#6

1.8K 319 23
                                    

12 lipca

Był potwornie zmęczony i od rana nie czuł się najlepiej. Po przyjeździe do hotelu w Toronto od razu rzucił się na ogromne łoże małżeńskie, nie przejmując się nawet zdejmowaniem butów. Wtulił się w białe prześcieradło, które pachniało lawendowym płynem do prania. W ciemnym pokoju panował przyjemny chłód, a zza ściany dochodziły do niego głosy Ashtona i Michaela. Irwin jak zwykle gadał jak najęty, a po chwili roześmiał się swoim typowym, dziecięcym chichotem. Hemmings mimowolnie uśmiechnął się delikatnie. Jego przyjaciele szykowali się na wyjście do klubu i namawiali, by Luke poszedł razem z nimi, jednak on naprawdę nie miał na to ochoty. Musiał się wyspać.

Znacie to uczucie, kiedy leżycie zmęczeni na łóżku i wydaje wam się, że wszystko jest idealnie, ale w pewnym momencie spodnie wydają się być zbyt obcisłe, kołdra zaczyna się robić ciepła i w ogóle coś jest nie tak? To bardzo przyziemne. Zawsze najpierw wydaje się nam, że wszystko jest perfekcyjne, dopiero potem zauważamy mankamenty.

Luke nie wybrał życia celebryty. Ono było tym chorym dodatkiem w życiu jakiegokolwiek artysty. Podążający za nim fotoreporterzy to już coś normalnego, jednak nadal nie mógł ze spokojem przyjąć tego, jak plotkarskie szmatławce piszą rzeczy wyssane z palca i co najgorsze- ktoś w te brudy wierzy. Nie raz, nie dwa, w rozmowach z fanami padały pytania "czy to prawda, że bierzesz narkotyki? albo "czy to prawda, że chcesz odejść z zespołu?". Hemmingsowi naprawdę było żal ludzi, którzy po przeczytaniu dennego artykułu, w gazecie za pół dolara, gdzie najważniejsze są duże obrazki i kolorowe, myślą, że znają o nim całą prawdę.

Odgłos nowej wiadomości był niczym żyletka, która przecięła ciszę w pokoju. Luke wyciągnął telefon z tylniej kieszeni spodni, a po chwili blask ekranu oślepił go i Hemmings zmuszony był zmrużyć oczy.

Hemmo1996: Zadam Ci pytanie.

Hemmo1996: Nie musisz odpowiadać mi, ważne, że odpowiesz samemu sobie.

Luke: Co to za pytanie?

Hemmo1996: Co sprawia, że jesteś szczęśliwy?

Spokój.

Strach było przyznać, że 19latek za szczęście uznaje spokój. Nie chodzi tu o to, że koncerty i fani nie dają mu szczęścia, ale on jest tylko człowiekiem. A każdy człowiek ma prawo do własnych wyborów, do zabawy. A on? Żaden jego wybór nie umknie uwadze fanów. Za każdym razem, gdy wypije w klubie drinka, na drugi dzień wszyscy huczą o jego problemach z alkoholem. I to właśnie go męczy.

Łóżko przestało być takie wygodne. Z westchnięciem zsunął się z niego i otworzył drzwi balkonowe. Wyszedł na mały taras z widokiem na centrum tętniącego życiem Toronto. Widok zapierał dech w piersiach.

- Nieźle to wygląda, co? - Z prawej strony doszedł go głos Caluma. Hood stał wyprostowany na sąsiednim balkonie i trzymał między palcami spalonego w połowie papierosa.

- Mógłbyś rzucić to gówno. - Luke mruknął, opierając się o metalowe barierki, które na jego oko, były trochę za niskie.

- Wiesz, że nie mógłbym. - Parsknął Calum. Hemmings kątem oka zauważył, że jego przyjaciel jest już gotowy na imprezę. Miał na sobie czarne spodnie, tego samego koloru koszulkę i dżinsową kurtkę.

Mulat zaciągnął się po raz ostatni i odwrócił się do skupionego na czymś Hemmingsa.

- Nie idziesz z nami? - spytał, chociaż znał odpowiedź.

- Może kiedy indziej. - Odparł, a Hood przytaknął.

Problem w tym, że już od ponad miesiąca zawsze z ust Luke'a padała ta sama odpowiedź, ale nie mieli mu tego za złe. Wszyscy widzieli, że coś się w nim zmieniło, ale nikt nie zdawał się interweniować. Po prostu trwali przy swoim przyjacielu, mając nadzieję, że jakoś wszystko się ustabilizuje.

Kiedy Calum już jedną stopę postawioną miał na jasnej wykładzinie w swoim pokoju, odwrócił się do blondyna.

- Możesz na nas liczyć Luke - powiedział basista, a blondyn odwrócił głowę w jego stronę. - Jesteśmy w tym razem. - Dodał. Przez chwilę patrzyli się na siebie w kompletnej ciszy. Luke uśmiechnął się delikatnie. Nie padły już żadne słowa. Cal zniknął we wnętrzu sypialni i bezszelestnie zamknął za sobą drzwi balkonowe.

Hemmings'owi zrobiło się jakoś lżej. Słowa Caluma podniosły go na duchu. Poza tym Hood miał rację. Są w tym razem. Są jednym zespołem. Może to wszystko nie jest takie złe, jak mu się wydaje?

I won't waste another day
Wishing this would fade away
Running, we're not looking back

Kiedy obudziłam się rano (no dobra, nie było tak rano...) i zobaczyłam 800 wyświetleń, wszystkie te komentarze i gwiazdki, miałam łzy w oczach. Bardzo Wam dziękuję za to, że jesteście tu ze mną. Przed Nami jeszcze 4 rozdziały i epilog. Kocham, J.

Hemmo1996Место, где живут истории. Откройте их для себя