5

7.4K 414 26
                                    

Zadaje mężczyźnie ostatni cios. Trafiam prosto w tę jego zamaskowaną twarz. Upada. Ściągam z jego głowy kominiarkę i przyglądam się sinym workom pod oczami i strużce krwi płynącej z jego nosa. Mężczyzna zachowuje resztki świadomości, co wykorzystuje do swoich standardowych pouczeń:

— Kiedy dziewczyna mówi „nie", to znaczy „nie". Rozumiesz? Nie waż się już nigdy tknąć jakiejś bezbronnej kobiety!

Mężczyzna mruczy coś pod nosem, po czym traci przytomność. Może i uważam faceta za dupka i zboczeńca, ale nie mam zamiaru zachowywać się jak totalny zbir. Przeszukuje kieszenie jego kurtki w poszukiwaniu telefonu. Wyciągam go i wybieram numer na karetkę. Po wezwaniu potrzebnej pomocy odkładam komórkę na swoje miejsce i odchodzę.

Już od dwóch tygodni zajmuje się takimi sprawami. Zazwyczaj wieczorami i nocą chodzę po mieście, by dawać nauczkę takim osobom, jak tamten zboczeniec. Dzięki takim poczynaniom trafiłam do telewizji. Zyskałam pseudonim „Angel of Justice"*, a rząd zaczął szaleć. Zwłaszcza Paul Walsh, który uważał, że nie zachowuje się jak superbohaterka, tylko jak zwykły zbir. Zawsze wściekałam się na takie słowa, ale zaraz potem w telewizji pojawiały się ocalone przeze mnie kobiety, mężczyźni, dzieci... Ich wdzięczność była dla moich zszarganych nerwów, jak kojący balsam.

Anna była ze mnie dumna. Gdy tylko zobaczyła w telewizji informacje o „Angel of Justice" zadzwoniła do Klary, by ta przekazała mi gratulacje. Dziewczyna była zdezorientowana, ale nie wypytywała mnie, co takiego zrobiłam, że należą mi się brawa. Sądzę, że uważała, iż zdobyłam pracę i dlatego Anna jest taka szczęśliwa. Owszem. Moje nocne wymierzanie sprawiedliwości można było nazwać pracą.

I pomimo tej sławy, którą zyskałam na całym świecie, to nie zyskałam żadnego kontaktu z Avengers. Zupełnie tak, jakby wcale mnie nie było. Jestem pewna, że o mnie słyszeli. Cały Nowy Jork mówi o nowej bohaterce. Telewizja nie nadąża z wywiadami i programami informacyjnymi. Zyskuje coraz większą sławę, równocześnie dobrą i złą. Zależy, po której stronie stoisz: czy rządu, czy bohaterów?

Ale pomimo tej ciszy, nie mam zamiaru się poddać. Pokochałam to co robię. Ratowanie ludzi, chociaż nie na globalną skalę, jest dla mnie wyzwoleniem. Robienie czegoś dobrego daje mi prawdziwą radość. Jest to cecha, która zapewne brzydzi mojego ojca. Tym lepiej...


Szybko zakładam na swój elastyczny strój, zwykłe ciuchy, po czym zmierzam w kierunku małego sklepiku, dokładnie antykwariatu. Od pewnego czasu poszukuje informacji na temat dziwnego zabójstwa kapitanów. Telewizja dużo o tym mówiła, a i ciała pilotów zbadano. Ale to wszystko nie dało żadnych wyników. Zagadka ich śmierci wciąż nie została rozwiązana.

Ja planuje coś z tym zrobić. Od początku mojej pracy bohaterki zastanawiałam się, jak się za to zabrać. Szukałam informacji w Internecie na temat substancji, które prowadzą do natychmiastowej śmierci. Rozmawiałam na ten temat z paroma Asgardczykami. Oni doradzili mi poszukać pomocy u Thora, który bardziej miłuje ludzi i przez to zna się na nich tysiąc razy lepiej. Problem w tym, że on zniknął. Tak, jak reszta Avengers. Rząd tłumaczył to jako krótką przerwę na ustanowienie dokładnych zasad nadzoru. Na początku nie wierzyłam w ich słowa, dopóki sam Tony Stark ich nie potwierdził.

W końcu pewien z Upadłych Aniołów, przyjaciel ojca, poradził mi poszukać informacji w antykwariatach. Nie powiedział dlaczego, nie mówił na co mam zwracać uwagę, albo o co pytać, ale wysłuchałam jego rady.

I dlatego teraz stoję tutaj. Przed szklaną szybą z napisem „U Donnella". Wchodzę do środka i od razu uderza mnie zapach staroci. Kurz dostaje się do mojego nosa i gardła. Kaszlę cicho, po czym wchodzę głębiej. Na samym końcu małego sklepiku, za wysoką ladą, siedzi staruszek. Uśmiecha się na mój widok i pyta:

Bohaterka Avengers. Age of HydraWhere stories live. Discover now