pomachałem na pożegnanie.

Resztę czasu w poczekalni musiałem spędzić w samotności. Te wszystkie krzyki, płacz i stukanie obcasów biegających ludzi powoli zaczynały mnie denerwować. Shizuo dzwonił do mnie co jakiś czas. Yuuki również. Nie miałem ochoty z nimi rozmawiać, mimo to odbierałem. Wiedziałem, że oni też się martwią. No ale co mogłem zrobić ? Nie mogłem teraz pojechać do domu. Nadal nie wiedziałem co dzieje się z moim ojcem. Postanowiłem już na początku, że nie wyjdę stąd, póki go nie zobaczę. Po jakichś dwóch czy trzech godzinach przyszedł do mnie lekarz. Wytłumaczył mi całą sytuację. Mój tata leżał na stole operacyjnym. Składali go od środka. Gdy dowiedziałem się o tym wszystkim, martwiłem się jeszcze bardziej. Myślałem, że zostanę zalany falami moich własnych myśli. Usiadłem na krześle, następne informacje miałem dostać za pół godziny.

Niecierpliwie odliczałem każdą minutę. 5:40 - pan cudowny doktorek powinien już przyjść.

- Takashi... - usłyszałem głos mężczyzny. Podniosłem wzrok. - Chodź ze mną proszę.

Zrobiłem to, co mówił. Poszliśmy długim korytarzem i weszliśmy do pomieszczenia na samym jego końcu. Usiadłem na krześle stojącym przed wielkim biurkiem.

- O co chodzi doktorze ? - zapytałem przerażony. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać.

- Przewieźliśmy Twojego ojca na salę pooperacyjną. Ale nie jesteśmy pewni czy przeżyje dobę. Tłumaczyłem Ci, że jego ciało od środka wygląda jak porwana szmatka.

- Tak, wiem. - odrzekłem próbując się nie załamać.

- Dlatego.. Radziłbym do niego iść póki jeszcze żyje. Nie oszukujmy się, musiałby się stać cud, żeby on przeżył. - gdy to usłyszałem zalałem się łzami.

- Czy on jest przytomny ?

- Wybudzają go z narkozy. Idź do niego Takashi. Bo nie wiem ile czasu mu zostało. - to były ostatnie słowa jakie usłyszałem. Zaraz po nich wybiegłem z gabinetu.

Na wielkiej sali, na jednym ze szpitalnych łóżek ujrzałem mojego ojca. Był w fatalnym stanie, przypięty do wielu różnych urządzeń. Bezszelestnie wślizgnąłem się do środka. Usiadłem obok łóżka i złapałem ojca za rękę. Przez dziwną rurkę w gardle nie mógł nic mówić. Uspokoiłem go i powiedziałem, żeby się nie męczył.

Siedziałem z nim przez cały czas trzymając jego gorącą dłoń. Opowiadałem mu, jak to nam się razem żyje. Widziałem, że czasem był bliski śmiechu. Mimo okropnego bólu uśmiechał się. Kiedy widziałem jak jego skóra blednieje, udawałem, że wszystko jest okej.

- A raz.. Yuuki gotował spaghetti.. i gotował wszystko na zbyt dużym ogniu i sos wybuchł na całą kuchnię ! - opowiadałem machając rękoma jak debil. Tata się uśmiechał, a ja się śmiałem. Chciałem go choć trochę rozśmieszyć. - Tato... wiesz, że Cię kocham, prawda ? - zapytałem, a on w odpowiedzi delikatnie kiwnął głową. - Pamiętaj tatusiu.. heh.. Nie ważne wszystko inne. Naprawdę.. bo wiesz, że niedługo..

- Wiem. - wyszeptał. Widziałem ile bólu mu to sprawiło. - Kocham Cię.

Resztę czasu przesiedzieliśmy w ciszy. Nie potrzebowaliśmy więcej zbędnych słów, bo obije wiedzieliśmy o co chodzi. Widziałem jeszcze Miyuki, doskonale wiem, że mężczyzna potrącony na pasach to mój ojciec. Ona też już to wiedziała.

Dwie godziny później to właśnie ona pierwsza słała mi spojrzenie pełne współczucia. Mimo, że się nie znaliśmy, była osobą, przy której płakałem po jego śmierci...


Mondai~ | K.S. part 3.Where stories live. Discover now