Rozdział 10

86 7 1
                                    


Nie wiem ile czasu mija odkąd trwamy tak w kompletnym bezruchu.
Ja z rękami owiniętymi wokół szyi Ethana, a on z twarzą zakopaną w moich włosach. Stopniowo jego oddech wyrównał się, a początkowy szok wywołany moją reakcją ustąpił miejsca wyciszeniu.

Nie żałuję tego co zrobiłam, bo wiem że on tego potrzebował. Fakt nie znam go, nie znam też jego historii, ale w żaden sposób nie zmienia to faktu, że nikt nie zasługuje na takie traktowanie.

Powoli odsuwamy się od siebie na bezpieczną odległość. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak blisko siebie byliśmy. Cholera nie dobrze.

Zerkam niepewnie na Ethana, którego twarz na pierwszy rzut oka wydaje się pusta i bez wyrazu. Ale kiedy uważniej przyglądam się jego ciemnym oczom dostrzegam w nich smutek i zagubienie. Jest niczym mały chłopiec, który pogubił się w całym tym ferworze kłamstw i oszustw.

Znów mam ochotę go przytulić i pocieszyć, zapewnić że wszystko będzie dobrze, i że jakoś damy sobie z tym radę. Nie mam pojęcia skąd mi się to wszystko bierze, ale ten chłopak wzbudza we mnie ciepłe i opiekuńcze uczucia.

Moje rozmyślania przerywa dźwięk odsuwania krzesła. Natychmiast powracam do świata rzeczywistości i całkowicie odsuwam się od Ethana, wracając na swoje miejsce.

Odwracając się w kierunku osób siedzących przy stole widzę wychodzącą z jadalni Beatrice. No jakże by inaczej, najlepiej ulotnić się z dala od źródła problemu.

Nie pewnie zerkam na resztę domowników i dopiero teraz dociera do mnie jak musiało wyglądać to co przed chwilą zrobiłam. Wszystkie pary oczu zwrócone są w kierunku moim i Ethana.

Cholera.

Siedząca obok mnie Amy nie ukrywa swojego zaskoczenia. Jej oczy omal nie wyskakują z orbit, za to babcia Cecilia patrzy na nas załzawionym wzrokiem. Jednak to nie ich spojrzenia najbardziej przykuwają moją uwagę. Robi to Matt, który wpatruje się we mnie ze zbolałą miną.

Cholera, idiotka ze mnie. Co ja sobie myślałam? Jak to musiało wszystko wyglądać? Przecież ja jestem tu zupełnie obca. Nie znam ich a oni nie znają mnie, to wszystko jest takie pokręcone.

Czuję jak na moje policzki wypływa krwisto czerwony rumieniec. Nienawidzę skupiać na sobie uwagi, wolę raczej pozostawać w cieniu. Nigdy nie byłam dość odważna jako dziecko. Zawsze miałam ten kompleks niewystarczająco dobrej by być chcianą i chodź wydawałoby się, że już dawno z tego wyrosłam, to rysy nadal jednak pozostają.

Zerkam ponownie na bruneta, który tym razem wpatruje się w swoje dłonie, mocno zaciskając szczęki. Wygląda jakby coś go gryzło, a mnie intryguje co jest powodem jego zachowania. Dlaczego tak na mnie patrzył? Jakby widok mnie i jego brata sprawił mu ból. Przecież to niedorzeczne.

Moją uwagę zwraca babcia, która ostrożnie wstaje od stołu i powoli podchodzi do Ethana. Następnie obejmuje mocno jego ramiona i przytula do siebie, składając czuły pocałunek na jego głowie. Widok ten na powrót kruszy moje serce. Ta kobieta ma w sobie tyle miłości i dobroci, że aż trudno uwierzyć, że mieszka pod jednym dachem z Henrym i Beatrice. Widać jak  bardzo kocha swoich wnuków, zarówno Amy jaki Ethana i Matta. To złota kobieta.

Niespodziewanie jej drobna, ciepła dłoń ląduje na moim ramieniu, a kobieta posyła mi wdzięczny uśmiech. Nie musi tego robić, bo ja nie oczekuję od nikogo podziękowania, po prostu zrobiłam to co uznałam za, słuszne.

- Chodź synku, chcę z tobą porozmawiać - szepcze babcia poklepują Ethana po ramieniu. Chłopak niczym w transie wstaje i z beznamiętnym wyrazem na twarzy rusza za babcią.

the Storm in her eyes (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz