Rozdział 2

135 14 1
                                    

 Matthew McKenzie? Kuzyn? Dlaczego u licha nic o nim wcześniej nie słyszałam? No i co stało się ze Stuart'em? 

Nie wiem czy to przez długi lot czy strefę czasową, a może po prostu zmęczenie, ale nie jestem w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Jestem jak osłupiała, nie mogę oderwać od niego wzroku. Nazwać go niesamowitym to zdecydowanie za mało. Matthew McKenzie to uosobienie brytyjskiej perfekcji. Niestety już znam ten typ, myśli że jak ma ładną buźkę i kupę kasy to może mieć wszystko. Arogancja aż z niego kipi. 

Tak bardzo skupiam się na rozgryzaniu jego osobowości, że nie odnotowuję iż stoi tuż przede mną, z wyciągniętą ku mnie dłonią. Nim zdołam cokolwiek zrobić, nachyla się ku mnie i całuje w policzek.

Co jest kurwa! Krzyczę w duchu, ale nadal jak zaczarowana nie wykonuję żadnego ruchu. O Boże czy on właśnie całuje mnie w policzek? Jestem w szoku. Co tu się u diabła dzieje?

Po chwili, która wydawałaby się trwać wiecznie, Matthew wreszcie się ode mnie odsuwa. Na ustach igra mu cwaniacki uśmiech, jakby wiedział co przed chwilą ze mną zrobił.  Och co za idiotka! Totalna idiotka, idiotka do kwadratu. Mentalnie wymierzam sobie kopniaka. Jak mogłam dać się tak omamić. To do mnie nie podobne. Zazwyczaj jestem obojętna, i zbyt mocno stąpam po ziemi by pozwolić sobie na takie odpływy. 

- Miło cię poznać Blueee - szepcze mi do ucha Matthew, przeciągając sylaby mojego imienia.

Natychmiast szarpię się do tyłu i przyjmuję postawę gotową do akcji. Pan piękniś jeszcze nie wie z kim ma do czynienia. 

- To ty jesteś tym lokajem? - pytam uśmiechając się zbyt słodko.

Mina mu rzednie. Prycha i już ma coś powiedzieć gdy do rozmowy włącza się Amy. 

O, to ona nadal tu jest? Przez jej aroganckiego kuzyna całkowicie o niej zapomniałam. Kurde co ze mnie za przyjaciółka?

- Bee Bee no co ty! Przecież ci powiedziałam, że to mój kuzyn! - mówi marszcząc brwi Amy.

- A tak w ogóle to co ty tu robisz Matt? I czemu nie ma tu Stuarta? - pyta zaintrygowana Amy.

- Och, mama nic ci nie wspominała? Stuart to prawa ręka mojego ojca, dziś rano musiał zawieść go do Manchesteru na pewną konferencję, dlatego ja go zastępuje - mówiąc to nie odrywa ode mnie wzroku. Momentalnie się chmurze. Cholera nie wiem co w nim jest, ale ten facet strasznie mnie irytuje. Jakby potrafił zapalić we mnie niewidzialny czerwony guzik. To strasznie frustrujące, gdy tak wiele emocji naraz przez ciebie przepływa. 

- Spóźniłeś się - warczę, łypiąc na niego. Kątem oka dostrzegam zszokowaną minę Amy. 

- Blue? - mówi unosząc brew.

- Huh przepraszam, ale chyba długo nie czekacie prawda? Musiałem załatwić kilka ważnych spraw przed wyjściem z firmy dlatego trochę się spóźniłem - tłumaczy Matt. Taa, pewnie bzykał jakąś naiwną lalunię. Cholera skąd mi się to bierze? W ogóle co mnie interesuje co on robi? Muszę przestać, natychmiast. 

- Cokolwiek - mruczę.

- Nic się nie stało kuzynie, prawie w ogóle nie czekałyśmy, nie przejmuj się - mówi Amy uśmiechając się i ściskając jego ramię. 

- Okej to co, gotowe do drogi? - pyta z uśmiechem Matt biorąc walizki Amy i sięgając po moje. Odruchowo się odsuwam. 

- Poradzę sobie - mówię. Patrzy na mnie przez chwilę, jakby próbował rozgryźć największą zagadkę swojego życia, a następnie otrząsa się i mówi.

the Storm in her eyes (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz