Sztuka zachowania czujności - Citheronia

190 22 2
                                    


Tego dnia sympatyczny Ronald Weasley był szczerze zaniepokojony dłuższą nieobecnością swojej przyjaciółki. Na próżno próbował tłumaczyć sobie, że Hermona znaczną część życia spędza w bibliotece. Intuicja podpowiadała mu najgorszy scenariusz.

- Harry, może jej poszukamy? – zaproponował, wiercąc się w fotelu.

Brunet siedział przy stole i próbował złożyć w całość porozrzucane myśli. Wypracowania bywają uciążliwe.

- Harry, słuchasz mnie?

Wciąż cisza.

- Ej, Harry! – Rudzielec rzucił poduszką w towarzysza.

- Przecież dobrze wiesz, gdzie ona jest – chłopak podniósł się znad pergaminu – i wiesz, że nie lubi wtrącania się w jej sprawy.

- Ale wyszła dobre kilka godzin temu! – Ron wybałuszył oczy, nie mogąc pojąć podejścia Pottera.

- To idź i powiedz „Hermiono, martwię się o ciebie".

- Wy spiskujecie. – Tym razem odległość między powiekami zmniejszyła się znacznie.

Wybraniec westchnął, wzruszył ramionami i powrócił do pisania.

- Dobrze. Sam pójdę.

***

Zapach starych ksiąg był najpiękniejszym zjawiskiem w życiu dziewczyny pokroju panny Granger. Podsycał pragnienie poszerzania wiedzy oraz motywował do wszelkich działań naukowych. Zagłębiała się w spiętrzone stosy, które według opinii rzadkich gości były definicją chaosu. Hermiona już dawno pojęła system układania ksiąg, dlatego też służyła pomocą w porządkowaniu zbiorów. Doświadczony bibliofil słyszał cichuteńki głosik wydobywający się z trzymanego w dłoniach tomu – każdy z nich miał swoje wymagania: cichy kącik, dobrze oświetlona półka, grono tematycznych przyjaciół.

Po szkole rozeszła się ekscytująca plotka: grono pedagogiczne zamierza wybrać reprezentację Hogwartu, opiekuna i wysłać ich do specjalnej placówki edukacyjnej, która mieści się w nieznanym im kraju. Myśl o takiej szansie wywoływała dreszcz na skórze dziewczyny. Wprawdzie dyrektor nie potwierdził tych słów, ale nie przeszkadzało to w rozpoczęciu stosownych przygotowań. Musiała tam pojechać!

Pewna Krukonka zdradziła jej kilka szczegółów. Hermiona liczyła na odnalezienie jakichkolwiek informacji właśnie w bibliotece. Przesuwała opuszkami palców po obitych skórą grzbietach. Misternie tłoczone, pozłacane litery kusiły, lecz ciekawość wciągała ją głębiej. Zanurzyła się w orzeźwiającej wodzie morza wiedzy, oceanu wyobraźni, by nacieszyć oczy unikatową rafą koralową, stworzoną w wyniku starań pokoleń.

- Jest – szepnęła do siebie, a uśmiech triumfu zawitał na malinowych ustach.

Ostrożnie wysunęła tom opatrzony tytułem „Szkoły Mistrzostwa Iluzjonistycznego". Usiadła na kamiennym parapecie i rozpoczęła wędrówkę po kartach. Ze smutkiem musiała przyznać, że większość z zajmujących się tą dziedziną uniwersytetów od dawna nie istnieje. Książka była wiekowa, brakowało aktualnych notatek.

- Nareszcie cię znalazłem – Ron zrujnował całą atmosferę swoim entuzjastycznym wkroczeniem. – Martwiłem się.

- Zupełnie niepotrzebnie – odparła, maskując gniew.

- Co czytasz?

- Książkę, Ronaldzie.

- Jeju, Hermi... Co zrobiłem źle?

Nauka KreatywnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz