17. List

469 31 0
                                    

Elizabeth wyszła z "łazienki" i od razu została złapana w talii i odwrócona przodem do chłopaka, który złożył krótki pocałunek na jej ustach.

- Wariat! - krzyknęła.

- Zakochany wariat! - odpowiedział jej.

Zchyliła się po buty, ale zniknęły sprzed jej dłoni.

- Hej! Oddawaj!

- Nie!

- Więc pójdę na boso i się przeziębię. - odpowiedziała chytrze.

- Na to nie możemy pozwolić.

Zostawił buty, podszedł do niej i ją podniósł. Z wyrywającą się i wrzeszczącą wniebogłosy dziewczyną na rękach wszedł do jadalni, gdzie już wszyscy siedzieli ze swoją porcją śniadania.

- Postaw mnie na ziemi!

- Sama stwierdziłaś, że się przeziębisz. - rzekł spokojnie.

- Powiedzcie mu coś! - zwróciła się do załogi.

- Mówimy Ci coś.

- Ugh....

- Postaw mnie. - powiedziała groźnie do Miriama.

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, księżniczko.

- Wiedziałam. Wiedziałam, żeby mu nie mówić! Ale nie! Ty zawsze musisz zrobić wszystko po swojemu! - teraz darła się na Filipa.

- Ale nie mówić o czym? - odezwał się ktoś z załogi.

- Jeszcze im nie wypaplałeś? Nowość. - zwróciła się do oficera.

- Nie zdążyłem. - wstał. - Panowie! Macie przed sobą księżniczkę Elizabeth Vonnegut. Najmocniej przepraszam, że wcześniej jej nie przedstawiłem.

Korsarze na chwilę zaniemówili.

- To prawda. - potwierdził jego słowa marynarz z załogi dziewczyny.

Nagle wszyscy, którzy przed chwilą się o tym dowiedzieli, wstali i chcieli uklęknąć, ale powstrzymał ich stanowczy głos dziewczyny.

- Nie! Nie chcę specjalnego traktowania! Nadal macie się do mnie zwracać tak jak poprzednio. A! I jeszcze jedno... Podróżuję incognito. Nie rozpowiadajcie, że wieziecie ze sobą królewnę, dobrze?

Pokiwali głowami.

- I ostatnia sprawa. - spojrzała na kapitana.

- Tak? - zapytał z niewinnym uśmiechem.

- Chcę moje buty! - wydarła się na niego.

- Po śniadaniu. - odpowiedział spokojnie.

Nie wytrzymała. Wstała i skierowała się do wyjścia. Miriam złapał ją w pasie, gdy dotarła do drzwi. Posadził z powrotem przy stole. Zaczęła bębnić długimi paznokciami o blat. Na widok jej miny załoga wybuchnęła śmiechem.

- Mam Cię przywiązać do tej ławy? - zwrócił się do niej chłopak.

- Zaraz po śniadaniu żądam zwrotu butów.

Posiłek minął w ciszy. Ludzie rozeszli się do swoich obowiązków. Została tylko Elizabeth i kapitan.

- Jakoś nie widzę swojego obuwia. - odezwała się.

- Nie będzie Ci potrzebne.

- Nie pójdę na zamek boso, ale do twojej kajuty już tak.

Wstał i chciała wyjść. Uniemożliwiły jej to ciepłe dłonie, które już chyba po raz tysięczny dzisiejszego ranka ją podniosły. Chłopak wsadził sobie Elizabeth na plecy i pognał do kajuty.

Szept fal ✔Where stories live. Discover now