51. Ostatnie życzenie

243 17 2
                                    

Dziewczyna nagle poczuła mocne szarpnięcie i czyjś głos:

- Uważaj!

Zatoczyła się do tyłu pod ciężarem ciała, które miała w ramionach.

Pod ciężarem człowieka, który osłonił ją od śmierci.

Który był z nią w trudnych chwilach.

Który był dla niej wsparciem przez całe życie.

Który ją zawsze pocieszał.

Którego kochała. Którego nadal kocha.

Usłyszała salwę z broni, a następnie głuchy odgłos ciał, uderzających o pokład. Jej załoga zemściła się za śmierć oficera. Zemściła się, zabijając za jednego człowieka dziesięciu.

Ale Elizabeth nie zwracała na to uwagi. Opadła na kolana obok Filipa, który z trudem chwytał powietrze. Przycisnęła dłonie do rany, by zatamować krwawienie.

- Elizabeth... Wiesz, że umrę...

- Nie, nieprawda. Nie mów tak. Wyjdziesz z tego. - spojrzała z nadzieją na Gabriela, który tylko lekko pokręcił głową. Dostrzegła w jego oczach smutek. Wróciła spojrzeniem do twarzy oficera.

- Posłuchaj... - mówił z trudem. - Posłuchaj mnie ten jeden jedyny raz bez przerywania, dobrze?

Kiwnęła głową na znak zgody.

- Wiesz, że umrę...

Zobaczył w jej oczach błysk buntu, ale zignorował to i mówił dalej.

- Nie płacz. Nie warto. Jestem już starym człowiekiem. Przeżyłem w życiu dużo. Zasługuję na odpoczynek. - złapał jej dłoń. - Żyj dalej, jakby się nic nie stało. Na pewno będziesz mieć piękne dzieci... - kaszlnął, a z jego ust wypłynęła krew. - Chciałbym je zobaczyć, ale niestety nie mogę.

- Ale...

- Miałaś nie przerywać. - skarcił ją łagodnie. - Daj jednemu z nich moje imię, dobrze?

Znowu kiwnęła głową, a Filip zwrócił się do Miriama:

-Opiekuj się nią. Czeka Was jeszcze wiele niebezpieczeństw, a wiesz, że ta dziewczyna ma wybuchowy temperament.

- Obiecuję.

- Elizabeth... Przekaż Erykowi, że mimo tego wszystkiego między nami naprawdę go kochałem. Był moim bratem i zawsze będzie. A ty... Ty byłaś dla mnie jak córka. Jak jedyne dziecko, którego nigdy nie miałem. Dziękuję Ci za to. I za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile wniosłaś do mojego życia radości. Od zawsze byłaś promykiem nadziei. Dziękuję Ci.

- Ja też Ci dziękuję. Za wszystko. Chciałabym Ci tyle jeszcze powiedzieć, ale nie mogę. Nie zdążę...

- Nie musisz. Jestem pewien, że kiedyś się jeszcze spotkamy. - dotknął dłonią jej policzka. - Ale na razie, żegnaj.

Miriam wsunął mu w dłoń miecz. Oficer spojrzał na niego z wdzięcznością. Następnie obdarzył ostatnim uśmiechem Elizabeth i zamknął oczy, by już ich nie otworzyć. Po krótkiej chwili jego oddech ustała. Na zawsze.

Dziewczyna poczuła gorące łzy na policzkach. Do tego czasu nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że płacze. Miriam objął ją od tyłu.

- Błagam. - wyszeptała. - Powiedz, że to jakiś kiepski żart. Albo jeden z tych chorych koszmarów. Błagam...

Jej ciałem wstrząsnął szloch.

- Elizabeth... Chciałbym, ale... Nie mogę. On odszedł.

Siedzieli tak chwilę pośrodku pokładu, aż dziewczyna się odezwała.

Szept fal ✔Where stories live. Discover now