Rozdział 3

115 11 4
                                    

 Po raz kolejny w tym dniu stoję lekko oszołomiona, nie mogąc odnotować co tak naprawdę się stało. Zachowanie bruneta jest co najmniej irytujące. Ten facet zdecydowanie na za dużo sobie pozwala w stosunku do mnie. Jeśli myśli, że swoim zachowaniem mnie onieśmieli to grubo się myli, nie z takimi miałam już do czynienia.

- Blue pośpiesz się - ponagla mnie Amy, gestem ręki pokazując bym do niej dołączyła.

Szybko porzucam myśli o irytującym kuzynie i ruszam schodami na górę. Tuż przed ogromnymi dwuskrzydłowymi, brązowymi drzwiami stoi bardzo elegancka kobieta. Na oko po czterdziestce, choć w sumie trudno to stwierdzić, ze względu na jej styl ubioru. Kobieta ma na sobie dwu częściową, czarną z białymi wstawkami garsonkę, która niewątpliwie uwydatnia jej szczupłą figurę . Do tego czarne lśniące, czółenka na niezbyt wysokim obcasie. Jej wypielęgnowane blond włosy starannie upięte w niskiego koka z tyłu głowy idealnie kontrastują z jej głębokimi brązowymi włosami. Wygląda nienagannie, wręcz onieśmielająco, jakby swoim strojem chciała powiedzieć wszystkim dookoła, kto tu rządzi. Nie ma makijażu a jej twarz przypomina posąg, bez wyrazu i emocji. To musi być Beatrice McKenzie.

- Mamo - jako pierwszy wita się z nią Matt, całując ją w policzek a następnie znika gdzieś za teraz już otwartymi drzwiami.

- Ciociu Beatrice - mówi wesoło Amy podchodząc do kobiety. Ja natomiast trzymam się lekko z tyłu. To powinien być ich czas, długo się nie widziały, nie chcę zakłócać ich chwili.

Amy przytula kobietę, zaskakując ją tym, co odbija się na jej posągowej twarzy. Po chwili jednak szybko się opamiętuje i delikatnie oddaje uścisk, lekko poklepując Amy po plecach.

- Amelio. Witaj w domu dziecko. - ogłasza uroczyście ciotka, odsuwając od siebie Amy.

- Miło cię widzieć ciociu, nic się nie zmieniłaś, lata ci służą - mówi Amy, a ja zastanawiam się co tak naprawdę miała na myśli moja przyjaciółka, bo z tonacji jej głosu wyraźnie można odczytać, że jej słowa mają podwójne znaczenie.

- Za to ty z całą pewnością wyrosłaś młoda damo - mówi protekcjonalnie ciotka, bacznie lustrując wzrokiem Amy. Cholera! Ta kobieta jest jakaś dziwna. Jej postawa i wygląd są wręcz antagonistyczne, a sposób wysławiania się sugeruje jakby miała się za kogoś znacznie lepszego od innych. To nie zwiastuje nic dobrego.

- Ciociu pozwól, że ci przedstawię mojego gościa. To moja przyjaciółka Blue - mówi Amy odwracając się w moją stronę. Teraz baczne spojrzenie kobiety przeszywa mnie na wylot. Mam wrażenie jakby za wszelką cenę starała się mnie rozgryźć. Nie miłe uczucie.

- Dzień Dobry Proszę Pani - mówię potulnym głosem, wysuwając się lekko na przód. Ta kobieta mnie onieśmiela.

Na moment zapada cisza, która zdawałaby się trwać wiecznie, póki ciotka nie przerywa milczenia.

- Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiać problemów - mówi z przekąsem po czym odwraca się napięcie i rusza w głąb pałacu.

- Proszę za mną dziewczęta, lokaj zajmie się waszymi bagażami, a ja w tym czasie pokarzę wam wasze pokoje.

Co? Cholera a to suka. Jak mogła? Nawet mnie nie zna.

- Daj spokój Bee, olej ją to wiedźma. Damy sobie z nią radę - szepczę do mnie Amy chwytając mnie za rękę i ciągnąc do środka.

Jak tylko znajdujemy się w środku, uderza we mnie bogactwo wnętrza. Tuż przed nami rozciągają się kolejne długie kręte schody, które dominują w całym pomieszczeniu. Wnętrze poraża swoją przestronnością, na ścianach wiszą wielkie malownicze obrazy w pozłacanych ramach. Meble w iście królewskim stylu, kominek oraz porcelanowe zastawy. Wszystko sprawia, że kurczę się w sobie. Pomieszczenie jest ogromne, a przepych z jakim urządzono wnętrze wręcz onieśmiela.

the Storm in her eyes (PL)Where stories live. Discover now