Rozdział dwudziesty czwarty

489 69 10
                                    

Noelle wpadła do przychodni, strzepując z włosów śnieg.

- Powinni ostrzegać przed opadami śniegu. Nikt w Londynie nie potrafi jeździć przy takiej pogodzie – rzuciła na powitanie Murii.

Dziewczyna uśmiechnęła się pięknie, a w oczach odbił się blask lampek, które położyła na blacie kontuaru. Dodało to jej ciemnemu spojrzeniu więcej magii.

- Mocno się pani doktor i tak nie spóźniła – odpowiedziała wesoło – Zrobić herbaty?

- Z chęcią – odpowiedziała Noelle, rozpłaszczając się – Byłabym wcześniej, ale sama rozumiesz...

Muria machnęła dłonią, wstając i biorąc do ręki czajnik.

- Przyszedł ktoś poza robotnikami? – zapytała, robiąc ruch w stronę odnogi korytarza, gdzie kończono wyrabianie gabinetu dla nowego lekarza-psychiatry.

- No, pani doktor to się zdziwi. – Muria uśmiechnęła się tajemniczo.

Noelle pokręciła głową i ruszyła w stronę gabinetu, strzepując z płaszcza śnieg. W momencie, gdy weszła na korytarz do jej uszu dotarł śmiech. Śmiech młodych ludzi. Nieznanych jej młodych ludzi.

Instynktownie podniosła głowę, a szczęka jej mało nie wypadła ze zdumienia.

Na kanapie przed drzwiami jej gabinetu siedziała obok siebie para nastolatków. Chłopak miał zaczesane płowe włosy i najciemniejsze oczy, jakie tylko Pan Bóg miał dostępne w kolekcji. Przewyższał dziewczynę, a jego usta rozciągały się w szerokim, szczerym uśmiechu. Jego dotychczas blada skóra nabrała blasku, a na policzki zakradły się delikatne rumieńce. Za to jego towarzyszka zmieniła się jeszcze bardziej. Wciąż była chuda i niska z kremowobiałą cerą, ale do ciemnych oczu napłynął blask. Wydawały się być nasączone barwą nocnego nieba. Zmieniła też kolor włosów. Zniknęła ponura czerń, za to przefarbowała się na truskawkowy blond o wiele lepiej współgrający z jej delikatnymi rysami twarzy. Otulona w biały sweter z subtelnym wycięciem na biodrze, wymachiwała nogą obutą w brązowy kozak.

Co jak co, ale Noelle nigdy by nie pomyślała, że Trevor i Lyanne będą sobie tak po prostu siedzieć pod drzwiami jej gabinetu, śmiejąc się do siebie jak starzy znajomi.

Gdy już otrząsnęła się z pierwszego szoku, nie mogła powstrzymać ogromnego uśmiechu. Widziała zmianę w swoich pacjentach, ale nigdy by nie pomyślała, że posadzenie ich obok siebie tak bardzo uwydatni zmiany. Chyba, że te zmiany pojawiły się w momencie ich spotkania.

- Cześć. – Uśmiechnęła się, podchodząc, a Lyanne zerwała się z kanapy i rzuciła się jej w objęcia. Noelle poklepała ją po plecach.

- Wróciłam do Londynu! – pochwaliła się dziewczyna z dumą.

- Nie domyśliłam się – odparła z sarkazmem doktor Harris, ale z jej twarzy nie znikała radość – Widzę, że poszłaś o krok dalej, niż zamierzał Lloyd.

- Może po prostu znudził mi się tamten kolor – stwierdziła Dwen i delikatnie spąsowiała, rzucając Trevorowi ukradkowe spojrzenie. Oczywiście nie umknęło to ich lekarce.

- Poczekasz tu chwilę. Z Trevorem załatwimy rozmowę w 15 minut. – Mrugnęła do pacjenta, dobrze wiedząc, że on i ona płoną rumieńcem.

Ach, te zalążki młodzieńczej miłości!

Wyciągnęła klucz i otworzyła drzwi do gabinetu, zapalając światło.

Pod oknem stała choinka, a za jej pozwoleniem, Muria rozwiesiła tu i ówdzie girlandy i lampki. W powietrzu unosił się zapach żywego drzewka dumnie błyszczącego w kącie. Na jego czubku przycupnął aniołek ze złotymi włosami i srebrzystą aureolą.

Ulecz Mnie (Księga Rafała: Kolor Strachu)✅Where stories live. Discover now