Upgrade i tragedia - rozdział specjalny

266 12 5
                                    

Z perspektywy Candy'ego:

Ja z Cindy ciągle leżeliśmy obok ściany. W końcu jeden powiedział:

- Dobra. Bierzemy je i do fabryki.

Wzięli nas. I nieśli przez ciąg korytarzy. Zapomnieli nas wyłączyć. Gdy wnieśli nas do wielkiej hali zobaczyłem dużo maszyn. Głównie taśmociągów. Przypatrzyli się nam i położyli na taśmociąg. Chwilę potem ruszył. Poruszaliśmy się wolno. Pierwsza stacja. Na de mną wisiały jakieś cztery metalowe łapy. Zakończenia miały od śrubokręta. Przesuwały się w moim kierunku. Potem poczułem jakieś łaskotanie. Szybko się zorientowałem, że odkręcają mój kostium. Gdy wszystko odkręcili poczułem się lżejszy. Taśmociąg znowu ruszył. Druga stacja. Dwie łapy ze śrubokrętami, jedna pusta i jedna z endoszkieletem od bioder do dołu. Zdziwiłomnie to. Dwie łapy ze śrubokrętami zbliżały się do mnie. Dokładnie do biodra. Zaczęli wykręcać mnie od pasa w dół. Odkrecili dół mojego endoszkieletu. Odłączyli kable, które trzymały jeszcze endoszkielet. Gdy, któryś z facetów odłączył kable, poczułem lekkie odrętwienie. Zbliżała się do mnie łapa z dołem endoszkieletu. Przyłożyła mi do dołu ciała, facio podłączył kable, a dwie łapy zaczęły przykręcać dół. Taśmociąg ruszył dalej. Stały jakieś typki. Miały w rękach śrubokręty i kostium od endoszkieletu. No nic. Podjechałem, a oni zaczęli mnie skręcać. Gdy mnie skręcili, wzięli mnie oraz Cindy i zanieśli do pokoju, w którym wcześniej byliśmy. Powiedzieli, że pojedziemy do teatru w Nowym Jorku i wyszli. Powiedziałem do Cindy:
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Jestem trochę odrętwiała. A ty?
- Ja tak samo.
- Słuchaj. Zaraz przyjdę. - powiedziała.
- Gdzie idziesz?
- Poszukać Old'a.
- Dobra. - powiedziałem.

Cindy wyszła.

Z perspektywy Cindy:

Wyszłam. Rozglądałam się, czy nigdzie nie ma ludzi. No nic. Nikogo nie ma. Szłam powoli przez korytarz. Byłam już przy rogu. Wychodzę za róg i wpadłam na jakiegoś faceta. Spanikowałam i wywaliłam jemu petardę w twarz. Upadł i się nie ruszał. Wzięłam go i wwaliłam do szopki na mopy. Szłam dalej. Szukałam go. Nie mogłam znaleźć. Miałam przeczucie, że już go tu nie ma. Zaczęłam płakać. Myślałam gdzie on jest. Jednak coś mnie tknęło, żeby zajrzeć jeszcze do jednego pokoju. Weszłam i powiedziałam:
- Old. Jesteś?
- Cindy? To ty? Tutaj jestem.

Spojrzałam w ciemny róg pokoju. Tak! Znalazłam go! Podbiegłam do niego, scisnęłam i zaczęłam całować. Powiedziałam:
- Jeju. Wy też tu? Jak się czujecie?
- Dobrze. - Odpowiedzieli inni.
- Old myślałam, że was wyrzucili.

Z perspektywy Mojej:

- Nie. Wrzucili nas w ten kąt. Znowu.
- To się ciesz. - powiedziała Cindy. - Ej. Muszę wam coś powiedzieć.
- Co? - Zapytaliśmy się?
- Ja z Candy'm gdzieś jadę.
- Jak to jedziesz? - spytałem.
- Pakują nas do ciężarówki i wiozą nas do jakiegoś teatru.
- CO?! - krzyknąłem - GDZIE?!
- Do Nowego Jorku
- No trudno. - odpowiedziałem.
- Dobra idę już. Zaraz będą nas pakować. Pa kotku. Pa wszystkim.
- Pa kochanie. - odpowiedziałem i dałem jej buziaka.
- Pa. Trzymaj się. - powiedział RAT.
- Pa. - Powiedziała reszta.

Po czym poszła:

- Chester. Masz swoje banjo? - spytał Pingwin.
- Nie. - odpowiedział Chester.
- To dobrze. - rzekł RAT śmiejąc się.

I ja zacząłem się śmiać.

Z perspektywy Cindy:

Wróciłam niezauważona przez nikogo do pokoju:

- I co? - spytał Candy.
- Co? - spytałam.
- No co z nimi.
- Dobrze.
- Aha.

Pięć minut później weszły znowu jakieś typki i wzięli nas. Wynieśli na podwórko i wpakowali do ciężarówki. Zamknęli tył i ruszyli. Jakiś czas później Candy spytał:

Five Nights at Candy'sWhere stories live. Discover now