13

4.6K 277 22
                                    

Schodzę z motoru i patrzę na ponury budynek, dawno już opuszczony i zapomniany przez ludzkość. Kapitan przygląda mu się mrużąc oczy. Jego mięśnie napinają się pod obcisłym strojem. Spuszczam wzrok, ale zaraz potem spoglądam w niebo, wypatrując Falcona i Scarlet Witch. Muszę skupić na czymś myśli.

Opieram się o motor, wciąż wpatrzona w pochmurne niebo. Słyszę kroki Kapitana na kamiennym żwirze. Opiera się o motor obok mnie i pyta:

— Jak to jest?

— Sam powinieneś to wiedzieć najlepiej — mówię i odwracam twarz w jego stronę. Uśmiecham się przyjaźnie, trochę nieśmiało. Kapitan kiwa głową, jakby doskonale zdawał sobie z tego sprawę, po czym odwraca wzrok.

— To takie dziwne uczucie — kontynuuje. — Wiesz, że nie masz już nikogo z tamtych czasów, że wszyscy umarli, albo są bliscy śmierci... Rozumiesz doskonale, że wystarczy wpakować sobie kulkę w łeb lub ulec „nieszczęśliwemu wypadkowi"... A pomimo to żyjesz. — Patrzy na mnie, jakby chciał sprawdzić, czy podzielam jego zdanie. Mrużę oczy, ale nie daje po sobie niczego poznać. — Cały czas masz silne pragnienie życia, chociaż nic cię już przy życiu nie trzyma. Bo wszyscy umarli.

— Nie wszyscy — mówię, a Steve marszczy brwi. — Avengers wciąż tam są. W gruncie rzeczy tworzysz z nimi rodzinę i dobrze o tym wiesz.

— Może i tak... Ale nie czuję, żeby to był mój dom.

Instynktownie dotykam jego dłoni chcąc dodać mu otuchy. Steve przez chwilę wpatruje się w moją rękę, po czym patrzy mi w oczy.

— Może jeszcze odkryjesz w nich swoją rodzinę. A do tego czasu przy życiu będzie cię trzymał obowiązek ratowania świata.

Kapitan uśmiecha się lekko, jakby tylko z grzeczności. Widocznie moje słowa nie dotarły do niego tak bardzo, jakbym tego chciała.

Już mam coś dodać, gdy moją uwagę przykuwa hałas. Spoglądam gwałtownie w niebo i widzę Falcona, który z gracją ląduje przed nami. Od razu zwraca wzrok w stronę mojej dłoni na dłoni Kapitana. Ściągam ją w miarę szybko, po czym odwracam się, aby ukryć rumieniec wypływający na moją twarz. Na szczęście Wanda leci prosto w naszym kierunku i prawdopodobnie nie pozwoli nam na jakieś głupie rozmowy.

— Naprawdę? Stark wysłał nas właśnie tutaj? — pyta Wanda ze złością i ironią w głosie. Patrzę na nią pytająco, ale dziewczyna nie zwraca uwagi na moje spojrzenie i rusza w kierunku wejścia.

— Ostatnio przeszukiwaliśmy to miejsce, aby sprawdzić czy Hydra nie chciała wrócić do starego gniazda — tłumaczy Falcon, stając obok mnie. — Nie dziw się Wandzie. Nic tu nie znaleźliśmy, a Stark nas tu wysyła, żebyśmy stracili czas. Nieco żałosne.

Spoglądam na niego ukradkiem. Za co on tak nienawidzi tego Starka? Gołym okiem widać, że nie darzy go sympatią.

Kapitan podchodzi do Wandy i wspólnymi siłami otwierają duże, betonowo – metalowe drzwi. Prezentacja ich umiejętności wprawia mnie w zachwyt. Ta siła i współpraca... Właśnie dlatego chciałam przyłączyć się do Avengers.

Falcon rusza przed siebie. Kapitan czeka przy drzwiach wpuszczając Wandę do środka. Ruszam za Sokołem i po chwili znajduje się w ciemnym pomieszczeniu, w którym pachnie zgnilizną. Kapitan wchodzi za mną i nieco zakrywa przejście.

— Wanda, światło proszę — mówi Falcon, ale równocześnie sam oświetla sobie drogę.

Wanda unosi rękę, którą otacza czerwona energia. Razem z Sokołem ruszają korytarzem przed siebie. Kapitan i ja idziemy za nimi. Rozglądam się z zaciekawieniem po byłej bazie Hydry. Nie ma tu nic nadzwyczajnego. Budynek z zewnątrz wyglądał koszmarnie, a w środku jest jeszcze gorzej przez ten smród.

Bohaterka Avengers. Age of HydraWhere stories live. Discover now