45. Sen

248 17 1
                                    

- Cześć. - odezwała się Elizabeth.

- Hej. - odpowiedział jej chłopak.

Dziewczyna wyczuła napiętą atmosferę jaka panowała pomiędzy tymi dwoma. Miriam i Alec przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym przybysz zapytał.

- Czy mógłbym z nią chwilę porozmawiać? W cztery oczy.

Kapitan już chciał się odezwać, że nigdzie nie idzie, ale ku jego zdumieniu Elizabeth poparła chłopaka.

- Proszę. Sądzę, że to zajmie chwilę.

Miriam spojrzał na nią błagalnie. Ta ledwo zauważalnie pokręciła głową. Chłopak wyszeptał jej jeszcze do ucha:

- Gdyby coś się działo to krzycz.

Posłała mu nic nierozumiejące spojrzenie. Kapitan tylko wzruszył ramionami i wyszedł, zostawiając ich samych.

- Co ty tu robisz? - spytała dziewczyna Aleca.

Po czym zganiła się w myślach: "Elizabeth, myśl! Co on może tu robić? Ucieka przed wojskami tego drania. To chyba jasne!" Chłopak tylko potwierdził jej przypuszczenia.

- A co to miało być? - zadała znów pytanie.

- Co?

- No... To wasze zachowanie. Jakbyście się nie lubili.

- Nie lubili? To mało powiedziane. Sądzę, że on mnie trochę nawet nienawidzi. Chociaż trzeba mu przyznać, że próbuje być wdzięczny za to, że Ci pomogłem.

- A dlaczego tak za tobą nie przepada?

- Wiesz... No... Ja... Tak jakby... - jąkał się. - Powiedziałem mu, że... próbowałem Cię pocałować. - wypalił.

Elizabeth spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Przepraszam bardzo, ale czy ty jesteś samobójcą? Powiem Ci tak: to cud, że jeszcze żyjesz. Gdyby to zrobił ktoś inny, jestem pewna, że już leżałby zagrzebnany gdzieś pośród samotnych drzew słuchając szumu fal. A... Zapomniałabym! Nie słyszałby, bo byłby martwy! On jest cholernie zazdrosny. Sądzę, że to też jego sprawka, co? - wskazała na szczękę Aleca.

Widniała na niej jeszcze blizna po niedawnym (bardzo bliskim zresztą) spotkaniu z pięścią kapitana.

- Ta... Muszę przyznać, że ma chłopak siłę w dłoniach. Oj, ma. - zrobił zbolałą i udręczoną minę. - Ale odetchnie, kiedy mnie tu nie będzie.

- Czemu?

- Mam chorobę morską. Na razie jest dobrze, ale wiesz... Więc wysiadam przy pierwszej okazji.

- Jeszcze jedno pytanko, dobrze?

Kiwnął głową.

- Nie próbował wyrzucić Cię za burtę?

- Nie, jeszcze nie. Jeszcze. Ale zastrzegł, że jeśli będę się do Ciebie przystawiał, to mogę w ekspresowym tempie nauczyć się pływać. Więc może ja już lepiej... - wskazał na drzwi.

- Dobrze. Alec...

- Tak?

- Dziękuję. Uratowałeś mi życie. I... uważaj na niego.

- Ok. Zapamiętam. - otworzył drzwi.

Za nimi, ku zdumieniu dwojga rozmówców, zgięty w pół czekał Miriam. Natychmiast wyprostował się i wygładził koszulę.

- No co? - spytał. - W końcu to mój statek. Muszę pilnować, żeby wszystko było w porządku, prawda? A co jeślibyście w tym czasie, gdy mnie nie było, planowali jakiś spisek? - uśmiechnął się niewinnie.

Alec wymienił spojrzenie z Elizabeth. Po czym w tym samym czasie wybuchnęli śmiechem.

- Dobranoc. - powiedział chłopak wciąż chichocząc.

Kiedy Miriam położył się na łóżku, dziewczyna dźgnęła go palcem w pierś.

- Ktoś tu jest zazdrosny. - powiedziała.

- Wcale nie. Ten gościu po prostu działa mi na nerwy.

- Yhm. Tak, tak. Wmawiaj to sobie.

Dziewczyna poderwała się gwałtownie, budząc Miriama

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

Dziewczyna poderwała się gwałtownie, budząc Miriama. Ukryła twarz w dłoniach i rozmyślała nad swoim snem.

- Koszmar?

- Tak. I to nie byle jaki. - spojrzała na niego. - Śniło mi się, że ktoś rzuca się z klifu. Znowu to samo. Pamiętasz jak było ostatnio? Też śniła mi się czyjaś śmierć. A później zawaliła się ta świątynia. Nie chcę, żeby komuś coś się stało.

- To tylko sen.

- Nie. To nie są tylko sny. Ja widzę przyszłość. Albo po prostu przewiduję śmierć. Nie może znowu ktoś przeze mnie zginąć.

- Nie zginie.

- Miriam... - zagryzła wargę.

- Tak?

- Ja... Mam wrażenie, że... Tu chodzi o... Kogoś z nas. Mnie albo Ciebie. Nie pytaj skąd. Ja po prostu to wiem. - łza spłynęła jej po policzku. - Nie chcę, żeby coś Ci się stało. Nie przeżyję tego drugi raz.

- Nie stanie się. No już, uspokój się. Wszystko będzie dobrze. - objął ją uspokajająco ramionami. - Obie...

- Nie! - przerwała mu. - Niczego nie obiecuj. To się już raz zdarzyło.

- Dobrze. Ale połóż się już.

Pokiwała głową i wtuliła się w jego ramię. Lecz jeszcze długo w nocy myślała nad swoim koszmarem. Dopiero nad ranem udało jej się usnąć.


Szept fal ✔Kde žijí příběhy. Začni objevovat