Druga tragedia

186 11 4
                                    

Ten rozdział będzie z perspektywy Cindy. Wiem, że animatroniki nie korzystają z łazienek ale to tylko książka. Ten rozdział będzie smutny. Od razu mówię. Miłej lektury.

Po zaręczynach poszliśmy do fabryki. Mieliśmy fajne nastroje. Gdy dotarliśmy na miejsce:

- Dziwne. Drzwi są zamknięte. - powiedział RAT.
- Odsuń się. - powiedział Old po czym wyważył drzwi.

Weszliśmy. Szliśmy jakiś kawałek przez korytarze. Raptem usłyszeliśmy czyjś głos:

- Ej! Co tam się dzieje?

Wiedzieliśmy, że to napewno nie był głos animatronika. Był zbyt naturalny, taki ludzki. Podeszliśmy jeszcze kawałek i zobaczyliśmy jakiegoś facia w mundurze ochroniarza. Po chuj nam tu ochroniarz? Popatrzył się na nas i powiedział:

- Dla...? Dlaaaczego ty przytulasz się do niego? - popatrzył się na mnie - Przecież roboty nie mają uczuć.
- Słuchaj ty przerośnięto góro mięsa. Jeżeli nie chcesz tu leżeć i jęczeć z bólu to idź do siebie. - powiedział Blank.

Ochroniarz spierdolił ekspresem. Blank odwrócił się i spojrzał na nas. My się tak na niego patrzymy:

- Co? - spytał.
- Pierwszy raz słyszę od ciebie taki tekst. - powiedział Old.
- Dobra nieważne. - powiedział Blank. - Idziemy.

Poszliśmy. Gdy doszliśmy do naszego pokoju, reszta usiadła aby porozmawiać:

- Idę poszukać łazienki. - oznajmiłam innym - Niedługo wrócę.
- Okej. - odpowiedzieli inni.

Poszłam. Kilka kroków później usłyszałam Candy'ego jak coś mówi do innych:

- Ja też zaraz wrócę. - powiedział.
- Gdzie idziesz? - spytał Old.
- Spróbować nawiązać jakiś kontakt z ochroniarzem.
- Nooo...dobra. - odrzekł Old coś niepewnie.

Candy zobaczył mnie i poszedł faktycznie w kierunku ochroniarza. No nic. Szukałam łazienki dalej. Po około piętnastu minutach nic nie znalazłam. Gdy wracałam do reszty, z jakiegoś pokoju wyskoczył mi Candy. Podszedł do mnie:

- Co tam ciekawego powiesz? - zapytał i objął mnie za tyłek:
- C...Candy? Co ty robisz? - spytałam. - Zabieraj o de mnie te łapy.
- Dlaczego? Wiem, że mnie kochasz. Chcesz tego o czym ją myślę.
- Candy! Ogarnij się! Nie kocham cię. Rozumiesz? I nie chcę tego z tobą! Tylko z Old'em.

Za mną stał jakiś stół. Candy objął mnie jeszcze raz i rzucił się ze mną na ten stół... On... On mnie gwałcił:

- Ca a a andy przestań! - krzyczałam do niego płacząc.

Ale on nie zwracał na mnie uwagi. Robił to co robił:

- CANDY! BŁAGAM CIĘ Ę Ę! PRZESTA A A AŃ!

Prosiłam go, błagałam. A on nic. Wrzasnęłam na cały regulator:

- OOOOOOOLD!!! POMOCY!!!

Tak wrzasnęłam, że miałam spięcie w regulatorze. Po kilku sekundach usłyszałam Old'a:

- Cindy! O mój boże...

Zaczął do mnie biec. Gdy dobiegł, odciągnął Candy'ego, rzucił o ścianę i zaczął bić po twarzy:

- Candy! Ty sukinsynie! Nie daruje ci tego! - Krzyczał.

Rzucił go na podłogę. Zgasło światło, a on zamienił się w "Cat'a":

- SUKINSYNIE!!! TY SZMATO!!! JA CI KURWA TEGO NIE DARUJE!!! ZABIJE CIĘ!!!

Old wziął jakąś cegłę i uderzył trzy razy Candy'ego w głowę. Candy się nie ruszał. Myślałam, że Old go zabił. Candy leżał cały rozpiepszony bo ładniej nie powiem. Miał całą twarz podrapaną, pękniętą, nie miał jednego oka. Old popatrzył się chwilę na niego, po czym wstał i podszedł do mnie. Przytulił mnie i powiedział:

- Cindy. Ja cię przepraszam. To moja wina.
- Nie e Old. To nie e jest...twoja win a a. - mówiłam do niego płacząc.
- Old! Cindy! Gdzie jesteście? - wołał nas RAT.
- Ej! Tu jesteśmy! - krzyknął Old.

Pobiegli do nas i pierwszą rzeczą, którą zobaczyli to był Candy:

- Ja pierdziele! Kto go tak urządził? - spytał Chester.
- A kto mógł? - odpowiedział Old.
- A tak właściwie... To co się stało? - zapytał RAT.
-...C...Candy mnie...zgwałcił...
- Co?! - spytał RAT - Ja pierdole. Co się z nim kurwa dzieje.
- Co ja a a mu zrobiłam...?
- Boże. Kurwa co z niego za skurwiel. - powiedział Pingwin.

Miesiąc później. Candy leży u Puppeta, a ja leżę w pokoju. Na nic nie mam ochoty przez to, co się wydarzyło:

- Kotku... Nie wiedziałem, że... - zaczął Old.
- Skarbie... - przerwałam mu - To nie twoja wina...
- Podejrzewałem, że się tak skończy. Zaczekaj, zaraz przyjdę. - powiedział Old.
- Dobrze.

Old poszedł. Jakiś czas później przyszedł RAT:

- Hej. Jak się czujesz? - spytał i położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Zabierz tą rękę! Nie dotykaj mnie! - krzyknęłam.
- Przepraszam cię. Chyba będzie dobrze jak se już pójdę.

Wstał i zrobił kilka kroków:

- Nie RAT. Nie o to mi chodziło. Wiesz to po tej traumie. Teraz nie lubię, jak ktoś mnie dotyka, nie licząc Old'a.
- Aha. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Dobrze się czuje...Ech...wcale nie. Nic mi się nie chcę, na nic nie mam ochoty. Przez tego sukinsyna. - zaczęłam płakać.
- Nie martw się. - pocieszał mnie RAT - To się już nie powtórzy. Mogę cię przytulić? Na pocieszenie?
- Nooo...dobrze. Ale tylko raz.

RAT mnie przytulił. W tym momencie wszedł Old. Zobaczył nas i ruszył w stronę RAT'a. Odepchnął go w stronę ściany:

- Co ty kurwa jej robisz? Jeszcze ty? - spytał po czym wziął zamach, żeby uderzyć RAT'a
- Nie, Old stój! Poczekaj. RAT mnie tylko przytulił. Pozwoliłam mu. - odpowiedziałam szybko.

Old popatrzył się na mnie, po czym chwilę na niego. Puścił go:

- Przepraszam cię. Wiesz. Dla jej bezpieczeństwa.
- Okej, wszystko w porządku. Też postąpiłbym na twoim miejscu.

Podali se ręce na zgodę:

- Kotku. Pójdziemy się przejść? - spytał Old.
- Do parku? - odpowiedziałam.
- Nie. Po fabryce.
- Dobrze
- To ja was zostawie samych. - powiedział RAT.

Ja z Old'em poszliśmy. Gdy przeszliśmy parenaście metrów...osłupialiśmy. Zobaczyliśmy Candy'ego...a raczej jego ducha. Podszedł do mnie i powiedział lekkim głosem:

- Cindy przepraszam. To nie moja wina...

I zniknął. Spytałam Old'a:

- Old. Tobie też coś tu nie gra?
- Tak. Poczekaj. - odpowiedział i podszedł do telefonu.
- Do kogo dzwonisz?
- Do Puppeta.
- Po co?
- Coś się zapytać.

Old przełączył na głośnik. Był sygnał, po chwili Puppet odebrał:

- Halo? - powiedział Puppet.
- Puppet? To ja. Old.
- Old? Gdzie jesteście?
- W fabryce.
- Jak to w fabryce?
- Nie mam czasu. Później ci to wytłumacze. Ja w jednej sprawie.
- Jakiej Old?
- Candy żyje?
- ...
- Halo? - powiedział Old.
- Nie... Candy...nie żyje...

Mnie i Old'a zamurowało:

- To stąd ten duch. - powiedział Old.
- Jaki duch? - spytał Puppet.
- Ja z Cindy widziałem ducha Candy'ego.
- Możliwe. Dobra ja kończę. Popatrze jeszcze na stan Candy'ego.
- Dobra. Narazie.
- Narazie.

Old odłożył słuchawkę:

- Mój boże... Co ja zrobiłem. - powiedział.
- Broniłeś mnie. - odpowiedziałam.
- Wiem. A...ale nie posunął bym się do takiego czynu.
- No trudno. Nic na to już nie poradzisz.
- Jezu... C...Candy, prze...przepraszam.
- O...Old. Ty...płaczesz? - spytałam zdziwiona.
- Nie. Coś mi wpadło do oka.
- Nie kłam.
- Dobra... Tak. Płaczę. Jak ja mogłem? Jak ja mogłem? Może mieliśmy kilka zgrzytów że sobą, ale ja go lubiłem. Co ja mogę zrobić?
- Niewiem. Nic nie zrobisz. Stało się.
- Tak... Masz rację. Stało się. Nic na to nie poradzimy.

Podobało się? Zagłosuj! Pozdrawiam.
                                      Old_Candy

I przepraszam, że nie pisałem książek z FNaCa i TNaRa. Brakowało mi tzw. Weny twórczej :D Nie miałem pomysłów :(

Five Nights at Candy'sDonde viven las historias. Descúbrelo ahora