Rozdział 6

6.6K 407 28
                                    

No chyba sobie że mnie kpicie?! Są cztery klasy maturalne, ale musieli go przydzielić do tej najliczniejszej, czyli mojej. Na szczęście miejsce obok mnie było zajęte. Za to za mną siedziała samotnie Robin i to ona została skazana na dzielenie z nim ławki. Usiadł zadowolony, że jest blisko, aby mnie denerwować, ale ja wytrzymam. Jestem oazą spokoju... Nauczycielka powiedziała nam, że musi iść na jakieś spotkanie czy coś i, że nie będzie jej przez 15 minut. W tym czasie mieliśmy przeczytać o związkach miarowych trójkątów prostokątnych oraz rozwiązać kilka zadań. Strasznie nudne, ale jak trzeba to trzeba, ale oczywiście wszyscy po za mną nie zainteresowali się podręcznikiem. Rozmawiali. Jenny prawie od razu odwróciła się do tyłu i zaczęła razem z Robin rozmawiać z Arthurem. Pytały go o niego samego. Dzięki mojej wilczej podwójnej uwagi mogłam rozwiązywać zadania słuchając jak opowiada brunet. Mówił, że nie wie kim jest ojciec, kocha matkę, jest jedynakiem oraz, że bardzo cieszy, że się tu przeprowadził, bo czuje, że w tej szkole, jak to sam określił, "odnajdzie szczęście i tą jedyną". Jeśli chciał udawać romantyka to mu się nie udało. Albo... Na Jenny i Robin to jednak zadziałało. Dobry kłamca, ale jeśli ktoś zna się chodź trochę bardziej na ukrywaniu i łganiu to od razu wyczuje, że coś tu śmierdzi. Westchnęłam cicho. Moje rozmyślenia przerwał mi głos Arthura:

- Ej, Adeline, kumasz coś z tego? 

- Tak. - burknęłam cicho. Czy ja mu czasem nie mówiłam, że nie ma do mnie mówić?!

- Wy się znacie? - tym razem był to piskliwy głos Robin.

- Znamy? To mało powiedziane. Mieszkamy razem. - powiedział podkreślając "razem".  

- Nie, to ty mieszkasz ze mną. Niestety nasze mamy są przyjaciółkami i musieliśmy na jakiś czas go przygarnąć.

- Jakie to romantyczne! - westchnęły obie dziewczyny jednocześnie.

- No ja nie wiem w jakim momencie. - warknęłam.

- Nie lubisz go? - spytała się tylko mnie Jenny.

- Nie. - powiedziałam szybko. Dziewczyna już miała coś powiedzieć, ale dzwonek jej przerwał. Coś chyba dłużej im zeszło to spotkanie. Zaczęłam szybko się pakować i prawie że wybiegłam z klasy. Chciałam jak najkrócej przebywać w towarzystwie Arthura, zwłaszcza, że teraz ludzie wiedzą, że się znamy, że on ze mną mieszka. Gdy tak prawie pędziłam wpadłam na kogoś.

- Ej! - warknęłam.

- Sorka. - spojrzałam na tego kogoś. Był to średniego wzrostu blondyn z turkusowymi oczami. Był dość umięśniony. Wiedziałam, że był z sąsiedniej klasy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. - Cześć, jestem Eric. Kojarzę cię. Nazywasz się... - pozwolił, abym dokończyła.

- Adeline. Miło cię poznać. 

- Mi ciebie również, Adeline. Masz śliczne oczy. - zaczerwieniłam się po same końcówki uszu. 

- Emm... Dziękuje.

- Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś będę mógł w nie popatrzeć. Cześć. - powiedział z uśmiechem i poszedł dalej. Czy on właśnie ze mną flirtował? Jej...! Uśmiechnęłam się i poszłam do następnej klasy. Chyba nic mi nie zepsuje tego dnia.

W domu odrabiając lekcje dostałam esemesa od nieznanego numeru.

Hej Adeline

Zdziwiłam się, ale odpisałam mu.

Cześć. Kto pisze?

Zgadnij :)

No zaskocz mnie ;)

Eric!

O! Cześć!

Cześć, cześć. Słuchaj, nie chciałabyś gdzieś wyjść pojutrze?

Czy on nie umawia się ze mną na randkę? 

Pojutrze nie za bardzo mogę, ale co powiesz na sobotę?

To jesteśmy umówieni.

Adeline, właśnie się umówiłaś na swoją pierwszą randkę. I to z Eric'iem. 

*** 

Hej

Troszkę króciutkie, bo pisałam i miałam połowę na telefonie, ale z tej połowy zapisała się połowa :(

A ja już nie do końca umiałam ją odtworzyć :(

No cóż...

Do zobaczenia :)


Tajemnice LasuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora