22

3.4K 227 12
                                    

Chwytam metalowy pręt wystający z wilgotnej ziemi. W powietrzu wciąż unosi się zapach deszczu, a chmury kłębią się nad naszymi głowami. Jeszcze chwila i krople wody znowu spłyną z nieba na ziemię. Ciągnę za metalowy pręt. Moje dłonie ślizgają się po mokrej nawierzchni, a stopy wtapiają w błoto. Pręt lekko drga, ale za nic nie chce się ugiąć.

— Może ja spróbuję? — pyta Wanda. Spoglądam na nią przez ramię i kiwam głową. Puszczam pręt i odsuwam się na bok. Wanda, nie podchodząc do pręta, sprawia, że ugina się do samej ziemi i zatapia w niej z cichym, nieprzyjemnym plaskiem.

Po chwili, przed nami, kawałek terenu zaczyna wibrować. Liście drzew, obrastających teren, szeleszczą. Rośliny powoli uginają się w stronę ziemi, jakby kłaniały się przed swoim władcą. Wymieniamy z Wandą zaniepokojone spojrzenia. Takie wejście nie jest zbyt dyskretne, a my nie chcemy być zlokalizowane przez Hydrę, bądź, co gorsze, przez Avengers.

W końcu ziemia przestaje wibrować. Drzewa się uspokajają. Panuje niezakłócana cisza, która ani trochę mi się nie podoba. Jest nienaturalna, przerażająca.

— Tu jest jakieś wejście! — informuje Wanda i podchodzi szybko do małego, okrągłego włazu. Ruszam za nią. Wcześniej go tu nie było. Czyżby chwilowe trzęsienie ziemi go ujawniło?

— Myślisz, że to to właściwe? — pytam. Po co Hydrze byłoby takie małe wejście? Przecież ich oddziały są wielkie. Do tego, w każdej ich bazie, którą już zwiedziłam, wejścia były ogromne.

— Może tak, może nie. Trzeba zaryzykować. — Patrzy na mnie pytająco, jakby chciała się upewnić, czy jestem na tyle odważna, by otworzyć właz i wejść do środka. — Peter coś ci mówił na temat działania poza prawem?

Czuję się zbita z tropu. Czyżby jej pytające spojrzenie nie miało mnie zawstydzić i pospieszyć? Chodziło jej o Petera?

— Pytał się, czy na pewno wiem co robię — mówię i schylam głowę. Żałuję, że nie mogę zakryć twarzy swoimi włosami, które przed misją związałam w mocnego kucyka. — Odpowiedziałam, że tak, a on, nie popierając mnie, przyrzekł, że niczego nie powie. Ale tylko do jakiegoś czasu. Nie będzie mnie krył w nieskończoność.

Pamiętam ten moment aż za dobrze. Minęło od niego chyba dwadzieścia sześć godzin. Właśnie szłam do Steve'a, aby przekazać mu mapę z zaznaczonymi bazami Hydry, które udało nam się zlokalizować. Po drodze natknęłam się na Petera, który bez słowa wyjaśnienia chwycił mnie za ramiona i zaprowadził do małego pomieszczenia, w którym nie było kamer i podsłuchu. Wypytał mnie dokładnie o tajne spotkanie i plany Kapitana. Na początku udawałam głupią, ale kiedy zorientowałam się, że Peter już o wszystkim wie, zamilkłam. Uznał to za potwierdzenie. Obiecał niczego nie powiedzieć, przynajmniej na razie, a potem odszedł, patrząc na mnie z tak wielkim zawodem, przez który o mało się nie popłakałam.

Teraz Wanda patrzy na mnie, jakby doskonale rozumiała moje uczucia. Nie chcę jednak kontynuować tej rozmowy i wolę się skupić na misji. Tylko po to wróciłam do Niemiec, po tak długiej przerwie.

Otwieram właz. Skrzypi i zacina się, ale tym razem nie chcę korzystać z pomocy Wandy i jej nadnaturalnych mocy. W końcu coś syczy i mogę unieść właz i rzucić na mokrą ziemię obok. Od razu uderza mnie chłód, bijący od miejsca znajdującego się w dole. Pochylam się, by lepiej przyjrzeć się temu co nas czeka, ale widzę tylko nieprzeniknioną ciemność.

— Wchodzimy? — pyta Wanda.

— Wchodzimy — odpowiadam z determinacją i kiwnięciem głowy, po czym wskakuję do środka.

***

Już kilka minut idziemy pustymi, zacienionymi korytarzami. Widocznie ich baza jest opuszczona, albo to sprytna pułapka. Razem z Wandą czujnie rozglądamy się dookoła poszukując jakichś wrogów, zielonych płynów, przyciemnionych świateł zza zamkniętych drzwi. Jednak panuje tu praktycznie całkowita ciemność. Gdyby nie lekko świecące jarzeniówki i maleńka latareczka w moich okularach, nie widziałabym niczego.

Bohaterka Avengers. Age of HydraWhere stories live. Discover now