Rozdział 193

104 3 22
                                    

— Spokojnie, to ja, Bartek — wyszeptał Dąbrowski wprost do ucha Sosnowskiej, mając nadzieję, że dzięki temu przestanie się z nim szarpać. Zależało mu na tym, żeby oboje jak najszybciej znaleźli się w garażu, gdzie mogliby porozmawiać w cztery oczy. Tymczasem Ula walcząca z nim jak lwica nie ułatwiała mu zadania i zaciągnięcie jej tam okazało się nie lada wyzwaniem. — Opanuj się, co ty się taka dzika zrobiłaś? — dodał, krzywiąc się z dezaprobatą. — Mnie się boisz? — zdziwił się, puszczając ją wolno, żeby móc starannie zamknąć za nimi drzwi garażu.

— A nie mam powodów? — rzuciła półgłosem Sosnowska, cofając się o kilka kroków. I mimo panującego wokół mroku Dąbrowski zauważył, że dziewczyna zaczęła po omacku szukać włącznika światła.

— Zostaw, nie rób tego — powiedział takim tonem, jakby wydawał jej rozkaz.

— A to czemu? — zdziwiła się.

— Tak na wszelki wypadek — odparł Bartek, ostatkiem sił powstrzymując się przed uwagą, że prawdopodobnie garaż nie był idealnie szczelny, co w praktyce mogło oznaczać, że zapalone w jego wnętrzu światło dałoby się zauważyć na zewnątrz. — Lepiej, żeby nikt nie wiedział o tym, że się widzieliśmy. Zwłaszcza twoi „opiekunowie".

— Kto taki?

— Tajniacy, którzy przyjechali tutaj za wami — wyjaśnił Dąbrowski z niezachwianą wiarą w prawdziwość wypowiadanych słów. — Przyjechałyście tu prosto z biura, prawda? — bardziej stwierdził, niż zapytał.

— Tak — odparła przeciągle Ula.

— I wszystko jasne. Namierzyli cię w pracy, a potem już było z górki. Przyzwyczaj się, że przez jakiś czas będą się za tobą włóczyli tacy smutni panowie... co z tego, że są po cywilnemu i jeżdżą nieoznakowanym radiowozem, skoro jeden rzut oka na ich gęby wystarczy, żeby zorientować się, że to gliny? Dlatego dobrze ci radzę, uważaj, gdzie chodzisz i z kim się spotykasz — przestrzegł ją, przyjmując mentorski ton.

— I przyjechałeś tu tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć? — rzuciła ironicznie, lecz w tonie jej głosu dało się wyczuć także nutę niepokoju. — A w ogóle to skąd wiedziałeś, że tutaj będę?

— Jak dzieje się coś złego, to człowiek instynktownie ucieka tam, gdzie czuje się bezpiecznie, czyli zazwyczaj do domu — odparł wymijająco Bartek, nie chcąc zdradzać swojego informatora, który prawdopodobnie nawet nie zdawał sobie sprawy, ile tak naprawdę mu powiedział.

— Jeśli chodzi o ciebie, to najlepiej jak nie będziesz przeszkadzał — stwierdził chłodno Cieplak w taki sposób, że Dąbrowski nie miał cienia wątpliwości, że chłopak nie życzył sobie jakichkolwiek działań z jego strony. — Jak chcesz się na coś przydać, to nie mów o niczym swojej mamusi, bo ona zaraz poleciałaby z tym do naszego taty.

— Jasne. Lepiej, żeby dowiedział się o tym bezpośrednio od Uli — powiedział Bartek, bez trudu odgadując jego myśli.

— Właśnie. Dlatego nic nikomu nie mów, przynajmniej do dzisiejszego wieczora, okej?

— Nie ma sprawy. Na moją dyskrecję możesz liczyć.

Ten fragment telefonicznego dialogu z Jaśkiem wystarczył, żeby Bartek zorientował się w sytuacji. Był więcej niż pewien, że właśnie dzisiejszego wieczora Ula zamierzała rozmówić się z ojcem. I choć Dąbrowski miał potwornie mało czasu, to jednak stanął na głowie, żeby urwać się z pracy i jak najszybciej przyjechać do Rysiowa, by zobaczyć się z Sosnowską.

— Coś złego? — powtórzyła za nim niczym echo. — O czym ty mówisz? — zapytała, sprawiając wrażenie, jak gdyby nie miała pojęcia, o co mu chodziło.

A gdyby tak - sezon 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz