2. Rozdział 21: Na Pokątnej

7.3K 377 121
                                    

Hermiona miała wyrzuty sumienia, że uległa Draco.

Wiedziała, że to tylko pocałunek i dla Malfoya niewiele będzie on znaczył. Ale wtedy też się tak zaczęło – od tylko pocałunku. Wtedy też myślała, że on nic nie zmieni.

Ale pomyliła się i to bardzo.

Westchnęła, chcąc dodać sobie ulgi. Chciałaby móc tak po prostu poukładać sobie wszystko po kolei i zamknąć ten temat – jednakże dotyczył on Malfoya, a z Malfoyem nic nie jest proste. Mówi się, że zrozumienie kobiet jest trudne, ale powiedzenie to traci swoją wartość, kiedy zna się kogoś takiego jak Draco.

Przewidywanie jego reakcji było równie owocne, co wtaczanie kamienia na górę przez Syzyfa. Trudne, męczące i daremne, te trzy słowa doskonale opisywały tą czynność. Malfoy zawsze potrafił zaskoczyć i nawet gdyby wymyśliła tysiąc różnych sytuacji, które mogą wydarzyć się w poniedziałek, on i tak znajdzie tą unikalną, tysiąc pierwszą.

Bała się jednej rzeczy – powtórki. Z jednej strony tak bardzo chciałaby, żeby do niej doszło, ale z drugiej była przerażona komplikowaniem obecnej – wystarczająco pokręconej – sytuacji jeszcze bardziej. Raczej rzadko się zdarza, że matka jest nianią własnego dziecka... Jednak kiedyś musi wyznać Malfoyowi prawdę.

Tutaj stawały przed nią pytania: kiedy? W jaki sposób? Z perspektywy czasu doszła do wniosku, że prościej byłoby wyrzucić to na jednym tchu, kiedy kandydowała na nianię Scorpiusa, aniżeli teraz.

Poczuła nieprzyjemne łupanie w okolicach skroni. Od zbyt wielu myśli rozbolała ją głowa. Sięgnęła do stolika po zakładkę i zaznaczyła stronę książki, którą ostatnio czytała. Nie było sensu w siedzeniu z otwartą lekturą, na którą od dłuższego czasu nawet nie starała się zwracać uwagi.

Uznała, że póki co najlepiej udawać, że pocałunek niczego nie zmienił. Ewentualnie będzie improwizować, bo skoro żadne plany nie przynosiły skutku, to po co je wymyślać?

Postąpiła bardzo dobrze, ponieważ Draco również nie rozpamiętywał incydentu z piątku. Wręcz był w stosunku do niej jeszcze milszy niż poprzednio. Nie wiedziała, czy to z grzeczności, czy z poczucia winy, ale czuła wdzięczność za jego postawę.

Nie potrzebowała większych komplikacji w obecnej sytuacji.

.*.*.*.

Życie zdążyło nauczyć Teodora, że skomplikowane plany na nic się zdają, bo zawsze coś musi się w nich popsuć. Stawianie na prostotę bądź pójście na żywioł za to przeważnie się sprawdzały – dlatego tak właśnie zamierzał postąpić.

Zgodnie z umową, całe zadanie spadło na Teodora. Wspólnie wypełnili zaproszenie dla niej ("A nie mówiłam, że kilka czystych kopii może się przydać?" – cieszyła się Astoria), które później czekało na oddanie w górnej szufladzie jego biurka w Malfoy Company.

– Draco! – zawołał wesoło, wchodząc do gabinetu kumpla pewnego dnia. – Zgadnij, kto cię dziś odwiedza.

Blondyn spojrzał przelotnie na Notta znad papierów, ale się nie odezwał, tylko wrócił do pracy.

Gdyby Teodor nie znał swojego przyjaciela i jego skłonności do bycia draniem, poczułby się urażony. Jednakże wieloletnia relacja przyzwyczaiła go do takich zachowań. Nott jak gdyby nigdy nic rozwalił się na krześle naprzeciw Malfoya i zaczął bawić się swoją różdżką.

– No dobrze, bardzo się cieszę, że wpadasz – odpowiedział w końcu z opóźnieniem Draco.

– Ale entuzjazm z ciebie bije – prychnął.

Pełnia szczęścia | DramioneWhere stories live. Discover now