Rozdział 9

75 8 0
                                    

Punktualnie o 18 wraz z Amy schodzimy na dół na rodzinną kolację. Jak się okazuje w jadalni znajduje się już część domowników.

Przy stole, u jego szczytu siedzi babcia Cecilia, która o dziwo wydaje się być pogrążona w rozmowie z panem Henrym. Oboje wyglądają nadzwyczaj normalnie, niczym matka z synem, a to z kolei  niezmiernie mnie dziwi zważywszy na fakt, jak ten faceta potraktował dziś rano Matta.

A skoro już o nim mowa, to również siedzi przy stole, ale nie uczestniczy w rozmowie. Wręcz przeciwnie, wydaje się pogrążony we własnych myślach.

- Dobry wieczór wszystkim - odzywa się Amy, kiedy tylko przekraczamy próg jadalni.

Wszystkie pary oczu natychmiast zwracają się w naszym kierunku. Przelotnie łapę spojrzenie Matta, który posyła mi delikatny uśmiech.

A więc wracamy do przyjacielskich stosunków.

Nie ukrywam, dezorientuje mnie jego zachowanie. Najpierw do mnie zarywa, potem proponuje przyjaźń, jeszcze później ucieka, a teraz się do mnie uśmiecha. Ciężko mi go rozgryźć.

Amy zajmuje miejsce po prawej stronie stołu obok Matta, a ja siadam obok niej.

- Amy miło cię widzieć dziecko - odzywa się protekcjonalnym tonem Henry.

- Ciebie też wuju. Bardzo za wami tęskniłam - mówi uprzejmie Am's posyłając mu delikatny uśmiech.

- My za tobą też, za wami wszystkimi. Mam nadzieję, że moja siostra i szwagier mają się dobrze - nie pyta stwierdza, a cała tonacja jego głosu jest szorstka i wymuszona.

- Bardzo żałowali że nie mogli przyjechać razem ze mną. Ale obiecywali niedługo was odwiedzić.

- To byłoby cudownie kochanie. Tak bardzo tęsknię za moją córką - odzywa się z, nutką wzruszenia babcia Cecilia. Widać że staruszka bardzo przeżywa to rozstanie.

- Zawsze to ty możesz ich odwiedzić babciu. Kiedy ostatnio wyjeżdżałaś poza kraj? To by była idealna okazja - wtrąca się do rozmowy Matt.

- Och synku to już nie dla mnie, poza tym boję się, że mogłoby mi się tam za bardzo spodobać i co wtedy zrobili byście tu beze mnie - zaśmiała się pani Cecilia popijając kieliszek czegoś czerwonego. Wino? Nalewka? Nie jestem do końca pewna.

- My jak my, ale pan Harold na pewno by na tym ucierpiał - żartuje jej wnuk wywołując w nas wszystkich śmiech.

Dopiero teraz orientuję się, że przy stole nie ma jeszcze starszego pana. Dziwne bo zazwyczaj on i babcia są nierozłączni.

- Obawiam się że masz rację kochanie - śmieje się babcia poklepując z czułością Matta po policzku. - Blue dziecko jak ci się podobała posiadłość? - zwraca się do mnie pani Cecila, uśmiechając przyjaźnie.

Już mam odpowiedzieć kiedy do rozmowy wtrąca się Henry.

- A kim jest Blue? - pyta beznamiętnie zwracając się ku mnie.

Naprawdę dopiero teraz mnie zauważył?

- Och to moja wina. Wujku to moja przyjaciółka Blue June Carter, przyjechała razem ze mną - odzywa się Amy gestykulując rękami.

- Blue? To w ogóle jest imię? - pyta szorstko mężczyzna przyprawiając mnie o drżenie. Jego głos jest pozbawiony emocji tak jak  twarz, a oczy wydają się nadzwyczaj martwe.

Słowa mężczyzny wywołują u mnie złość i oburzenie. Nie dość że nie lubię swojego imienia to jeszcze on mi to wytyka. Cóż nie pozwolę z siebie kpić.

the Storm in her eyes (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz