1. Rozdział 12: Och, Granger...

10.2K 500 354
                                    

Plan podbicia Paryża był prosty i całkowicie nieskomplikowany. Mieli teleportować się w środę rano na miejsce, a potem zameldować się w hotelu, gdzie Malfoy zarezerwował dla nich dwa pokoje. Niby Dafne proponowała swoją gościnę, ale Malfoy wolał nie ryzykować ze względu na Hermionę. Miał wrażenie, że mogłaby czuć się nieswojo w jej towarzystwie. Poza tym Diana ostatnio się rozchorowała, co było dodatkowym powodem, dla którego wolał nie skorzystać z propozycji. Jeszcze – nie daj Boże – Granger złapałaby od niej wirusa i poszła na zwolnienie lekarskie. Nie mógł na to pozwolić, bez niej byłby jak bez ręki.

Choroba małej spowodowała również to, że wszystkim Draco musiał zająć się sam. Niby czuła się już lepiej, ale ten jeden dzień matka wolała zostać i zaopiekować się nią. Nie zdziwiło go to w ogóle, Dafne już taka była, że wszystko zapinała na ostatni guzik. Rozumiał to i wcale nie miał jej tego za złe.

Hermionie pakowanie nie zajęło dużo czasu, choć ciągle towarzyszyło jej uczucie braku czegoś. Może to była para skarpet? A może rozum? Nie mogła tego stwierdzić, bo ile razy sprawdzała walizkę, tyle razy okazywało się, że wszystko ma. A zrobiła to kilkukrotnie, więc nie istniała możliwość, aby czegoś zapomniała.

Rano teleportowała się pod dom Malfoya, gdzie mieli użyć świstoklika, aby dostać się do Francji. Zastała go w stanie zdecydowanie niewyjściowym. Miał na sobie eleganckie, czarne spodnie z brązowym paskiem oraz białą, tylko narzuconą na plecy koszulę. Nawet nie trudził się z zapięciem jej, tylko ciągle przemierzał korytarze domu w poszukiwaniu różnych rzeczy. Hermiona, która grzecznie czekała na niego w salonie, pilnowała się jak tylko mogła, aby się na niego nie gapić. Po prostu miał w sobie coś takiego, co przyciągało jej spojrzenie i to ją bardzo niepokoiło.

– Uch, Granger, czemu ty nie masz nawyku spóźniania się? – jęknął, kiedy ponownie wpadł do pomieszczenia. Tym razem koszula została zapięta (na co ona prawie westchnęła z ulgą), a on właśnie wiązał elegancki, czerwony krawat. Na lewym ramieniu spoczywała czarna marynarka, a z kieszeni spodni wystawał bogato zdobiony grzebień.

– To niekulturalne spóźniać się – odparła. – A dobrze wiesz, że kulturę sobie cenię.

– Taaak, wiem – mruknął, po czym wyciągnął grzebień. Szybkimi, wyćwiczonymi ruchami rozczesał swoje włosy, układając je tak jak zwykle. – Jest dobrze?

Hermiona przyjrzała się mu. Kiedy w jego fryzurze dojrzała tą jedną, jedyną niedoskonałość, wstała z fotela, spomiędzy jego palcy wysunęła przedmiot, a następnie ją poprawiła. Gdy niechcący opuszkiem palca dotknęła jego policzka, udała, że nic się nie stało. Odsunęła się, oglądając swoje dzieło.

– Teraz jest idealnie – przyznała. Na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec, czego spieszący się Malfoy nie dostrzegł. Była mu za to niezmiernie wdzięczna.

– W takim razie lecimy! – rzekł z mocą. Odebrał od Hermiony swoją własność, którą niedbale rzucił na stolik kawowy. Za to z jednej z jasnych szuflad wyciągnął zawiniątko. – Aktywuje się kilka sekund po dotknięciu – oznajmił. – Dlatego Granger, błagam cię, żadnego ociągania. Wiem, że lubisz sobie czasem ponegować, więc ostrzegam.

– Och, wypraszam sobie, dzisiaj to ty jesteś oporny – prychnęła.

Spiorunował ją spojrzeniem. Jego prawa brew utknęła na wysokości większej niż zazwyczaj. Swoją miną przekazywał dosyć jasną i prostą w odbiorze wiadomość – nie drażnij Smoka. Potem zsunął beżowy materiał ze świstoklika. Tym razem miała podróżować za pomocą srebrnego widelca ozdobionego roślinnym motywem. Draco wziął go do ręki i natychmiast odwrócił się przodem do dziewczyny. Ta bez wahania złapała go. W ciągu trzech sekund poczuła, że zaczyna wirować.

Pełnia szczęścia | DramioneWhere stories live. Discover now