Rozdział 9: Starzy znajomi

3.2K 262 16
                                    

Szopy powszechnie uważane są za samotników, ale według przeprowadzonych badań potrafią angażować się w zachowania społeczne. Może i rzecz podobnie miała się z Lexą Woods, która tym razem została obudzona wyjątkowo przed południem przez niehumanitarne pukanie do drzwi. Z jękiem zawodu, właściwie stoczyła się z łóżka, by otworzyć. Przynajmniej ne musiała się już martwić o to, że nadepnie na szarą puchatą kulkę.

Leniwie przeczesała palcami swoje gęste włosy i nacisnęła klamkę, żeby zobaczyć kogo to licho przywiało o tak nieludzkiej godzinie.
- No nareszcie! - usłyszała zdecydowanie zbyt radosny głos, a po kilku chwilach zorientowania się w całej sytuacji dostrzegła tlenione włosy Anyi i stojącą obok niej czarnoskórą kobietę. - Obudziłyśmy cię, skarbie?

Drwina w głosie blondynki była aż nazbyt wyraźna, by Lexa mogła jej odpowiedzieć. W tych okolicznościach zresztą oczywistym zdawał się fakt, że dopiero co opuściła swoją ukochaną pościel.

- W każdym razie ubieraj się. Wychodzimy - oświadczyła Anya, a z tonu jej wypowiedzi wynikało jasno, że nie zostawia ona pola do dyskusji. - I proszę, tym razem nie pozwól by twój strój przejawiał inspirację Taylor Momsen.

Lexa zerknęła jeszcze na swój czarny tank top z pentagramem, zastanawiając się czy faktycznie w podobnym stroju jest coś gorszącego. Zresztą i tak nie planowała nikomu pokazywać się w wygniecionej od spania koszulce.

- A gdzie w ogóle idziemy? - spytała Woods nim powróciła do swojej sypialni, by przebrać się w coś bardziej zdatnego do wyjścia na świat zewnętrzy.

- Jakiś spacer... Zobaczy się. Widziałam się wczoraj z Roanem. Podobno otworzył jakiś bar. Mogłybyśmy tam zajrzeć - odpowiedziała blondynka, razem ze swoją towarzyszką wygodnie rozsiadając się w salonie. - Poza tym... Co ci się stało w rękę?
Szatynka zerknęła na swoją zaklejoną plastrem dłoń, która przyciągnęła spojrzenie Anyi.

- Stłukłam kieliszek w czasie mycia - odparła jakby to miało wszystko wyjaśnić.

Wielbicielka lisów tybetańskich jedynie skinęła głową, wyraźnie nad czymś myśląc.

- Jak ona ma na imię? - spytała po chwili.
Lexa starała się nie okazać zdziwienia. Czasami zastanawiała się czy Anya jest jakiegoś rodzaju telepatką czy po prostu posługuje się mocą przyjaźni. Fakt faktem, że wystarczyło jej jedno spojrzenie, by powiedzieć co dzieje się w życiu młodej pani weterynarz.
- Myłaś kieliszki, co oznacza że piłaś wino. Jeśli byłabyś sama to pewnie żłopałabyś piwo z puszki lub butelki, a nawet jeśli nie... to i tak nie fatygowałabyś się szukaniem kieliszków - pospieszyła z wyjaśnieniami Afroamerykanka.
- Dziękuję Indra. Jak widzisz mamy podstawy podejrzewać, że masz dziewczynę - dodała blondynka.

Woods przygryzła dolną wargę, rozmyślając o Clarke. Pewnie patrząc z boku można było mylnie wziąć je za parę. Zresztą ostatnio wytworzyło się między nimi dziwne napięcie przez które zaczynało się robić niezręcznie. Sama natomiast musiała przyznać, że na pewno polubiła Griffin, ale nawet jeśli zaczęłaby czuć do niej coś co wykraczałoby poza przyjacielskie relacje to nie byłaby w stanie się do tego przyznać nawet przed samą sobą. Chociaż może właśnie tak było, a Anya oraz Indra starały się jej to uświadomić.
- Clarke to tylko znajoma - odpowiedziała, ruszając na górę zanim którakolwiek zdążyła się odezwać.

Nie miała ochoty na dalsze dyskusje chociaż niewykluczone, że podczas wspólnego wyjścia na miasto nie uniknęłaby niewygodnych pytań czy uwag. Mimo wszystko i tak chciała spędzić nieco czasu z Anyą zanim ta wróci do swoich obowiązków w Azji kontynentalnej.

- Dobra, jestem gotowa - oświadczyła, gdy tylko przebrała się i wróciła do salonu.
Anya, która uprzednio była pochłonięta rozmową z Indrą oraz ciągłym procesem zapalania i gaszenia jednej ze świec Lexy, zmierzyła ją uważnym spojrzeniem, chowając do kieszeni zapalniczkę.
- Serio? Skóra? Na zewnątrz jest ponad osiemdziesiąt stopni Fahrenheita - prychnęła.

Lexacoon ✔Where stories live. Discover now