Rozdział 1

720 34 3
                                    

Jezu Dezy nic ci nie jest?- spytałam wystraszona i podbiegłam do chłopaka, a ten osunął się na mnie. Wtedy zauważyłam że jeden z typów miał nóż którym dźgnął bruneta w czasie walki. -Jest okej, mogło być gorzej - uśmiechnął się do mnie przez ból. Oparłam jego ciężar ciała na mnie i wyniosłam z chaty. Chciałam zadzwonić na pogotowie lecz ten surowo zabronił. Zdjęłam bluzę i zaczęłam tamować krwotok, po kilkunastu sekundach na szczęście się udało, rana nie była strasznie głęboka. Usiadłam obok niego opierając się o drzewo. Brunet oparł głowie o moje ramię - Dzięki- powiedział. - To ty mi uratowałeś życie, jestem ci to winna- odparłam i go przytuliłam delikatnie. Wiedziałam że muszę zabrać go do cioci, kiedy poczuł się trochę lepiej zaczęliśmy tam iść, na szczęście jak się okazało było to niedaleko. Gdy otwierałam furtkę usłyszałam pomruk chłopaka - Nie Marta, nie mogę. - Tak Dezy, muszę się Tobą zająć- odpowiedziałam szybko. - To ja powinienem Tobą.. Chodźmy chociaż do mnie, mieszkam prawie obok. - upierał się. -Okej, ale najpierw zawiadomię ciocie. Chłopak kiwnął głową na znak że się zgadza. Pobiegłam szybko i opowiedziałam wszystko cioci, była wstrząśnięta ale wiedziała że umiem sobie poradzić, a chłopak jest odpowiedzialny ponieważ go znała. Spakowała przydatne leki i podarowała mi, byłam jej mega wdzięczna. Gdy wyszłam chłopak rozmawiał z jakąś dziewczyną, momentalnie byłam zazdrosna. Dezy zrobił sobie z nią zdjęcie i podpisał jej kartkę, gdy zastanawiałam się kim on jest, spostrzegł mnie i pomachał. Dziewczyna popatrzyła w moją stronę i dosłownie chciała mnie zabić. Brunet pożegnał się z nią i poszliśmy w stronę jego domu, nie zamierzałam pytać kim on właściwie jest. Faktycznie chłopak mieszkał blisko- ulice dalej, wyciągnął klucze z kieszeni kurtki i usłyszałam dźwięk otwieranego zamka. Dom miał śliczny. Dezydery usiadł na kanapę. - Nie będzie Ci przeszkadzać jeśli zdejmę koszulkę? - spytał lekko speszony. - Jasne możesz... To znaczy muszę zobaczyć i opatrzyć twoją ranę. - odparłam zarumieniona. Po tych słowach chłopak ściągnął koszulkę, a moim oczom ukazało się jego umięśnione ciało. Miał 2 tatoo co mnie zawsze jarało, po chwili spostrzegłam też nieciekawie wyglądającą ranę. Podeszłam do niego trochę speszona, on też widocznie nie czuł się komfortowo. Kazałam mu się położyć, musiałam zdezynfekować, ten opornie i niechętnie to zrobił.
Kiedy wyciągałam bandaże i środek dezynfekujący przypomniałam sobie że jeszcze nie podziękowałam mojemu wybawcy. Podeszłam i kiedy robiłam swoje zaczęłam nieśmiało - Wiesz... Dziękuję.. gdybyś się tam nie pojawił...- po chwili zaciekawiła mnie pewna rzecz więc od razu dodałam - Skąd wiedziałeś...? - i przeniosłam wzrok z jego brzucha na twarz, Dezy był wyraźnie zakłopotany, szukał odpowiedzi - Nie dziękuj, musiałem to zrobić... a co do twojego pytania to... Wracałem z treningu i usłyszałem śmiechy.. postanowiłem to sprawdzić... przez okno zauważyłem jak tamten koleś próbuje się zacząć tobą zabawiać...- na samą myśl mam ciarki, które i w tamtym momencie dały o sobie znać, on kontynuował - Nie mogłem na to pozwolić... po prostu nie mogłem... bez względu jak to się skończy... - zakończył swoją wypowiedź, jednak mnie ciekawiło jeszcze coś,
- Jak poradziłeś sobie z tymi typami? Niestety nie mogłam się odwrócić... - spytałam, a chłopak zaczął opowiadać - Kiedy zobaczyłem typa nie mogłem powstrzymać gniewu, wszedłem ostro do chaty i przywaliłam gościowi prosto w ryj a ten z łomotem wpadł w szafę, która się na niego zawaliła... AAA mmmm..- przerwał, sycząc z bólu ponieważ zbyt mocno przycisnęłam wacik do rany. - Przepraszam- szepnęłam cicho. - Nic się nie stało - odparł i kontynuował. - Zacząłem cię odwiązywać, lecz huk sprowadził tego drugiego typa, który walnął mnie mocno w plecy, w tedy ja w rewanżu szybko się odwróciłem i przywaliłem mu w tego paskudny ryj łamiąc mu przy tym nos. Gościu widząc że nie ma szans, wyciągnął nóż i dźgnął mnie brzuch... Bolało jak diabli ale byłem zbyt zawzięty i przywaliłem mu najpierw w klejnoty a później kolanem po mordzie, szybko odepchnąłem go a ten upadł na pierwszego typa. Przycisnąłem rękę by tamować krew i dalej Cię odwiązywałem, no i tu już wiesz - skończył uśmiechając się do mnie. Odwzajemniłam - No gotowe - powiedziałam kiedy zakończyłam wiązać bandaż. - Jeszcze raz dzięki - dodałam z uśmiechem. - Słyszałem mimowolnie że nie masz gdzie mieszkać... Jeśli chcesz może zamieszkać ze mną... oczywiście zero zobowiązań - powiedział łapiąc się jedną ręką za tył głowy. - Miło by było ale nie chce się narzucać... - odparłam. - Nie, nie będziesz. Zostań będzie mi raźniej - zachęcał. Nie mogłam mu odmówić, zgodziłam się. - Napijesz się czegoś ? - spytał, odparłam że herbatę. Po chwili zaczął kontynuować. - No to jak? możesz wybrać sobie jakiś pokój i obejrzeć dom... Mam wyjątkowo czysto - zaproponował z uśmiechem. Chętnie się zgodziłam i wyruszyłam w głąb domu. Pokoje były ślicznie urządzone, wybrałam jeden schludny, nie za duży. Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam do pokoju obok, spostrzegłam że to pokój Dezego.... Wyjątkowo czysty jak na chłopaka... W kącie był postawiony statyw, zaciekawiło mnie to postanowiłam pójść do pokoju naprzeciwko. Gdy otwarłam drzwi moim oczom ukazał się statyw, kamera i monitor otwarty na stronie YouTube. Podeszłam do monitora zauważyłam, że Dezy to inaczej Masterczułek, ma kanał który ma ponad 780 tyś, subów. Rozwiązała się moja zagadka kim on jest... Nagle usłyszałam coś i popatrzyłam w stronę drzwi, w progu stał on... Dezydery. - Tsaa... to już wiesz... - odparł. - Kiedy zobaczyłem Cię w parku a ty nie piszczałaś w żaden sposób... nie łasiłaś się do mnie... wiedziałem że jesteś inna... że nie wiesz.. Chciałem cię poznać... Że nie polecisz na youtobera... na tą całą ' sławę' ... - tłumaczył. -Rozumiem Cię dobrze... - powiedziałam cicho spuszczając głowę. Po chwili poczułam jego rękę na moim ramieniu... od razu zrobiło mi się ciepło... chciałam go przytulić ale się powstrzymałam. Zeszliśmy na dół. Dezy zrobił już herbatę, siedliśmy przy stole, a wtedy on zapytał...

 Dezy zrobił już herbatę, siedliśmy przy stole, a wtedy on zapytał

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Historia Dziewczyny Z PrzeszłościąWhere stories live. Discover now