Rozdział 6.

291 6 0
                                    

No i nadszedł poniedziałek. Pierwszy dzień mojej pracy. Nie wiem czemu, ale nie cieszyłam się z tego. No może byłam troszkę podekscytowana. W końcu to moja pierwsza praca. Wcześniej nie czułam potrzeby, żeby sobie dorabiać. Ale skoro chcę wyjechać sama na wakacje, to muszę mieć na nie pieniądze. Rodzice z góry powiedzieli, że mi ich nie opłacą. Nie wiem czemu... Jestem jedynaczką, więc nie mają innych wydatków oprócz mnie. A może chcą, żebym się w ten sposób usamodzielniła? Możliwe. Wyłączyłam swój budzik, który wskazywał godzinę 8.20 i wstałam z łóżka. Zajrzałam przez okno. Był piękny, słoneczny poranek. Zapowiadała się śliczna pogoda. Z tej okazji postanowiłam założyć moją ulubioną, czarną sukienkę w groszki. Wiedziałam, że w pracy dostanę specjalny strój, ale później chciałam wybrać się z Katy na lody. Dziewczyna nie odzywała się do mnie wczoraj cały dzień. Co było strasznie dziwne. Ale mogę się założyć, że spędziła go z Liamem. Po ich randce w sobotę, lokowata była wniebowzięta. Czuję, że stworzą oni związek. Nie jestem z tego bardzo zadowolona, bo Payn to przyjaciel Nialla, więc nie jest to zbyt dobre towarzystwo dla Morgan. Ale ważne jest dla mnie jej szczęście. Nałożyłam delikatny makijaż. Muszę się w końcu jakoś prezentować. Jako kelnerka ważne będzie, żebym ładnie wyglądała. Gotowa zeszłam na dół. Zjadłam lekkie śniadanie i wyszłam z domu. Do kawiarni szłam niecałe 15 minut. Była jeszcze pusta. Weszłam na zaplecze i zauważyłam mojego szefa.

-Dzień dobry. - przywitałam mężczyznę uśmiechem. Miał ok. 30 lat. Był wysoki, wysportowany i całkiem przystojny. Widać, że o siebie dba.

-Dzień dobry. Ty jesteś Jane, tak?

-Tak, to ja.

-Dobrze, miło cię poznać. Rose bardzo cię chwaliła. Mam nadzieję, że mówiła prawdę. Idź do szatni, tam jest już reszta pracowników. Strój masz w szafce. Możesz zacząć pracować. - uśmiechnął się. Skinęłam głową i poszłam do szatni. Tam przywitałam się z Rose. Zapomniałam Wam chyba wspomnieć kim ona jest. To moja znajoma. Jest ode mnie rok starsza i to ona załatwiła mi tą pracę. Za co oczywiście bardzo jej dziękuję. Poszłam do łazienki przebrać się w mój roboczy strój. Składał się on z białej koszuli na krótki rękaw z dość głębokim dekoltem, nieco za krótkiej, obcisłej, czarnej spódnicy i granatowego fartuszka z logiem kawiarni. Całość prezentowała się całkiem dobrze. Chociaż nie byłam za bardzo zadowolona z długości spódnicy... Nie lubię chodzić w takich krótkich rzeczach. Chociaż Katy zawsze powtarza mi, żeby je zakładała, bo mam świetne nogi i figurę. Nie wierzę jej... Idealna nie jestem, więc nie mam się czym chwalić. Wyszłam z łazienki i udałam się na główną salę. Obok mnie znajdowała się lada. Reszta sali była wypełniona szklanymi, okrągłymi stolikami, przy których stały białe krzesła. Ściany były granatowo-białe. Wielkie okna od strony ulicy, pozwalały obserwować klientom piękny Londyn. Często przychodziłam do tego lokalu z Katy. Bardzo lubiłam spędzać tu czas, zwłaszcza dlatego, że serwują tu najlepszą kawę i ciasta w okolicy. Usiadłam na jednym z krzeseł przy ladzie. Nie było jeszcze żadnego klienta. W pewnym momencie na salę wyszedł jeden z pracowników.

-Rano zawsze świeci tu pustkami. Poczekaj aż będzie pora lunchu. Nie będziesz mogła się odpędzić od pracy! - zaśmiał się chłopak. Na oko wyglądał na starszego ode mnie. Był wysoki i umięśniony. Chyba jak każdy pracujący tutaj. Miał ciemną karnację. Wydaje mi się, że nie jest z Anglii.

-No to będę miała problem, bo wątpię, żebym ogarnęła wszystko w pierwszy dzień. - odparłam i uśmiechnęłam się lekko.

-Jestem Tom. - wyciągnął do mnie rękę. Odwzajemniłam jego gest.

-Jane.

-No to, Jane... Chyba trzeba ci wyjaśnić co i jak. - uśmiechnął się i zaczął mi dokładnie tłumaczyć na czym polega moja praca.

✔ cz. 1. Stole my heart | Niall Horan FFWhere stories live. Discover now