Rozdział 64

702 39 14
                                    


Pocałowałam Jacka w usta. Moje ręce wylądowały na jego klacie.

- Ile Mads może się szykować? - zapytałam, odrywając się od niego. Chłopak jęknął z niezadowoleniem.

- Im dłużej, tym lepiej. Będziemy mieli więcej czasu dla siebie - odparł i zaczął całować mnie po szyi.

- J, przestań. Chcę obejrzeć telewizję - powiedziałam z chichotem, odsuwając się lekko od blondyna.

- Jak było wczoraj na kolacji u twojego nowego sąsiada? - spytał chłopak.

- Świetnie. To naprawdę fajni ludzie - odpowiedziałam, a Johnson zesztywniał.

- A co robiliście? - zadał kolejne pytanie, przytulając mnie mocniej.

- Czy ty jesteś zazdrosny? - zaśmiałam się, odrywając wzrok od ekranu telewizora i kierując go na mojego chłopaka.

- Może trochę - przyznał.

- Jack, miśku, wiesz, że kocham tylko ciebie. Liam jest tylko moim kumplem - oznajmiłam - Tak jak... Cameron, czy Matt. To samo.

- Nie, to nie jest to samo - pokręcił głową blondyn - Camerona i Matta dobrze znam, a Liam... Moim zdaniem jest podejrzany.

- A ty zazdrosny - dodałam, po czym pocałowałam Jacka. Zarzuciłam mu ręce na szyję.

- Jestem gotowa! - krzyknęła Mads - Ym... Nie chcę wam przeszkadzać, ale...

- To nie przeszkadzaj - przerwał jej Jack, jednocześnie odrywając się ode mnie.

- To my już lecimy - rzuciłam i wstałam z kolan chłopaka.

- Odezwę się do ciebie później - powiedział, a ja przytaknęłam. Opuściłyśmy ogromny dom chłopaków. Razem z Madison wsiadłyśmy do mojego samochodu, a ja odpaliłam silnik.

- Już nie mogę się doczekać! - pisnęła Mads - A ty?

- Ja jestem zmęczona po wczorajszym nagrywaniu tego teledysku - westchnęłam - Nie wiedziałam, że całowanie jest takie trudne - dodałam, przypominając sobie, ile razy musieliśmy ćwiczyć jeden pocałunek.

- Johnson wydawał się wniebowzięty - zachichotała czarnowłosa.

- Jemu jest zawsze mało - stwierdziłam ze śmiechem.

- Masz już jakieś plany na święta? - zmieniła temat dziewczyna.

- Chyba zaproszę moją kuzynkę z mężem. A ty? - odparłam.

- Chłopaki jadą do Omaha, do rodziców, więc ja też jadę do rodziny - powiedziała, a ja zaparkowałam przed galerią handlową.

- Gotowa na zakupy świąteczne? - spytałam z ironią.

- Ta... - mruknęła - Zrobiłam sobie listę ludzi, dla których muszę kupić prezenty.

- Ja też. Jest ona bardzo długa - parsknęłam śmiechem i weszłyśmy do ogromnego budynku.

*****************

- Nie wierzę, że wydałam tysiąc dolarów na prezenty! - jęknęłam zmęczona. W rękach trzymałam kilkanaście toreb z różnymi rzeczami dla każdego.

- Dobrze, że to tylko raz na rok - przytaknęła Beer.

- Jedziemy do mnie? - zaproponowałam.

- Jasne. Tylko najpierw muszę jeszcze skoczyć po paczkę. Całkiem zapomniałam o niej - odpowiedziała.

- To ja zajdę do fryzjera - rzuciłam - Spotkamy się na parkingu, ok?

Lepszy początek || MagconOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz