Zakład

552 19 3
                                    

Pewnego dnia w lokalu "Candy Burger's and Fries" była miła atmosfera. Akurat był dzień wolny to mieliśmy luz. Chester grał u siebie za sceną na banjo. Mieszkam parę kroków od niego i słyszę jak fałszuje. RAT nie wyłaził z pokoju już pewien okres czasu. Nie wiem co on tam robił. Ale w sumie i tak mówił, żeby przychodzić do niego tylko w razie jakiejś potrzeby. Co ja mogłem robić? Znowu leżałem w tym zasyfionym kącie w Warsztacie, jak zwykle. Pingwin coś robił w kuchni, Blank przechadzał się po całym lokalu, a Candy podrywał Cindy piosenką, którą śpiewa wokoło w dniach, gdy przychodzą goście. Candy śpiewał, śpiewał i wkońcu Cindy powiedziała:

- Candy słuchaj, przestań już śpiewać.
- Dlaczego? Coś ci się nie podoba? - odpowiedział.
- Ciągle śpiewasz dla mnie w kółko tą samą piosenkę. To się robi nudne. Zaśpiewaj coś innego.
- Aleee...ja nie znam innych piosenek.
- Ach... - westchnęła - Wiesz co? Idę się zapytać Old'a (tak na mnie mówiono) czy coś zaśpiewa dla mnie.
- A róbta co chceta. - Powiedział Candy.

Wstała z krzesła i wyszła. Dodał pod nosem:

- Nie wiem, co ty w nim widzisz.

Cindy stanęła przed moimi drzwiami i zapukała nieśmiało. Spytałem się:

- Kto?
- To ja. Cindy.

Wstałem, otworzyłem drzwi i spojrzałem na nią:

- Co się stało? - zapytalem.
- A nic. Ch...chciałam się zapytać, czy coś dla mnie zaśpiewasz.

I się zamyśliłem. Jednak po chwili dodałem:

- Jestem zajęty. Nie mam czasu. Cześć.
-Ale...

I zamknąłem drzwi. Tuż pod jej nosem. Powiedziałem:

- Boże...co ze mnie za debil.

A szczerze mówiąc, to Cindy mi się naprawdę podobała. Była piękna, ale nie umiałem jej tego powiedzieć. Nie wiedziałem jak zareaguję. Tak naprawdę nie byłem zajęty. Poprostu nie chcę, żeby ktoś słyszał jak śpiewam. To moja tajemnica. Otóż, gdy wszyscy jadą na miasto ja zostaję. Idę na scenę i odsłaniam kurtynę. Po co? Za kurtyną znajduje się mały sejfik na kod wmontowany w ścianie, w którym Candy trzyma mikrofon. To był kiedyś mój mikrofon. Sejfik też. Nie zmieniałem kodu od 20 lat więc mogłem w każdej chwili go otworzyć. Na scenę też nie wchodzę, dopiero gdy wszyscy pojadą. 2 dni później RAT zwołał zebranie:

- Słuchajcie. Wybieramy się dziś na miasto. - powiedział - Kto jedzie?
- Ja. - Odpowiedzieli inni
- Gdzie jedziemy? - Spytał się Blank.
- Na Paintball. - Odpowiedział RAT - Old. Jedziesz?
- Jaaaa...nie.
- Dlaczego?
- Nie mam dziś ochoty.
- Okej. Dobra, ktoś jeszcze?

Nikt nie odpowiedział:

- Dobra. Jedziemy.

Kilka minut później pojechali. Ja, korzystając, że nikogo nie ma, poszedłem na scenę, otworzyłem sejfik i wyciągnąłem mikrofon. Jeszcze rozglądnąłem się, czy nikogo nie ma, i zacząłem śpiewać.

Cindy usłyszała jak śpiewałem. Wychyliła się zza ściany i przypatrywała mi się. Nie wiedziałem, że tam stoi. Po chwili wyszła zza ściany i powiedziała do mnie z zaskoczenia:

- Łał. Jak ty ładnie śpiewasz.

Zmieszałem się;

- N...naprawdę?
- Tak. Zaśpiewaj jeszcze raz.
- Nooo...dobrze.

I zacząłem śpiewać, przy czym tanczylismy:

Five Nights at Candy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz