Siedziałam na ławce w parku. Nie miałam pojęcia, która była godzina. Telefon zostawiłam w kuchni. Nie płakałam. Nie było sensu. Czułam pulsowanie w ręce. Ściereczka zmieniła barwę na czerwoną, moje spodnie oraz chodnik również. Nie przejmowałam się tym. Latarnie świeciły słabo. Wokół panowała cisza, przerywał ją jedynie mój oddech i bicie serca. Nikogo nie widziałam. Patrzyłam w oddal. Nie czułam nic. Zupełnie, jakbym wyłączyła emocje. Wszystko było mi obojętne.
- Hej, coś się stało? - Usłyszałam nagle znajomy głos. - Lili?! Co ty tu robisz?! Co ci się stało? - zaczął zadawać brunet, pojawiając się obok mnie. Ukląkł i obejrzał dokładnie moją rękę. - Lili, co się stało do cholery?!
- Nie wiedziałam, że taki romantyk potrafi przeklinać - rzuciłam, tym samym wybudzając się z transu.
- Lili, co się stało? - powtórzył pytanie, a ja spojrzałam na zakrwawioną rękę.
- Pokłóciłam się z bratem. - Wzruszył ramionami.
- Co on ci zrobił? Siekierą walnął? - zadał kolejne pytanie, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nożem. I nie fizycznie. Strasznie się na niego wkurzyłam, bo nie...- zaczęłam.
- Czekaj. - Przerwał mi Shawn. - Chodźmy do mnie, wszystko mi opowiesz - dodał i podał mi rękę. Przyjęłam ją z wdzięcznością, po czym wstałam. Mendes objął mnie lekko, a ja wtuliłam się w jego bluzę. Pachniała męskimi perfumami.
- No więc... Wkurzyłam się na niego, bo nie zapłacił rachunków i odcięli nam prąd - westchnęłam.
- Czekaj znowu - ponownie przerwał mi chłopak. - Co w tym złego? I niby czemu on ma płacić? Nie robią tego twoi rodzice?
- Oh... - jęknęłam - Ty nic nie wiesz. Moi rodzice... - Wzięłam głębszy wdech. - Zginęli w wypadku samochodowym kilka miesięcy temu. Zapisali bratu w testamencie dom, lecz on się naćpał i spowodował pożar. Postanowiliśmy się przeprowadzić tutaj.
- Lili, tak strasznie mi przykro. Na pewno jest ci ciężko... Przepraszam. Ja nie chciałem - zaczął chłopak i przytulił mnie mocniej.
- Nic się nie stało - odparłam ze smutnym uśmiechem.
- A co się stało z twoją ręką?
- Kroiłam pomidory na kolację - westchnęłam, ciągle czując ból - I, gdy usłyszałam, że Chris nie zapłacił rachunków, wkurzyłam się... To był czysty przypadek - odrzekłam.
- Tu mieszkam. Zapraszam - oznajmił nagle chłopak, otwierając małą furtkę.
- Czekaj... Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko?
- Nie. Nie ma ich. Wyjechali do Kanady na tydzień. Sprawy rodzinne i te inne pierdoły - zaśmiał się.
Weszliśmy do środka i Shawn zapalił światło. Ujrzałam ładnie przyozdobiony korytarz. Na ścianach wisiało kilka zdjęć. Zdjęłam buty i weszłam głębiej, ujrzałam kuchnię. Blaty były wykonane z ciemnego brązowego drewna.
- Przytulnie tutaj - pochwaliłam.
- Moja mama ma paranoję na temat jednoczenia rodziny i tego, żeby wszystko było przytulne. To strasznie irytujące. - Wywrócił oczami Mendes. - Jesteś głodna?
- Nie, ale napiłabym się herbaty - oznajmiłam - Moja mama miała nawyk, żeby w każdą niedzielę jeździć do babci. Całą rodziną. Kiedyś... Christopher nocował u kolegi i nie wrócił w niedzielę. Ja po raz pierwszy miałam złamane serce i nie chciałam jechać. Pokłóciłam się z rodzicami i poszłam do przyjaciółki. A potem... Dostałam telefon, że rodzice mieli wypadek.
- Szkoda, że jesteś zaklepana - szepnął do siebie brunet, kiedy mnie przytulał.
- Czekaj, co? - zapytałam, odsuwając się od niego.
- Nic, nic - zbył mnie szybko.
- Mów, bo sobie pójdę - zarządziłam. Shawn milczał przez chwilę. Wyłączył wodę i wlał ją do kubków. Po kilku sekundach poczułam mocny aromat pomarańczy.
- Chodzi o to, że... Jakby ci to wyjaśnić? - zapytał sam siebie, drapiąc się po karku. Był ewidentnie zmieszany.
- Im szybciej, tym lepiej. Co to znaczy, że jestem zaklepana? - powtórzyłam jaśniej pytanie.
- Kiedy poznałaś wszystkich chłopaków z Magconu, spotkaliśmy się następnego dnia... I... No wiesz... Gadaliśmy o tobie... I zawsze robimy tak, że... - jąkał się.
- Shawn, mów do rzeczy! - krzyknęłam.
- Spodobałaś się jednemu chłopakowi! - krzyknął z ulgą - Więc nie możemy cię ruszać. Zależy mu.
- Nie jestem jakąś rzeczą! - oznajmiłam.
- Nie, Lili nie o to chodzi... - zaczął chłopak, łapiąc mnie za rękę. Wyrwałam ją.
- A o co?! - wrzasnęłam, po czym wybiegłam z kuchni.
Weszłam przez pierwsze drzwi i trafiłam na sypialnię. Po wyglądzie domyśliłam się, iż należała do bruneta. Zapaliłam światło. Zdjęłam bluzę, którą położyłam na łóżku i otworzyłam kolejne drzwi. Ujrzałam łazienkę. Przemyłam twarz zimną wodą, po czym zmyłam makijaż. Związałam włosy w dwa warkocze. Wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku, zaraz po tym, jak zgasiłam światło. Po chwili usłyszałam, jak drzwi się otwierają. Poczułam, jak materac ugina się lekko.
- Lili, śpisz? - Usłyszałam przy uchu.
- Mhm - mruknęłam, udając.
- Wiem, że nie - zaśmiał się, po czym pociągnął mnie na rękę. Usiedliśmy po turecku.
- O co w tym wszystkim chodzi? Mam już dosyć. Nie chcę mieć chłopaka, nie chcę się zakochać - zaczęłam.
- Posłuchaj mnie uważnie. I tak tego nie zrozumiesz. Jesteś dziewczyną. Dajmy na to przykład... - zamyślił się Shawn - Tobie i Lox spodoba się ten sam chłopak, porozmawiacie ze sobą i jedna odpuści, prawda?
- Jasne - przytaknęłam, jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie.
- Tak jest u nas. Pewien chłopak cię zaklepał. Mówimy tak potocznie - oznajmił.
- Niech będzie. Co nie zmienia faktu, że nie chcę się zakochać. - odparłam.
- Obarczanie się winą nic nie zmieni - zaprzeczył chłopak.
- Shawn, ja po prostu... Nie chcę znowu cierpieć - powiedziałam.
- Obiecuję ci, że nie będziesz - powiedział.
- Ale... - zaczęłam, lecz nie było mi dane skończyć.
- Lili, jesteś młoda. Masz prawo się zakochać. Pierwszy raz ci się nie udało, ale następny może się udać - mówił.
- Mój brat zabiłby mnie, gdyby dowiedział się, że mam chłopaka - przytaczałam nowe argumenty.
- Przestań już. Po prostu się rozerwij i zakochaj - rzekł.
- Nie wiem, czy potrafię...
- Uwierz mi, potrafisz - uśmiechnął się promiennie.
- Więc, kto to jest? - westchnęłam.
- Dowiesz się w swoim czasie. A teraz zapomnij o tym. To wszystko ci się śniło. - Usłyszałam w odpowiedzi.
***********
Jak myślicie? Kto to jest?
~~Zmierzchu :*
CZYTASZ
Lepszy początek || Magcon
FanfictionZawsze wydawało mi się, że życie jest piękne. Szczęśliwa rodzina, przyjaciele, wymarzony chłopak oraz rozwijająca się pasja. Idealnie poukładane życie, prawda? Jedno wydarzenie całkowicie mnie odmieniło. Pociągnęło za sobą kolejne, niczym reakcja ł...