Rozdział 53

737 48 10
                                    

Byłam w świetnym humorze. Z niecierpliwością oczekiwałam zakończenia ostatniej lekcji oraz następnych wydarzeń. Dzisiaj miałam zjawić się w siedzibie Los Angeles, gdzie odbędzie się rozstrzygnięcie konkursu literackiego. Zostałam na niego nominowana. Ja i mieszkańcy Stanów Zjednoczonych z całego kraju. Chciałam wygrać. Naprawdę chciałam. To udowodniłoby, że mogłabym być dobrą pisarką. A nagroda główna to wydanie własnej książki.

- Lili, masz jakiś kontakt z Johnsonem? - zagadnął mnie Carter na lekcji.

- Nie odbiera telefonów i nie odpisuje na SMS-y, ale umówiłam się z nim dzisiaj na to rozstrzygnięcie konkursu - odparłam z uśmiechem.

- Myślisz, że masz szansę? - spytał.

- Zaprosili mnie tam, więc na pewno mam jakąś szansę. Nie wiem czy wygram, ale nadzieja umiera ostatnia - powiedziałam - Widziałeś dzisiaj Mahogany? - zapytałam po kilku minutach.

- Wczoraj Gilinsky się z nią spotkał u niej. Miał dolać tej farby, ale nie odpisuje, więc nic nie wiemy. - Wzruszył ramionami.

- I ja nic o tym nie wiem?! - Podniosłam głos, udając oburzoną.

- Tak szybko to wyszło, a ty wczoraj byłaś zajęta - odpowiedział.

- W takim razie ja też muszę działać - uśmiechnęłam się chytrze, co spotkało się z zaciekawionym spojrzeniem mojego przyjaciela. 

Zerknęłam na nauczycielkę. Była zajęta tłumaczeniem położenia jakichś wulkanów. Z kieszeni spodni wyjęłam telefon, po czym odblokowałam go.

- Fajna tapeta - skomentował Carter, patrząc na zdjęcie moje oraz Johnsona. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Weszłam w wiadomości.

Nie wiem, co mam z tym zrobić!

Dodałam jeszcze zdjęcie, które przedstawiało Nicholasa oraz nieznaną blondynkę.

- Jesteś naprawdę podła. Nie chciałbym zaleźć ci za skórę - stwierdził Reynolds. 

Po kilkunastu sekundach zadzwonił upragniony przeze mnie dzwonek. Szybko zapisałam pracę domową, spakowałam wszystkie rzeczy do torby i wybiegłam z sali. Zamierzałam wrócić do domu z Christopherem, a on zawsze był pierwszy. Pognałam w stronę wyjścia. Na parkingu kręciło się wielu uczniów. W oddali zobaczyłam srebrny samochód, zapalający światła. Sprintem ruszyłam w tamto miejsce. W ostatniej chwili udało mi się sięgnąć po klamkę przy drzwiach pasażera. Wsiadłam, po czym trzasnęłam drzwiami.

- Miałeś na mnie poczekać - fuknęłam, gdy się wygodniej ułożyłam.

- Zapomniałem. - Wzruszył ramionami.

- Pojedziesz ze mną na rozstrzygnięcie tego konkursu, prawda? - zapytałam z nadzieją.

- Chciałbym - westchnął - Ale nie mogę. Muszę się znowu spotkać z tym prawnikiem, ciotka działa szybko. Nie masz się o co martwić. Mam świetny plan.

- Obiecałeś! - krzyknęłam.

- Siostrzyczko, to wszystko przez twoją ciążę. Gdyby jej nie było, byłbym przy tobie - odpowiedział, a ja spojrzałam na brata morderczym wzrokiem.

- To ty ją wymyśliłeś - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

- Pożyczę ci samochód w zamian za to. I będę z tobą duchownie - powiedział, a ja westchnęłam.

- Zgoda - mruknęłam po dłuższym namyśle. 

W ciszy dojechaliśmy na podjazd naszego domu. Wbiegłam do domu, a potem skierowałam się prosto do mojego pokoju. Miałam tylko godzinę, a musiałam jakoś wyglądać. Zjadłam ciastko, które leżało na talerzu, przy okazji włączając muzykę. Weszłam do łazienki, gdzie dokładnie umyłam zęby oraz całą twarz. Zmyłam mocny makijaż. Postanowiłam postawić na naturalność. Spodziewałam się ujrzeć na miejscu samych kujonów z ogromnymi pryszczami oraz grubymi okularami. Weszłam do garderoby. Kilka minut zajęło mi wymyślenie odpowiedniego stroju. Zdecydowałam się na białą koszulkę i czarną spódnicę. Do tego założyłam podobnej barwy marynarkę. Wysłałam krótkiego smsa do Jacka, po czym usiadłam przed toaletką. Lekko zakręciłam włosy lokówką i związałam je w kucyka, wypuszczając kilka pasm. Użyłam tuszu do rzęs oraz cienia do powiek. Usta podkreśliłam błyszczykiem. Spod łóżka wyjęłam nieduże pudełko. Otworzyłam je i ujrzałam szpilki, które dostałam od mojej mamy, jeszcze zza czasów jej życia. Dokładnie pamiętałam słowa, które mi wtedy powiedziała: "Pamiętaj. Te buty zakładaj za każdą okazję, którą uznasz za niepowtarzalną." To z pewnością było wydarzenie, które już nigdy w życiu mogło się nie powtórzyć. Założyłam je z promiennym uśmiechem na twarzy. Do niedużej torebki włożyłam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam poważnie i o taki efekt mi chodziło. Szybko zeszłam na dół. Wypiłam wodę z butelki, po czym skierowałam się na korytarz. Sięgnęłam ręką po kluczyki od samochodu, jednak ich nie wyczułam.

Lepszy początek || MagconOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz