1. Rozdział 2: Teren wroga

14.2K 662 319
                                    

Następnego dnia Hermiona obudziła się wcześniej niż zazwyczaj. Mimo faktu, że to Malfoy został jej szefem, była podekscytowana. Zaczynała swoją pierwszą w życiu pracę. Z drugiej strony towarzyszył jej strach. Nie była pewna, czy poradzi sobie z Malfoyem u boku. Powszechnie było wiadomo, że pracodawcą był bardzo wymagającym i żadna poprzedniczka na jej stanowisku nie wytrzymała dłużej niż miesiąc. Gdyby jej udało się przebić rekordzistkę, byłaby z siebie niewyobrażalnie dumna. Z oczywistych powodów, było to prawie niewykonalne.

Na pół godziny przed wyjściem z domu, dziewczyna stanęła przed szafą. Miała ochotę przekląć Malfoya. Nie musisz wyglądać jak zakonnica codziennie... I jeszcze zasugerował, żeby nosiła kolorowe rzeczy. Wyjęła z szafy czarne, eleganckie spodnie. Większy problem miała z bluzką – właściwie, to ona nie miała zbyt wiele kolorowych rzeczy. To znaczy, miała, owszem, ale nie były one zbyt eleganckie lub były zbyt grube, aby móc założyć je w lato. Dziewczyna miała tak ogromny dylemat, że ochota na przeklęcie Malfoya stawała coraz większa i bardziej realna.

– Co ty się tak modlisz przed tą szafą? – Usłyszała za sobą głos przyjaciółki, która właśnie weszła do ich pokoju. – Ty nigdy nie masz problemu z wybieraniem ubrań.

Hermiona westchnęła ciężko. Tutaj rudowłosa miała rację.

– No tak, ale jak Malfoy każe ci się ubierać nie jak zakonnica i na kolorowo, to można mieć dylemat, tym bardziej, jak się nie ma w czym wybrać – wyżaliła się. 

– Czekają cię poważne zakupy – stwierdziła oczywisty fakt.

– To akurat zdążyłam zauważyć. – Przeczesała włosy, wpatrując się w szafę jak głodny w pustą lodówkę. Niestety, intensywność spojrzenia nie sprawiła, że szafa się zapełniła. Wręcz przeciwnie, wydawała się być coraz bardziej pusta. – I co ja mam teraz zrobić?

– Nie zapominaj, że jesteś czarownicą, w dodatku cholernie dobrą. – Ginny chwyciła elegancką, białą bluzkę z krótkim rękawem, wykonaną z delikatnego, przewiewnego materiału. – Czaruj, kochana.

Panna Granger spojrzała oniemiała na przyjaciółkę. To było to!

– Że też sama na to nie wpadłam! – Wzięła swoją różdżkę, która leżała na pościelonym łóżku. Potem panna Weasley podała jej bluzkę, a szatynka jednym sprawnym zaklęciem zmieniła jej kolor z białego na pastelowy błękit. – Matko, Ginny, zginęłabym bez ciebie! Dziękuję...

– Proszę bardzo – odpowiedziała, siadając na swoim rozgrzebanym łóżku. – Zastanawia mnie tylko, dlaczego wzięłaś sobie słowa Malfoya tak do serca. 

Hermiona położyła bluzkę obok spodni, spoglądając na Ginny. Myślała, ze sprawa była dosyć oczywista, ale najwyraźniej się myliła. Odłożyła różdżkę na parapet, a z szafki wzięła szczotkę i zaczęła rozczesywać włosy.

– Malfoy czepia się dosłownie szczegółów. Wiesz, wolę już mu pójść na rękę i posłuchać jego nakazów, aniżeli słuchać przez kilka godzin jego głupich uwag o to, jak źle wyglądam. Właściwie, to w ten sposób chronię własną psychikę. – Wzięła gumkę i związała włosy w takiego samego kucyka, jak poprzedniego dnia. Ginny pokiwała, doskonale rozumiejąc dziewczynę. 

Hermiona wyszła z pokoju, zabierając ze sobą ubrania. Chwilę później wróciła, tym razem już ubrana, trzymając w dłoniach dwie pary butów. W lewej miała swoje ulubione, czarne balerinki, w prawej czarne szpilki, które kupiła na Bal Absolwentów. Spojrzała na Ginny z wyrazem twarzy, mówiącym, że nie może się zdecydować.

Pełnia szczęścia | DramioneWhere stories live. Discover now