19

4.1K 271 73
                                    

Stoję przed lustrem i przyglądam się swojemu odbiciu. Jestem ładną blondynką, o lekko zakręconych włosach. Mam niebieskie oczy, ale nieco jaśniejsze niż moje własne. Do tego, t o ciało ma bardziej dziewczęcą budowę. Zniknęła gdzieś moja delikatna opalenizna i została zastąpiona porcelanową, zadbaną skórą.

Czuję się dziwnie w tym ciele. Jestem młodą kobietą, która wygląda na nastolatkę. Prawie w ogóle nie przypominam siebie, a do tego muszę stać się aktorką i całkowicie zagubić swoje ja. Moja zmiennokształtność to zarówno przekleństwo, jak i błogosławieństwo. Jest przydatna, ale pochłania naprawdę wiele energii. Wymaga. Muszę się cały czas skupiać na postaci blondynki, aby nagle nie zamienić się z powrotem w siebie. Połowę nocy poświęciłam na tego typu ćwiczenia, a teraz także cały dzień. Avengers rzucili mnie na głęboką wodę i nie pomyśleli o jakichkolwiek lekcjach pływania. Dopiero co odkryłam swoją moc. Jestem niedoświadczona. Nagle się zagubiłam w świecie, który uważałam za dobrze mi znany.

Słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Podchodzę do biurka i biorę swoją opaskę. Ukazuje się twarz Tony'ego, który właśnie zawiązuje krawat.

— Przygotuj się. Ubierz tę ładną, niebieską sukienkę. Pepper ci ją wybrała. Bądź gotowa za czterdzieści pięć minut.

Opaska przestaje świecić. „Cały Tony" myślę. Krótko i zwięźle. Stanowczo i w pośpiechu. I jak zawsze nie powiedział wszystkiego. Marszczę brwi. Jaka niebieska sukienka? Rozglądam się dookoła, jakbym oczekiwała, że kreacja nagle pojawi się obok mnie. Wtem, słyszę dźwięk rozsuwanych drzwi. Odwracam się gwałtownie. Jednak moim oczom nie ukazuje się wróg, a niebieska, długa suknia. Na chwilę zapiera mi dech. Nigdy nie interesowałam się byciem pięknością, ale to jest coś naprawdę wspaniałego. Dosyć głęboki dekolt. Dwa wycięcia, które miały odsłaniać większą część brzucha. I prześwitująca koronka, która ten dekolt osłania.

Mój zachwyt przerywa młoda, elegancka kobieta. Uśmiecha się szeroko i wchodzi do środka. Kładzie sukienkę na łóżku, a następnie odwraca się do mnie. Jej spojrzenie jest pełne podziwu.

— Wow! Wyglądasz, jak prawdziwa Angelina Carter — mówi i podaje mi dłoń. — Pepper Potts.

— Angel Dare — odpowiadam i powoli przywracam sobie swoje własne ciało. Pepper patrzy na mnie z rosnącą ciekawością.

— Przyniosłam ci sukienkę na bal. — Podnosi gładki, gustowny materiał i przykłada do mnie. Przygląda się uważnie, wykrzywiając twarz, niczym fachowi projektanci. — Pasuje. Na Angelinę Carter też będzie idealna. Z tego co widziałam macie podobny wzrost i sylwetkę. — „Dyskutowałabym na ten temat" myślę z ironią. Uśmiecha się szeroko i podchodzi do toaletki. Kładzie na niej dużą torbę, a zaraz potem wykłada na blat najróżniejszego rodzaju kosmetyki.

— Pozwolisz, że ci pomogę z makijażem? Interesuję się modą, a Angelina, jako sławna urzędniczka, na pewno miałaby na taką imprezę sztab ludzi do przygotowania.

Nieco zbita z tropu kiwam głową i siadam na krześle. Sztab ludzi? Makijaż? W co ja się wpakowałam? Podnoszę głowę i patrzę w lustro. Jeszcze przez chwilę jestem sobą, a potem zamieniam się w piękną urzędniczkę.

***

Wychodzę za Wdową z limuzyny, a raczej za panią Abeną Geman'si, urzędniczką z Afryki, która jako jedna z pierwszych przystąpiła do projektu nadzoru. Na polu czeka na nas czerwony dywan, prowadzący do wielkiej posiadłości. Po bokach stoją paparazzi, a także fani, którzy krzyczą za Avengers. Błysk fleszy co chwila mnie oślepia. Uśmiecham się jednak i pozuje, najlepiej jak potrafię. Wdowa poinstruowała mnie, że Angelina Carter lubi interesujące się nią tłumy. Szkoda, że ja nie za bardzo.

Bohaterka Avengers. Age of HydraWhere stories live. Discover now