Rozdział 8

69 7 1
                                    

Słowa Amy odbijają się echem w mojej głowie, jeszcze przez dobrych kilka minut.

Była w ciąży?

Ale jak to? To nie może być prawda. Powiedzieć, że jestem w szoku to zaprzeczenie roku. Jestem sparaliżowana, nawet nie wiem co mam teraz zrobić, jak się zachować. Mój mózg ma trudności z przyswojeniem tej informacji. Przecież ona miała wtedy piętnaście lat, no i co stało się z jej dzieckiem?

- Amy powiedź, że to jakiś żart - szepczę przytulając ją do siebie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że tak mógł zakończyć się jej związek z Drew. Przez przypadek otworzyłam puszkę Pandory i teraz tego żałuję.

- Chciałabym, ale ... - nie jest wstanie dokończyć, jej ciałem wstrząsa kolejny szloch. Przytulam ją mocniej do siebie i głaszczę po plecach. Musi się uspokoić, jej ból łamie mi serce.

- Już dobrze malutka, jestem przy tobie - szepczę w jej włosy a do moich oczu napływają łzy. Biedna Amy, nawet przez myśl mi nie przeszło.

Pozwalam jej się wypłakać, w ciszy mocno ją przytulając. Wiem, że tego teraz jej potrzeba, i chodź w mojej głowie kłębi się masa pytań, wiem że ona nie jest gotowa by udzielić mi na nie odpowiedzi.

Tak więc nie drążę tematu, po prostu jestem i oferuje jej wsparcie jakiego potrzebuje.

Po jakimś czasie Amy przestaje płakać a jej ciało powoli się relaksuje. Delikatnie odsuwam ją od siebie i zerkam na jej rozmazaną, smutną twarz. Tak bardzo jest mi jej szkoda.

- Am's już dobrze nie wspominajmy więcej o tym. Pamiętasz co obiecałyśmy sobie przed przylotem tutaj? Odetnijmy się od wszystkiego, zapomnijmy i po prostu bądźmy, dobrze? - ocieram jej twarz i zerkam na nią z wymuszonym uśmiechem.

Muszę jakoś przywrócić ją do życia. I chodź w mojej głowie kłębi się masa pytań, zarówno dotyczących dziecka jaki całej reszty, to jednak w głębi serca wiem, że chyba nie jestem gotowa na usłyszenie odpowiedzi.

Amy bierze głęboki wdech i posyła mi niewielki uśmiech. To już jakiś postęp ale jeszcze nie to czego potrzebuję. Musi wrócić dawna Amy, dlatego bez zastanowienia rzucam pierwsze co mi ślina na język przyniesie.

- Matt chce byśmy byli przyjaciółmi - wypalam.

Nie wiem co mnie napadało, ale wyraźnie zainteresowało to moją przyjaciółkę, która zmarszczyła lekko brwi i zaczęła przyglądać mi się z większą uwagą.

- Jak to przyjaciółmi - pyta autentycznie zainteresowana.

- No tak, zaproponował mi to wczoraj wieczorem, po tym jak wyszłaś z mojego pokoju. A swoją drogą to było chamskie małpo i wiem co próbujesz zrobić - udaje wkurzoną co wreszcie wywołuje prawdziwy uśmiech na twarzy mojej przyjaciółki.

Uf misja zakończona pomyślnie.

- Nie rozśmieszaj mnie Bee, Matt chce przyjaźni? - mówi z niedowierzaniem w glosie.

- Nie wierzysz? Sam o to poprosił, może boi się o swój związek z blondi - mówię poirytowana.

- Zaraz czekaj, jaka blondi?

No tak, teraz to naprawdę się wkopałam, a niech mnie.

- Blondi z klubu, jego dziewczyna.

- O czym ty mówisz Blue. Matt nie ma dziewczyny - odpowiada stanowczo Amy.

Jak to nie ma?

- No chyba jednak ma. Widziałam go z nią w klubie.

- Naprawdę? Dziwne - szepcze pod nosem Amy. Sprawia wrażenie naprawdę zdziwionej.

the Storm in her eyes (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz