Rozdział 3.

8K 454 26
                                    

Poszło mi łatwo. Zbyt łatwo. Normalny wampir, zwłaszcza głodny, walczyłby do końca. Mhm... On coś planuje. Jestem tego pewna. I to, że nie lubi łatwych dziewczyn... Pff! Marzenie! Może mam w sobie coś z wampira, ale jestem wychowana na wilkołaka i nie chcę mieć styczności z żadnym wampirem, nie licząc mojego ojca. A pro po niego, muszę go odwiedzić niedługo. 

Wbiegając na podwórko już czułam napięcie w powietrzu. Coś się stało. A do tego śmierdzę tym chłopakiem! Szlag! Może nie wyczują... 

Wszyscy byli w salonie. Gdy weszłam rodzinka zamarła. 

- Śmierdzisz wampirem. - wypalił Chris. Mówiłam coś o tym, że nie wyczują? 

- Dzięki braciszku, jak zawsze jesteś miły. - powiedziałam siadając jak najdalej ich wszystkich. Muszę grać na czas. 

- Serio. Jedzie od ciebie pijawką. - potwierdziła Faith. Zacisnęłam ręce. Stresuję się i to źle na mnie wpływa. Oddychaj Adeline, oddychaj.

- Przecież nią jestem, nie?

- Ale taką pijawką pełną gębą, a nie twoją cząstką. - powiedziała. Kochane rodzeństwo. Nie muszę patrzeć na mamę, żeby wiedzieć, że patrzy na mnie z podejrzeniem. Super, nie dość, że kilka minut temu walczyłam z jakimś chłoptasiem to teraz czeka mnie pokojowe starcie z mamą. Czego chcieć więcej?

- Ej, może powiecie nam co się takiego stało, że nawet Adeline chcą na Radzie? - dzięki Bogu, że dałeś mi Abigail. Czy tylko ona umie odróżnić ratowanie komuś tyłka od kopania leżącego?

- Do naszej watahy doszedł ktoś nowy. Nasz przyszły współlokator. - odpowiedział Chris. Był trochę zawiedziony, że Abi przerwała jego i Faith wywiad, ale on nigdy nie sprzeciwi się jej. Jakie to słodkie. A jakie przydatne!

- Nasz? - spytałam. 

- Yhym. Ojciec poprosił mamę, żeby go przyjęła na jakiś czas, póki nie znajdzie mu mieszkania.

- A tak w ogóle to kim on jest? - mama bierze kogoś nie znajomego pod dach? Przecież zanim Abigail się dowiedziała o mnie minęły... 2 lata? A ten ktoś może sobie tak na wejściu o tym dowiedzieć? Dobry pomysł, mamo.

- Syn nowej dziewczyny Harry'ego. Sprowadza się tu z dzieckiem. Ogółem ona jest Dzika, ale dziecko jest wychowywane na normalne. - powiedziała mama. Widać, że ją bolało. Chciała wrócić do Harry'ego.

Dzicy to wilkołaki żyjące w lasach, ogółem wolą środowisko niż ciepłe cztery ściany. My ich tolerujemy, oni nas, jednak nie pałają do nas sympatią. Ciekawie się zapowiada. Nie ma co.

- Może już chodźmy. Chcę poznać tą dziką i jej Szczenię. - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Zaraz za mną ruszyła moja familia. 

Pobiegliśmy do Dużej Chatki. Był to stary opuszczony drewniany budynek, w którym odbywały się narady. Nieczęsto jest mi dane tam być. Wręcz tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Jest jeszcze Mała Chatka. To jest taki naprawdę mały domek. Często tam przesiaduje. Nikt poza mną tam nie chodzi. Czasem może rodzeństwo lub Abi, ale to rzadkość. Zwykle to takie moje miejsce.
W Dużej Chatce była już cała wataha. No, prawie cała. Nie będę wymieniała wszystkich z imienia i nazwiska. Ogółem jest nas dwadzieścia (ze mną dwadzieścia jeden). Teraz było szesnaście osób.
- Wybaczcie, że tak nagle was wezwałem. I oczywiście rozumiem dlaczego nie ma wszystkich. To straszne, że w dzisiejszych czasach człowiek, a tym bardziej wilkołak, ma tyle spraw na głowie. Nie da się pogodzić pracy, rodziny, przyjaciół oraz natury. - ten to mógłby być politykiem. Potrafi długo gadać i owijać w bawełnę. - To chore, że nie możemy powiedzieć naszemu ludzkiemu przyjacielowi, że wzywa nas las..
- Skończyłeś już?  - przerwałam mu. Jako jedyna nie boję się Alfy. Jest tylko mocny w gębie. Swoje słabości kryje kłamstwami i oskarżeniami. Gdyby bycie Alfą nie byłoby dziedziczne to na pewno on by nim nie był.
- Adeline... jak zwykle jesteś niecierpliwa. - publicznie zawsze zwraca się do mnie grzecznie, jednak zawsze podkreśla moje cechy, które mu nie pasują.
- Wiesz, mam ciekawsze rzeczy do robienia niż słuchanie twoich przemówień, więc jakbyś przeszedł do konkretów byłabym wdzięczna. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Ależ oczywiście. - przecież nie mógł zrobić mi awantury przed wszystkimi. Jeden zero dla Adeline! Ha! - Ostatnio poznałem kobietę. Zakochałem się w niej. Ona we mnie. Jesteśmy razem. W końcu zdecydowaliśmy, że ona przeprowadzi się do mnie. Elena jest Dzika, więc jej przeprowadzka wygląda inaczej. Przeprowadza się nie do mojego domu, tylko do naszego lasu. Jednak jest jeden problem. Elena ma dziecko, a mianowicie syna - Arthura. On nie jest Dziki. Zamieszka on wraz z moimi dziećmi, naszą Betą oraz Adeline. - moje imię powiedział lekko pogardliwie. - Mam nadzieję, że przyjmiecie ich ciepło i, że będą się czuli tutaj bezpiecznie. - spojrzał na mnie.
Ja niczego nie obiecuję.
***
Hej
Dzisiaj troszkę dłuższy.
Muszę trochę nadrobić zaległości.
Pożoga na szczęście minęła :-)
Do zobaczenia :-*

Tajemnice LasuWhere stories live. Discover now