Fatalna impreza

248 15 12
                                    

Jak już wcześniej wspomniałem, to tylko książka. Tak. Animatroniki piją tu alkohol. Da Fuq? :D
————————————————

- Ej. - powiedział Puppet do reszty w łazienkach - Możecie wyjść. Zobaczcie swoich przyjaciół.

Wszyscy wyszli. Toy'e i stare animatroniki (stare nie były zniszczone). Jak nas zobaczyli... kopary im opadły. Głównie chyba chodziło o mnie, RAT'a i Blank'a:

- O ja pierdziele... - powiedział Toy Bonnie. (Bon)
- Wow. Normalnie jak nie oni. - rzekła Toy Chica (Chi)
- Super. - powiedział Bonnie.

I jeszcze kilku powiedziało komplementy. Podeszła do mnie Mangle. Praktycznie się dotykaliśmy. Lekko cofnąłem tułów i głowę, a ona przejechała dwoma palcami po moim tułowiu i powiedziała:

- Wiesz co? Teraz bardziej mi się podobasz...
- A...ha. Okej. - odpowiedziałem bo mnie zatkało.

Foxy odciągnął ją na bok i powiedział:

- Mangle do jasnej cholery! Co ty robisz?
- Nie gniewaj się. To nie jest to o czym myślisz.
- Mam nadzieję Mangle. Ale coś mi się nie chce wierzyć.
- Jak chcesz.

I poszła gdzie indziej:

- Hej. A może zrobimy imprezę? - spytała Toy Chica.
- Dobry pomysł. - powiedział Toy Freddy (Faz)
- To robimy tak. Freddy, Faz, Bonnie, Bon i Foxy zajmują się karaoke i sprzętem. Ja, Chica, Mangle i Cindy przygotujemy jakiej żarcie. A reszta niech poczeka. Okej? - spytała Chi.
- Jasne. - odpowiedzieli wszyscy.
- No. To do roboty. - powiedziała znowu.

Wszyscy zajęli się robotą. Tylko Puppet, JJ i BB nic nie robili, tzn. Puppet poszedł do warsztatu, a ta dwójka pałętała się po lokalu. A ja z chłopakami (Pingwinem, Chester'em, Blankiem, Candy'm i  RAT'em) pojechaliśmy po jedną rzecz.

Pół godziny później przyjechaliśmy. Gdy tylko weszliśmy do pizzerii przyatakowały nas dziewczyny:

- Gdzie wy byliście? Spytała Chica.
- Mamy coś... - powiedziałem.
- Co takiego? - spytała Cindy.

Wyciągnąłem 2 flaszki wódki, a Candy przyniósł 4 zgrzewki dwunastopaków piwa:

- O kuźwa. - powiedziała Chi.
- Nie za dużo. Naprawdę. Nie przecholujcie. Bo to może się naprawdę źle skończyć. - rzekła Chica.
- Dobra. - odpowiedzieliśmy.
- No. Żarcie gotowe. - powiedziała Mangle.

Po czym weszła na scenę i powiedziała:

- Hej.

Nic:

- Hej!

Nic. Krzyknęła głosem jumpscare'a. Wszyscy się odwrócili:

- Hej. Jest taka sprawa. Kto chce być DJ?

- Ja! - krzyknął Pingwin.
- Ale ty jesteś kelnerem.
- Ale czasem robię za DJ.
- Okej. To co? CZAS SIĘ BAWIĆ!

Krzyk radości u innych. Zaczęła się impreza. Żarcie na stole, alkohol na stole. Czego chcieć więcej? A no właśnie. Półtorej godziny później zabawa nadal trwała. Pingwin puścił na cały regulator i na cały bas "I go not time" The Living Tombstone'a. Mój ulubiony zespół. Ech... Mangle stała w kącie ze mną, RAT'em, Candy'm i Blankiem. Widziałem Chestera. Najebany w trzy dupy. Zapomniałem wspomnieć, że oczywiście miejsce do tańczenia zrobili. Zabrali stoły. Ja napiłem się tak, że pamiętam co robiłem. Ale nie myślałem co robię. Poszedłem do łazienki się odlać. Później słyszę, że ktoś idzie. Wychodzę. Mangle przyszła. Mrugnęła do mnie. Ale... nawet ładna laska:

- Co tam Olduś? - spytała.
- A nic. A co u ciebie?
- Foxy jakoś się teraz mną nie interesuje. Smutno mi jest.
- Aha. A ty kim się interesujesz?
- No więc tak. Jest wysoki, przystojny, i chcę z nim być do końca, życia.
- A kto to jest?
- Domyśl się.
- ...no nie wiem.

Five Nights at Candy'sWhere stories live. Discover now