Prolog

4.3K 228 19
                                    

Dzień przyjazdu mojego Willa zagranicy. No tak mam 23 lata i skończyłem studia. Jestem nauczycielem informatyki w Nowym Yorku. Razem z Willem kupiliśmy dom na obżerzach miasta. Mieszkamy tu sami, ale nudzić się nigdy nie nudzę. Szkoła daje popalić.

Telefon puścił znienawidzoną przeze mnie muzyczkę oznaczającą, że trzeba wstawać. Wyłączyłem telefon i spojrzałem na srebrny zegar wiszący przed moim biurkiem obok okna.

04:30

Co za nie ludzka godzina. Moje myśli przerwał dzwoniący telefon. Spojrzałem na ekran telefonu.

Will *.* <3

Odebrałem.

- Halo- powiedziałem zaspanym głosem.

- O dzieńdobry mój skarb już wstał?- zapytał śmiejąc się w słuchawkę telefonu.

- Tak- przetarłem jedną ręką oczy- dwa tygodnie rozłonki tak tęsknię.

- Ja też...- przerwął- wybacz, ale muszę kończyć- rozłączył się.

Tak...Will jest super przystojny no ja też, ale nie tak super jak on. Laski za nim szaleją gdzie kolwiek jest. Nie wieżę w to, że jeszcze mnie nie zostawił, ale jestem szczęśliwy. Mimo wszystko zawsze mam go przy sobie co daje mi sporo sił na następny dzień.

Wyszedłem z pokoju i pokierowałem się w stronę łazienki, w której uwielbiam przesiadywać. Nie no nie myślicie sobie, że jestem jakąś dziewczyną, albo coś! Broń Boże!

Opatulony mięciutkim ręcznikiem stanąłem jeszcze trochę mokry przed lustrem. Przeczesałem dłonią swoje kruczo czarne włosy. Wybrałem się dokładnie i wyszedłem z łazienki idąc do swojego pokoju. Stanąłem przed czarną z białymi gałkami i w kształcie prostokąta szafie. Wyciągnąłem z niej niebieską koszulę i czarne rurki.

Ubrany poszedłem na dół i zrobiłem sobie w kuchni kilka kanapek z pomidorem. Po śniadaniu wziąłem swój czarny plecak, w którym miałem różne dokumenty i swoje rzeczy. A no tak nie pochwaliłem się. Zrobiłem sobie prawojazdy i kupiłem sobie czarnego forda mondeo. Założyłem buty i poszłedłem do garażu.

Miałem.godzinę drogi więc gaz do dechy i jestem prędzej.

***

- Dzieńdobry- powitali mnie uczniowie i usiedli przy swoich komputerach.

- Dobry- odpowiedziałem im z uśmiechem na ustach i usiadłem do swojego komputera- co chcecie robić bezwzględne i mieszane czy tworzyć program i jeszcze jedna propozycja uczucie się do sprawdzianu z matmy...hmm...

Moją klasa 2E miała spore zaległości. A dlaczego? Bo się.nie uczyli...do siebie też mogę to skierować...ledwo zaliczyłem maturę...a Will haha...zaliczył ją idealnie. Poszedł na medycynę, ale i tak został modelem. Nie spotkałem jeszcze jego rodziców, ale nie wiem czy nawet chce. Kto by chciał poznać swoich przyszłych teściów. Will jeszcze się mi nie oświadczył. I tak nie zrobi tego. A ja za milion lat bym tego nie zrobił. Prędzej na ziemi dinozaury by się pojawiły.

- To możemy program- odpowiedziała Kira.

Wszyscy skinęli głowami na tak i zajęli się robotą. Podczas lekcji pomagałem uczynią, uciszałem ich, krzyczałem, zwracałem uwagę. I tak przez sześć lekcji dzisiaj.

***

Wszedłem padnięty do domu. Drzwi były otworzone co oznaczało, że Will jest już w domu i na mnie czeka, no albo z kimś rozmawia i nie ma czasu dla mnie...było już tak kilka razy. Wszedłem do salonu i zastałem Willa gadającego z jakimś facetem. Uderzyłem się niezmiernie, ale moją psychika została lekko naruszona w szkole.

- Hej kochanie!- krzyknął do mnie- zaraz do ciebie przyjdę!

- Cześć- rzuciłem tylko i udałem się na górę. Źle się jakoś czuje. Pewnie się przeziębiłem.

Rzuciłem torbę w kąt i położyłem się na łóżku. Twarz schowałem w poduszkę i już prawie zasnąłem, kiedy ktoś na mnie usiadł, a ja odwróciłem wściekły twarz. To był Will.

- Stęskniłem się- przytulił mnie i pocałował w czoło- ty... Oli masz gorączkę i jesteś jeszcze nie wyspany widzę te cienie pod twoimi oczami.

Przyznam się nie śpię dobrze dwie, trzy godziny dziennie. To wszystko przez te sprawdziany i programy, które muszę sprawdzać.

- Głupoty gadasz- machnąłem mu ręką przed twarzą- dobrze się czuje.

- Właśnię widzę!- wziął mnie delikatnie na ręce, a ja zacząłem się niespokojnie wiercić i krzyczeć jestem zdrowy! Puść mnie! Albo powiem mamie!

- Tak się składa Oli, że ty nie masz mamy- zabolało.

Zszedłem z blatu na, którym mnie posadził i poszedłem do toalety. Naprawdę mnie to zabolało.

- Oli! Stój! Przepraszam!- złapał moje ramię- głupi jestem.

Stałem już w toalecie obok kibla. Zrobiło mi się bardzo nie dobrze i zwymiotowałem. Wymiotowałem chyba z dobre 15-cie minut. Jestem wykończony. Will znów wziął mnie na ręce i posadził na łóżku w moim pokoju mierząc mi temperaturę.

- 38.9 zostajesz jutro w domu!- krzyknął na mnie zły...

- Nie mogę jutro zebranie- odpowiedziałem i po chwili dodałem- chodziłem już z temperatura 39.4 po szkole i jeszcze nie umarłem.

Will wstał z miejsca i popatrzył na mnie z wytrzeszczonymi oczami. Położył swoją dłoń na mmojej głowie po czym mnie pacną.

-Ał- pogłaskałem się po głowie.

- Jestem idiotą! Zaniedbuje cie!

Eeee...zatkało mnie. Dosłownie. Chociaż mnie się podoba Will wyjeżdża tym razem za trzy tygodnie więc dobrze możemy die zabawić.

- Ale i tak jutro ide- odpowiedziałem wystając.

Zakręciło się mi w głowie i prawie upadłem gdyby nie ręką Willa. Uśmiechnęłem się do njego słodko chcą go zdzielić w policzek za ten swój zwycięski uśmieszek.

- Jutro jedziemy do lekarza więc się przygotuj kochanie- pocałował mnie w czoło- idę coś zrobić ci do jedzonka bo strasznie schudłeś.

Jak zawsze, nigdy mnie nie słucha nawet nie raczy mnie posłuchać. Co za dziad. I tak jutro pójdę!




Ta....rozdziały będą dłuższe T^T ale nie zawsze!

Always You Love MeWhere stories live. Discover now