1. Rozdział 1: Mój szef - Malfoy

16.8K 720 686
                                    

Ostatni piątek czerwca w tym roku był wyjątkowo pięknym dniem. W przeważnie pochmurnym i chłodnym Londynie świeciło słońce, a niebo było bezchmurne. Lato zapowiadało się na wyjątkowo ciepłe i słoneczne, na co szczerze liczyły dzieci, którym właśnie zaczynały się wakacje. 

Na peronie 9 3/4 na dworcu King's Cross zebrał się tłum ludzi, w większości stęsknionych rodziców. Panował tam ogromny gwar, co było cechą charakterystyczną tego miejsca. Z różnych stron słychać było przechwały dumnych rodzicieli, którzy licytowali, czyje dziecko miało lepsze oceny, było mądrzejsze, miało mniej szlabanów lub strzeliło więcej bramek w trakcie sezonu Quidditcha. Harry Potter i Ron Weasley, którzy w tym roku także przybyli na peron, czuli się dziwnie. Zupełnie nie pasowali do obrazu zatroskanych, stęsknionych ojców, nie mogących doczekać się powrotu swojego dziecka. Trzymali się na uboczu, gdzie było zdecydowanie więcej przestrzeni osobistej, tak bardzo cenionej przez ludzi, kiedy tak wiele osób znajdowało się w jednym miejscu w jednej chwili.

Kilka minut po ich przybyciu, na peron wjechał dobrze im znany, czerwony pociąg. Rodzice zaczęli pchać się do przodu, chcąc jak najszybciej zobaczyć swoje pociechy po długiej rozłące. Harry wraz z Ronem nadal stali na uboczu, dobrze wiedząc, że zostaną odnalezieni. I rzeczywiście, nie minęły dwie minuty, jak zobaczyli dwie dziewczyny zmierzające w ich kierunku. 

– Cześć – przywitały się równocześnie.

Ginny niemal od razu rzuciła się w ramiona Harry'ego. Bardzo stęskniła się za swoim chłopakiem, którego – nie licząc ubogiej przerwy świątecznej – nie widziała przez dziesięć miesięcy. Rozłąka była dla nich bardzo ciężka, dlatego niewyobrażalnie cieszyła się na powrót do domu. W tym czasie Hermiona podeszła do Rona i przytuliła się do niego na przywitanie. Panna Granger także niewyobrażalnie stęskniła się za swoimi przyjaciółmi. Bez nich Hogwart nie był taki sam.

Właściwie, to po jej powrocie Hogwart nie był taki sam, jak poprzednio. Po wojnie niewielu uczniów z siódmego rocznika wróciło, aby ukończyć naukę. Z Gryffindoru, oprócz niej, do szkoły wrócił Neville. Gdyby nie on i Ginny, Hermiona nie wytrzymałaby tego roku. Czuła się bardzo samotnie bez dwójki swoich przyjaciół. Jako, że jej rocznik został połączony z tym niższym, znała niewiele osób. W dormitorium jedynie Ginny była jej przyjazną duszą, do Amy i Elizy raczej rzadko się odzywała. Momentami żałowała, że wróciła do szkoły, by zdać owutemy, ale były to zaledwie momenty. Finalnie była z siebie bardzo dumna, bo podjęcie tej decyzji nie było proste. 

– Bardzo za wami tęskniłam. To znaczy, obie się stęskniłyśmy – powiedziała Hermiona, kiedy odsunęła się od Rona, by uścisnąć Harry'ego.

– My za wami też – rzekł Potter, obejmując swoją przyjaciółkę. – Nie miał mnie kto zaganiać do nauki – dodał, śmiejąc się szczerze.

Potter i Weasley nie bez powodu nie wrócili do szkoły. Zostali, by móc zrobić kursy aurorskie i zdobyć dzięki temu zawód, o którym marzyli. I za kilka dni będzie to możliwe – w końcu zdobędą to, czego pragnęli.

Chwilę później chłopcy zabrali kufry dziewcząt, ruszając ku wyjściu z peronu. Dziewczęta po długiej nieobecności miały wrócić do domu.

.*.*.*.*.*.*.

Cichy stukot uderzania drogiego, czarnego wiecznego pióra o ciemny blat biurka wypełniał ciszę. Mężczyzna w końcu rzucił pisadło wyglądające identycznie, co mugolskie. Odkąd założył firmę, pozbył się tego obrzydliwego ptasiego pierza, które ciągle trzeba było maczać w atramencie, co doprowadzało go do szewskiej pasji. Zamienił strąki jakiegoś wielkiego, obrzydliwego ptaszyska na wieczne, mające samowypełniający się wkład. I był z tego bardzo zadowolony.

Pełnia szczęścia | DramioneWhere stories live. Discover now