Już dwie godziny siedzę w laboratorium Avengers i tak jak przez ostatnie trzy dni, nie znalazłam niczego przydatnego. Pocieszającym faktem jest to, że nie jestem jedyną osobą, której nie idzie „eksperymentowanie". Sam Peter i Wanda mają trudności w zorientowaniu się, co było w strzykawce. Co dopiero ja.
Minęło już dziesięć dni, odkąd zaczęłam treningi pod czujnym okiem Avengers. Staram się dawać z siebie wszystko, ale jest to stosunkowo trudne, gdy Iron Man wpatruje się w ciebie badawczym, nieprzeniknionym spojrzeniem. Zdaje sobie sprawę, że chociaż jestem przyjęta na treningi, to nie oznacza to, że będą mnie lubić, czy w ogóle stanę się jedną z nich.
Chociaż jestem tu dosyć długo, nie poznałam wszystkich Avengers. Na wykładach i w laboratorium towarzyszą mi Wanda i Peter. Ćwiczę natomiast ze Steve'em, Tony'm, T i Czarną Wdową. Ta ostatnia jest najbardziej wymagająca, ale przy tym najbardziej skuteczna. Przy niej robię największe postępy, ale Natashy nie ma zbyt często. Jest jedną z tych, co najwięcej pracuje w plenerze.
Rozlega się cichy dźwięk dzwonka. Wszyscy spoglądamy na siebie, po czym odwracamy głowy w stronę dużego ekranu. Twarz Tony'ego zajmuje całą powierzchnię jednej ze ścian. Ma na sobie stylowe okulary przeciwsłoneczne i garnitur. Uśmiecha się na nasz widok i rozkładając ręce mówi:
— Jak miło widzieć was pracujących. Macie już coś? Pajączku?
Patrzę na Petera, który bierze do ręki tablet i włącza go. Kątem oka zauważam jak Wanda przewraca oczami, po czym uśmiecha się sama do siebie. Już od jakiegoś czasu zauważyłam, że Scarlet jest wobec Parkera milsza i bardziej wyrozumiała niż wobec innych. On sam też wydaje się ją lubić, ale on wydaje się lubić wszystkich.
— Hmm... jakby ci to powiedzieć Stark... mamy piękne, nieskazitelne n i c.
Tony'emu rzednie mina. Dobrze, że ma założone okulary i nie każe nam oglądać swoich rozczarowanych oczu. Peter uśmiecha się zaciskając usta w wąską kreskę. Wanda natomiast straciła zainteresowanie Starkiem i wraca do pracy.
— Postarajcie się bardziej dzieciaki. Liczę na was — wskazał palcem na Petera. — Szczególnie na ciebie młody. Co ty tam robisz, że jeszcze nic nie znalazłeś?
Uśmiecha się łobuzersko, a Peter przewraca oczami. Zapewne wie, co za chwilę powie Stark.
— Dwie panienki i ty jeden. Wiem, że to okazja, ale...
Peter wciska jakiś guzik i twarz Starka znika. Patrzę jeszcze przez chwilę na śmiejącego się pod nosem Spider – Mana, po czym wracam do pracy. Rozpuszczam kolejne substancje chemiczne w fiolkach, zgodnie z instrukcją, po czym opisuje zachodzące w nich zmiany. Nie wiem czemu ma to służyć, ale jak dla mnie to nie daje nawet żadnych efektów.
— Parker! Chodź tu! — słyszę krzyk Wandy i szybko spoglądam w jej stronę. Dziewczyna podczas badań nie zajmuje się chemią, a swoją mocą połączoną z technologią Starka. Teraz trzyma przed sobą rozłożone dłonie, w które wpatruje się z tryumfem. — Jesteś głuchy Peter?! No chodź tu!
Chłopak podchodzi do niej ze śmiechem, który jednak nie dosięga jego oczu. Widzę w nich niepewność i zmęczenie. W gruncie rzeczy, on też jeszcze nie dostał się do Avengers i pewnie tak samo, jak ja, traktuje zadanie odkrycia trującej substancji za test.
— Co to? — pyta Peter patrząc na dłonie Wandy.
— Nie wiem, ale to wszystko co w końcu udało mi się wyssać ze ścianek tych strzykawek.
Peter nachyla się nad jej dłońmi i mruży oczy. Kręci głową z niezadowoleniem. Nie wiem, czemu nie cieszy się z odkrycia Wandy. Przecież to pierwsza rzecz, jaka może nam pomóc w odkryciu reszty. Wstaję, ale nie zbliżam się do superbohaterów. Często w ich obecności czuję się obco. Nie nawiązałam z nimi więzi, która pozwoliłaby mi nazwać ich swoimi przyjaciółmi. I chociaż polubiłam Petera, a i on wydaje się nic do mnie nie mieć, to jednak jest to nie wystarczające.
YOU ARE READING
Bohaterka Avengers. Age of Hydra
FanfictionNazywam się Angel. Jak na ironię, bo mój ojciec jest aniołem. A raczej był. Po moich narodzinach upadł i stał się szatanem. I szczerze mówiąc nie wiem czy go nienawidzić, czy kochać. Dzięki niemu jestem nieśmiertelna, wszystkiego szybko się uczę i m...