Rozdział 8.

6.1K 396 7
                                    

Przeklęłam głośno. No nie... Wtedy byłam po świeżej dawce krwi, więc byłam silniejsza. A do tego dzisiaj jest nów. Tak, podczas nowiu jesteśmy słabsi, a podczas pełni silniejsi. U mnie to objawia się słabiej niż u innych wilkołaków, jednak nadal dość intensywnie. Spojrzałam na niego z wyższością. Może mi się uda, a jak nie to przynajmniej umrę z godnością. On w odpowiedzi zaśmiał się.
- Spokojnie, dzisiaj już nie jestem głodny. Przepraszam za tamto. Długo nie jadłem i wyszło jak wyszło. Jestem David, a ty?
- Adeline.
- Miło mi Cię poznać. Wyglądasz na Nowonarodzoną.
- Na co?
- Chodzi mi o to, że wyglądasz jak Nowy wampir, niewiele po przemianie. Nie jesteś jeszcze blada oraz słyszę u Ciebie bicie serca. Dość dziwne jest to, że zamiast powoli, bije szybciej niż u człowieka. Jednak podczas naszego pierwszego spotkania było o wiele spokojniesze. Byłaś świeżo po posiłku?
- Możliwe. Znaczy tak i możliwe, że to było od tego.
- Hmm... Chciałbym ci wynagrodzić tamto. - rzucił mi woreczek z krwią. Zdezoriwntowana spojrzałam na niego.
- Do dna.
- Nie jestem głodna. - powiedziałam chłodno. Nie ufałam mu. Nie pasowało mi to, że był dla mnie nagle taki miły. Wampirom się nie wierzy...
- Kiedy jadłaś?
- A co taki ciekawy? - założyłam ręce na piersi. Nie ufam mu. Wiem, że wampiry rzadko są przyjazne dla swoich pobratymców. Zwłaszcza dla nieznanych. Rzuciłam woreczek na ziemię. - Jak chcesz to sam zjedz. - mruknęłam i odwróciłam się od niego z zamiarem pójścia w drugą stronę. Jednak od nagle pojawił się przede mną i zagrodził mi drogę swoim ciałem.

- Nie wiesz, że nie można tak prezentów odrzucać?

- Mama mnie nauczyła, że nie można przyjmować darów od nieznajomych. - odparłam.

- Twoja wilcza mama?

- Że co? - udawałam zdziwioną. Ale... Skąd on wie kim jest moja matka? A jak wie o moim rodzeństwie, o całej watasze... O mnie?! Szlag, mogłam wypić zawartość tego cholernego woreczka! Jak zwykle nie umiem podejmować właściwych decyzji.

- Wiem, że mieszkasz z rodziną wilkołaków, Ślicznotko.

- Po pierwsze, nie nazywaj mnie Ślicznotką, bo jeszcze bardziej podkreślę twoje blizny na szyi - warknęłam. - Po drugie pomyśl logicznie. Gdyby rzeczywiście tak było, dawno bym nie żyła. A po za tym, skoro to moja rodzina to też powinnam być wilkołakiem, co nie? - spojrzałam na niego jak na głupca. Moja wypowiedź miała sens, jednak w moim przypadku się nie sprawdzała, ale postanowiłam przemilczeć tą informacje.

- Cóż Ślicznotko - w ogóle nie przejął się moją pierwszą uwagą, debil. - Czuję, że twoim ojcem nie był wilkołak, czyli na to wynika, że był człowiekiem. A skoro on był człowiekiem to ty też. Zostałaś przemieniona i ukrywasz to przed swoją rodziną w obawie o własne życie, nieprawdaż?

Dość ciekawa i sensowna historyjka, ale mój drogi Davidzie jesteś w błędzie. Mój ojciec nie był człowiekiem, nie zostałam przemieniona i nie ukrywam nic przed rodziną. No, prawie nic, ale to nie jest związane z tym, kim jestem.

- A co jeśli ci powiem, że to nie prawda? - prychnęłam, ale natychmiast pożałowałam. Jeśli będę szła w zaparte, że moja rodzina jest "normalna" to może on zrobić się podejrzliwy i zacznie węszyć, a to może nie wyjść na dobre.

- To skłamiesz. - Tak! Dziękuję panu, że pozwala mi pan się poprawić.

- Masz racje. I co zrobisz? Polecisz teraz do nich i powiesz: "Dzień dobry, wasza córka tudzież siostra to wampir. Skąd ja to wiem? Bo też nim jestem!"?

- Oczywiście, że nie Ślicznotko - zaraz nie wytrzymam. - Przecież nie rozmawiam tutaj z tobą tylko dlatego, żeby ci uświadomić, że czeka cię niechybna śmierć zadana przez twoich bliskich - najlepsze jest to, że mówił to z szerokim uśmiechem, jakby opowiadał co się działo w jego ulubionym serialu. - Tylko dlatego, żeby się z tobą zaprzyjaźnić.

- Od kiedy wampiry to zwierzęta stadne? - zakpiłam. Przyjaźń? Z nim? Może jeszcze z Arthurem?

- Nie mów o sobie jako o zwierzęciu. To prawda, z reguły jesteśmy samotnikami, ale ja lubię łamać reguły. - Buntownik. - Przemyśl sobie moją propozycję. Będę czekał na ciebie dzisiaj o północy w tym miejscu. Jeśli nie przyjdziesz to będzie dla mnie znak, że z przyjaźni nici. Do zobaczenia, Ślicznotko. - podkreślił słowo "ślicznotko" i zniknął.

***

Hejka

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale to szkoła, to Wszystkich Świętych, a teraz kaszel... Normalnie nie byłam w stanie niczego napisać sama. W Kruczych Piórach pomogły mi dziewczyny, a We are invisible (moja opowieść pisana z Anonimką, na którą was zapraszam. Tu macie linkacza: https://www.wattpad.com/story/52739554 ). Postaram się w teraz wrócić do pisania mniej więcej regularnego, ale zobaczymy czy moje płuca mi na to pozwolą.

Do zobaczenia :*

Tajemnice LasuWhere stories live. Discover now