Rozdział 11

85 7 2
                                    

Początkowo mój ruch zaskakuje go, co powoduje że trwamy w kompletnym bezruchu przez kilka, zdawałoby się długich sekund. Tylko nasze usta są złączone.

Przymykam oczy i rozkoszuję się tym niesamowitym uczuciem, które sprawia, że moje serce bije dwa razy szybciej niż zazwyczaj.

Kiedy już mam zamiar się od niego odsunąć, on niepodziewanie kładzie swoją dłoń na moim karku skutecznie mnie unieruchamiając. Następnie jego usta zaczynają się poruszać w błyskawicznym tempie. Miażdży moje wargi swoimi, odbierając mi oddech.

Jestem dokładnie tam, gdzie pragnę być. Jego język muska moją dolną wargę, szukając wejścia, którego mu nie odmawiam. Wpuszczam go do moich ust, nasze języki ścierają się w pojedynku, jego wargi są gorące, język giętki, acz nieustępliwy. Zarzucam mu ramiona na szyję, by przyciągnąć go bliżej. W tej chwili nie liczy się nic poza nami.

Z jego ust wyrywa się niski jęk, obiema dłońmi obejmuje moją głowę, ich wnętrza opiera na moich kościach policzkowych. Z moich ust wyrywa się jęk protestu, gdy przerywa pocałunek. Jego ramiona unoszą się i opadają, gdy walczy o każdy oddech, opiera czoło na moim, zaciskając powieki. Wygląda, jakby cierpiał.

- Naprawdę próbowałem - szepcze, chyba sam do siebie gdyż jego oczy nadal są zamknięte. Cholera, co ja najlepszego narobiłam. On ewidentnie wygląda jakby tego żałował.

- Ja... - odsuwam się od niego, sprawiając że jego wzrok ponownie koncentruje się na mnie. - Przepraszam, nie powinnam... - jest mi tak strasznie wstyd. Co ja sobie do cholery myślałam?

Czuję jak na moje policzki wypływa krwistoczerwony rumieniec. Mam ochotę zapaść się po ziemię. Muszę się stąd wydostać, i to jak najszybciej.

Próbuję wstać, ale jego silne ramiona skutecznie mnie unieruchamiają.

- Hej dokąd to? Nie żałujemy - mówi z uporem ściskając moje nadgarstki. Jego słowa mnie zaskakuj. Nie żałujemy?Ale jak to? Przecież przed chwilą sam wyglądał jakby to był błąd a teraz co? Cholera już nic nie rozumiem.

- Posłuchaj Blue. Ja naprawdę nie chciałem by do tego doszło. To znaczy chciałem, ale teraz... - zerka na mnie wciąż ściskając moje nadgarstki. Jego twarz wyraża rezygnację. - Teraz będzie tylko gorzej. Ja...nie powstrzymam się już - mówi przybliżając się do mnie z powrotem. Jego dłonie ponownie obejmują moją twarz. - Już nawet nie chce - szepcze, wpatrując się w moje oczy.

Cholera on ma rację. Teraz będzie tylko gorzej. Jak ja sobie to do diabła wyobrażam, przecież za dwa miesiące już mnie tu nie będzie. To nie ma najmniejszego sensu, związek nie wchodzi w grę.

Ale nie umiem trzymać się od niego z daleka.

- Coś między nami jest - szepczę. - Nie wyobraziłam sobie tego.

- Coś między nami jest - potwierdza cicho. Wyraz jego oczu zmienia się od niepewności do całkowitej satysfakcji. - Nie chcę z tym walczyć - mówi z uporem przyglądając się mojej twarzy. Wygląda jakby czegoś w niej szukał. Tylko czego? Potwierdzenia, że czuję to samo? Chyba wyraziłam się dość jasno już wcześniej.

Jedno jest pewne musimy coś postanowić. Nie możemy się obydwoje tak męczyć, zwłaszcza że tak nas do siebie ciągnie. Oczywiście zakochanie się w sobie jest niemożliwe. Owszem pociąga mnie i pragnę go jak nikogo przedtem, ale jestem realistką. Za dwa miesiące wrócę do Los Angeles a on zostanie tutaj jako przyszły właściciel największej w Londynie sieci banków. Pochodziliśmy z zupełnie innych światów, nie byliśmy sobie pisani.

Ale jestem też hipokrytką. Co jeśli już nigdy do nikogo nie poczuję tego co teraz czuję do niego? Co jeśli nigdy nie dowiem się jak by to było spróbować? Nie chcę żyć z poczuciem winy, że tego nie wykorzystałam, że nie spróbowałam. Zbyt wiele już w życiu straciłam. Czas brać byka za rogi.

the Storm in her eyes (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz