Epilog

1.6K 210 32
                                    

a/n NIE ODPOWIADAM ZA TO COŚ, KTÓRE MIAŁAM CZELNOŚĆ NAZWAĆ EPILOGIEM. NAPRAWDĘ, NIE CHCE SIĘ DO TEGO PRZYZNAWAĆ.


Odłożyłam ostatnie pudło na podłogę, głośno jęcząc z powodu bólu moich pleców. Od dwóch dni razem z Ashtonem znosiliśmy do jego mieszkania moje rzeczy i przysięgam, nie miałam pojęcia że przez osiemnaście lat mojego życia, zgromadziłam tyle średnio przydatnych przedmiotów. Oczywiście mogłam je wszystkie wyrzucić, ale moja sentymentalna strona mi na to nie pozwalała i tłumaczyłam moim przyjaciołom jakieś ważne znaczenie chociażby trzeciego prezydenta USA z ruchomą główką, który był moją pamiątką z jednej ze szkolnych wycieczek.

Uh, ale pewnie zastanawiacie się „czemu wnosisz swoje rzeczy do mieszkania Ashtona?". Cóż, przez cały rok, podczas którego ja kończyłam szkołę, mój chłopak, jak to pięknie brzmi, rozwijał się na jednym z lepszych uniwersytetów w Stanach, ze złożoną wcześniej obietnicą, że gdy tylko odbiorę swój dyplom, to zaraz do niego dołączę. Trochę było mi przykro, że opuszczam rodziców, ale świadomość tego, że będę dzielić dom z Irwinem, całkowicie rekompensowała mi wszystko.

Przez ten rok naprawdę wiele się wydarzyło. W końcu oficjalnie poznałam się z rodzicami mojego chłopaka, z którymi spędziliśmy drugi dzień świąt. Podczas pierwszego gościliśmy w moim domu, gdzie odniosłam wrażenie, iż moja mama gdyby tylko mogła, nie puszczałaby blondyna nigdzie. Przerwę świąteczną spędziliśmy na wspólnym oglądaniu Jak poznałem waszą matkę, wyjadając resztki Bożo Narodzeniowych placków i sałatek. A Nowy Rok przywitaliśmy w wyborowym towarzystwie państwa Hood, czy jak kto woli Caluma oraz Katy i pary która była zaskoczeniem dla nas wszystkich, czyli Luke'a i Michaela. Kto by pomyślał, że te psy na baby, w końcu skończą ze sobą. Później do ferii wiosennych widzieliśmy się z Ashtonem tylko raz. Co prawda średnio trzy razy w tygodniu rozmawialiśmy na Skype'ie, ale to nie było to samo. W czasie przerwy wyjechaliśmy do Kalifornii, gdzie naprawdę cudownie spędziliśmy czas. Potem nadeszło rozdanie dyplomów i niecały miesiąc później znajdowałam się w tym właśnie miejscu.

Byłam szczęśliwa jak nigdy dotąd.

- To jest ostatnie – Ashton położył karton obok mnie i stanął prosto, podpierając się rękami.

- Mam tylko nadzieję, że zostawiłeś mi więcej niż jedną szafkę, bo jeśli nie, to przysięgam ci, że te pudła zrobią ci za kanapę w salonie – Rzuciłam, na co blondyn parsknął rozbawiony.

- Cieszę się, że tu jesteś ze mną – Objął mnie ramieniem, cmokając moje czoło.

- Ja też Ashton, ja też.

Wiecie, chyba w życiu każdego człowieka, prędzej czy później, nadchodzi taki moment w którym wszystko się sypie, po to, żeby powstać lepszym i silniejszym. W moim to właśnie moje kłamstwa podcięły mi skrzydła, ale z odrobiną samozaparcia i przede wszystkim, szczerości, stałam w tym miejscu, w którym od zawsze chciałam być.

a/n

Okej, przyszedł czas na podziękowania, więc DZIĘKUJĘ WAM. Dziękuję wam, że mimo wszystko wytrwaliście do końca, dziękuję, że wybaczaliście mi te beznadziejne rozdziały, dziękuję, że zostawialiście komentarze, że dawaliście gwiazdki. Dziękuję wam za wszystko, bo tylko dzięki temu, że ktoś chciał czytać to FF, w lepszy czy gorszy sposób je skończyłam. 

Na dzień dzisiejszy kończę to FF ze statusem: 27,2tyś wyświetleń i 4,06tyś gwiazdek.

DZIĘKUJĘ, KOCHAM WAS!!!!!


JESZCZE DZISIAJ powinien pojawić się pierwszy rozdział mojego FF o Muke'u. Pełną parą ruszy we wrześniu tak myślę, bo dziwnym trafem jak nie mam czasu pisać, to mam największą wenę. FF nazywa się "Ordinary". Więc no, zapraszam x 

Kłamczucha | a.i.Where stories live. Discover now