Rozdział 6

1.9K 169 4
                                    

Ktoś kiedyś zapytał mnie czy boje się zabijać, a ja mu odpowiedziałem, że nie wiem. A teraz wiem...nie boje się zabijać, boje się samego siebie. Co może się stać, kiedy odrzucę wszystkie uczucia na bok i pognam w przyszłość, bez większych planów, bez miłości? Czy życie, może okazać się wielką klatką, z której nie mogę się wydostać? Brak marzeń, brak miłości, samotność, śmierć czy życie? Wybór, nigdy nie należy do ciebie samego... Co za tym stoi? 

Martwy punkt... Strzał. Skok w prawo, omijam zgrabnie wszystkie strzały i mknę przed siebie. Czuje wiatr na plecach, pozwalam mu przeniknąć w moje serce. Rozumiem więcej, życie jest niczym krótki bieg, aż dziw, że jeszcze żyjemy. Dając o sobie zapomnieć i chowając się w cień, pozwalasz na to by po twojej śmierci świat zapomniał, że w ogóle istniałeś, dlatego daj z siebie wszystko i idź przed siebie odrzucając niepotrzebne rzeczy na bok. 

-Na trzeciej! Czerwony!- krzyczy do mnie Thomas. 

- Przyjąłem!- odpowiedziałem i strzeliłem w przeciwnika. 

Thomas do mnie podbiega i przybijamy piątkę. Padam na kolana i odpoczywam, biorąc głębokie wdechy. Ostatni dzień treningu i osiągnąłem prawie szczyt wszystkich umiejętności. 

- Dziś nie dałeś popalić im, ale też mi!- mówił przez głębokie wdechy- stary...jesteś człowiekiem, czy maszyną do zabijania? Ale na dziś starczy wracamy do domu! 

-Wreszcie- ucieszyłem się i wstałem. 

Poszedłem po swoje rzeczy i spakowałem do samochodu. 

*w domu**

-Wróciłem!- krzyknąłem, a na korytarz wyszedł Will.

Podszedłem do chłopaka i pocałowałem namiętnie. No cóż...nie wykąpałem się i on chyba poczuł mój pot, po dzisiejszym treningu. Aaa...mogę powiedzieć, że odkryłem, po co istnieje. Zawsze jak byłem mały, chciałem ratować ludzkość, od zła. Teraz to marzenie się spełniło. Pędź tak, aby twoje każde marzenie się spełniło. Teraz zabijam ludzi, ale się nie boje...to nowe całkiem niesamowite uczucie. Adrenalina, strach, podniecenie, siła, a to wszystko tworzące nowe uczucie, wszystko zmieszane razem. Niesamowite, zawsze chce tego więcej, ale nie zabijania ludzi, chce więcej tego uczucia. Chce stać wyżej. 

- Mówiłeś, że to spotkanie , a nie jakiś obóz, po którym śmierdzisz obrzydliwie potem- zaśmiał się- idź się umyj kolacja gotowa! 

- Ok już idę!- wszedłem na górę i wziąłem ubrania z pokoju.

***

Jedliśmy w ciszy. Will, nigdy nie zachowywał się tak cicho. On coś wie , czego ja nie wiem.



Witka! To by było dziś na tyle!  :))) 

Always You Love MeWhere stories live. Discover now