20. Przylądek Cape Somnia

432 25 5
                                    

Kiedy byli blisko lądu, chłopak faktycznie się uspokoił, ale postanowił znowu zacząć ją denerwować, kiedy tylko wyruszą na morze. Bo dziewczyna chyba nie wyskoczy za burtę, prawda?

Następnego dnia wyruszyli w stronę wzgórza, widocznego na horyzoncie. Szli przez cały dzień, aż nie zaczęło się ściemniać. Wtedy zarządzono postój. Na polanie rozłożono koce i rozpalono ognisko. Po kolacji wszyscy położyli się spać. Elizabeth już trochę odzwyczaiła się od spania pośród tylu ludzi. Zrobiło jej się duszno. Wygramoliła się z objęć Miriama i postanowiła się przejść. Nie dane jej jednak było zrobić tego samemu.

- A gdzie to księżniczka się wybiera?

Dziewczyna spojrzała na chłopaka.

- Daleko stąd. - uśmiechnęła się niewinnie i ruszyła przed siebie.

Kapitan natychmiast wstał i poszedł za nią.

- Nie musisz mnie cały czas pilnować.

- Muszę. Gdy mnie nie ma obok, zawsze pakujesz się w tarapaty.

Zatrzymała się gwałtownie i odwróciła się do rozmówcy. Zmierzyła go wzrokiem.

- Gdy jesteś, też często mamy kłopoty.

- Ale wtedy zawsze mogę Cię uratować. - wyszczerzył się.

Prychnęła i ruszyła dalej.

- A jaki skromny. - mruknęła pod nosem.

- Słyszałem!

- Bo miałeś słyszeć. A jak nie chcesz, to zatkaj sobie uszy.

Nagle poczuła jak ktoś łapie ją za ramiona. Nie zdążyła krzyknąć, gdy poczuła coś miękkiego na swoich ustach. Spojrzała w górę.

- Zamiast słyszeć, wolę czuć. - wymruczał chłopak w jej wargi.

Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Odepchnęła go lekko od siebie. Wyminęła Miriama i poszła w lewo.

- Co ty znowu robisz?

- Cicho.

- Nie będę cicho, dopóki nie dowiem się co ty odwalasz.

- Nie wydaje Ci się dziwne, że ktoś chodził w nocy z latarenką, a gdy tylko zrozumiał, że go zobaczyłam szybko ją zgasił i uciekł?

- Gdzieś ty go widziała?

- Za Tobą.

Chłopak odwrócił się, jakby ów ktoś miał nadal stać za nim. Następnie ruszył za Elizabeth. Szli przez mrok, bez światła, widząc co najwyżej drzewa trzy metry przed sobą. Coś znów mignęło przed nimi. Ludzka sylwetka zniknęła, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Dotarli do miejsca, gdzie ostatni raz ją widzieli. Wśród roślin dostrzegli niepozorne drzwi. Gdyby ktoś nie wiedział, że tam coś jest, nigdy by tego nie zauważył. Dziewczyna chciała wejść, kiedy chłopak ją odciągnął.

- A co zrobimy jak to pułapka? - zapytał Miriam.

- A jeśli ten człowiek chciał nam pomóc?

- Dlaczego się nie ujawnił?

- Może się bał? Nie wiem. Ja idę, jak chcesz to zostań.

- Czy ty zawsze musisz szukać kłopotów?

- One same mnie znajdują.

- To się źle skończy. - mruknął chłopak pod nosem, ale poszedł za nią.

W tunelu było jeszcze ciemniej niż na zewnątrz. Nagle, jak na zawołanie, zapaliły się pochodnie wzdłuż długiego korytarza, oświetlając go słabym światłem. Miriam poczuł jak Elizabeth mocniej łapie go za rękę.

Szept fal ✔Donde viven las historias. Descúbrelo ahora