Rozdział 28

1.9K 134 6
                                    


Dwukilometrowa przechadzka po płycie kosmodromu nie należała do najprzyjemniejszych i bezpiecznych. Kilka razy musieliśmy się salwować ucieczką, kiedy kolejne transportowce lądowały. Z ich otwartych brzuchów wylatywały rzesze archaniołów i w zwartym szyku kierowały się ku miastu. Musiałam mieć wypisany na twarzy zachwyt, bo wampir parskał jak wściekły kot, rzucając kąśliwe uwagi na temat opierzonych kreatur. Nie mogłam nic poradzić. Widząc ich rozpostarte skrzydła, mieniące się różnymi barwami, grację z jaką się poruszali w czasie powietrznych ewolucji, czułam fascynację i ukłucie zazdrości. Też bym tak chciała, wznieść się ponad powierzchnię i poczuć wiatr.

- Od tego chodzenia dostanę zakwasów – marudził Rei.

- To leć. – Marthy żwawo przebierała nogami. – Przecież nikt cię przy nas nie trzyma. Po co masz się męczyć, co?

- Mogę jedno z was zabrać – oznajmił. – Jak ty właściwie się dostałaś na „Miecz"? – Spojrzał na elfkę.

- Zabrałam się z jakimś generałem – odparła. – Chciał ze statku odebrać swoje dzieci. W liczbie mnogiej. To wydawało mi się dziwne, przecież wiemy jakie są podpisane konwencje.

Domyśliłam się o kogo chodzi. Ojciec Rombula osobiście pojawił się po syna, przy okazji pewnie zgarniając Sevi i Carney'a. Ciekawe jak zareagował na wieść o związku tych dwojga. Miałam nadzieję, że był bardziej tolerancyjny od Isar'a. Z drugiej strony, oboje byli prawdopodobnie czystej krwi, więc nikt nie powinien się do nich przyczepić.

- Chyba mamy podwózkę. – Rino wskazał zbliżający się śmigacz. – Ciekawe, kto był taki domyślny?

Pojazd zaparkował tuż obok stóp wampira. Ten spojrzał w dół, do czubków butów brakowało może pięć centymetrów, no może dziesięć. Jedno trzeba mu przyznać, nawet nie drgnął. Za sterami siedziała Taida. Przebrała się. Zamiast stroju bojowego włożyła białe spodnie i błękitną tunikę. Włosy zaplotła w misterne warkoczyki, które zebrała w węzeł na czubku głowy.

- Podwieźć was? – Otworzyła tylne drzwi.

Dwa razy nie musiała powtarzać. Rei z ulgą opadł na fotel i wyciągnął długie nogi, ostentacyjnie wzdychając. Marthy usiadła z przodu, tuż przy nimfie, a my z Rino całkowicie z tyłu.

- A tak, a pro po, co ty tutaj jeszcze robisz? – Zdziwił się archanioł zerkając na nią spod oka. – Coś nie tak z przejściem podprogowym?

- Zdążyłam już wrócić. – Coś tam poprzestawiała i pojazd z cichym warkotem ożył. – Odstawiłam Hitari, przekazałam ciało Miny i dostałam nowe wytyczne od Namiestniczki.

- Czyli? – Zainteresowała się Marthy.

- Mam ochraniać Izzy i pomóc Rei'emu w treningu. Aż do odwołania. – Wyraźnie przyspieszyła. – Mam nadzieję, że macie jakieś duże lokum?

- CO? – Ryknął Rei. – Masz zamiar zamieszkać z nami? Nie ma mowy! Po moim trupie!

- To da się zrobić – odparła spokojnie nimfa. – Chętnie zatopię w tobie jedno z ostrzy.

- Może to nie taki zły pomysł. – Nieoczekiwanie Rino poparł pomysł Taidy. – Samotny facet, który próbuje wychować szaloną nastolatkę? Kobieta się wam przyda, choćby do grzania łóżka, Rei.

Archanioł gwałtownie się odwrócił, aż wylądował na podłodze.

- W końcu się doigrasz – warknął pod adresem Rino, gramoląc się z powrotem na fotel.

ZIEMIANKA Tom I : Obcy PtakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz