Rozdział 30: Komplikacje

2.8K 258 24
                                    

Dzień po skromnym przyjęciu w domku letniskowym Clarke pogrążyła się w czekającej na nią pracy. Musiała uzgodnić kilka szczegółów z zespołem animatorów przy czym mieli jej asystować Monty i Jasper. Szczerze powiedziawszy nie za bardzo lubiła przebywać w budynku firmowym. O wiele bardziej wolała oddawać się obowiązkom w domowym zaciszu, gdzie na wyciągnięcie ręki miała wszystkie swoje źródła inspiracji. Całe szczęście jej wkład w jeden z poważniejszych od pewnego czasu projektów miał się zakończyć. Zrobiła swoje, a teraz reszta, która będzie musiała jakoś sobie radzić. Ona po prostu będzie co jakiś czas zerkać jak im idzie. Chyba, że zdarzy się, że coś zepsują i będzie musiała interweniować.
Po wykonaniu wszystkiego, co do niej należało mogła spokojnie wrócić do domu i zobaczyć czy Augustus nie zamienił go w pobojowisko. Całe szczęście tym razem nie zauważyła żadnych szkód. Rozsiadła się w swojej małej pracowni, by poczytać kilka starych komiksów i zainstalować na komputerze grę, którą Green kazał jej przejść zanim przystąpi do tworzenia postaci do jej dodatku. Miała po prostu wdrożyć się w świat tam przedstawiony, by zyskać przypływ weny. Tak minął jej dzień numer jeden: na pracy i drapaniu za uszkiem dziwnie potulnego szopa, który nie przeszkadzał jej w chwilach relaksu.
Nazajutrz postanowiła złożyć wizytę Woods. Oczywiście z góry założyła, że szatynka będzie przebywać w swoim domu. Ze względu na ostatnie wydarzenia Clarke odczuwała naprawdę wielką potrzebę, by ją zobaczyć i zamienić kilka słów. Chociażby tyle, a niezapowiedziane najście o godzinie dziesiątej rano postanowiła jej wynagrodzić kupionymi w pobliskiej cukierni muffinkami. Kto nie uwielbiałby w końcu takich czekoladowych wypieków? Niestety jej cudowny plan spalił na panewce. Pani weterynarz nie odpowiadała na jej dobijanie się do drzwi. Griffin stwierdziła, że pewnie musi być w swojej klinice. Cóż z tego co zdążyła zaobserwować to raczej w podobnych godzinach Lexa wylegiwała się w łóżku, ale zawsze mogła być potrzebna do jakiegoś nadzwyczajnego przypadku. Lub po prostu zaczęła prowadzić normalny tryb życia, co było raczej mało prawdopodobne. Blondynka westchnąwszy ciężko, postanowiła pojechać do jej miejsca zatrudnienia. Może tam uda się jej dorwać szatynkę?
Po przekroczeniu progu kliniki weterynaryjnej została przywitana przez uśmiech życzliwie wyglądającej recepcjonistki i waniliową woń odświeżacza powietrza.
- Witam. W czym mogę pomóc? - zagadnęła ją dziewczyna.
Clarke nie zdążyła odpowiedzieć, gdy w zasięgu jej wzroku zjawił się uśmiechnięty Lincoln, który zdecydowanie jej się nie spodziewał.
- Clarke! Co za niespodzianka. Co tu robisz? Coś nie tak z Gustusem? - zagadnął, podchodząc do niej.
Blondynka odwzajemniła uśmiech. Zresztą trudno było tego nie zrobić, gdy widziało się wyszczerzone radośnie równiutkie zęby weterynarza.
- Wszystko z nim w porządku. Zastanawiałam się czy znajdę tu Lexę. Nie było jej w domu i...
- Tutaj też jej nie ma - przerwał jej Lin, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- Serio? W takim razie może jakoś się z nią rozminęłam czy coś...
W sumie nie wiedziała gdzie mogłaby się w takim razie podziewać Woods, ale w końcu jej życie nie kończyło się jedynie na mieszkaniu i pracy. Mogła w tym momencie robić zakupy w jakimś markecie albo odwiedzać starą znajomą. Griffin westchnęła po raz kolejny, zerkając na zapakowane pyszności.
- Trudno. W takim razie spróbuję ją dorwać kiedy indziej - stwierdziła, ale po chwili zauważyła, że przyjaciel dziwnie jej się przygląda.
Zastanawiała się o co może chodzić, ale Lincoln bez słowa sięgnął po trzymaną przez nią papierową torbę, w której przechowywała cukierniczy zakup. Otworzył szybko opakowanie, a jego oczy rozjarzyły się w niemal dziecięcym podekscytowaniu.
- Muffinki - powiedział niemalże pieszczotliwie. - Griffin nie wyjdziesz stąd z nimi!
Ze śmiechem wskazał jej drzwi gabinetu weterynaryjnego. W końcu skoro nie miał żadnego zwierzaka do przyjęcia to mógł pozwolić sobie na krótką przerwę z dobrą znajomą i jeszcze lepszymi słodkościami. Clarke rozmawiała z nim na kilka raczej błahych tematów, zajadając się babeczkami. Lincoln chyba jako jedyny nie próbował wypytywać jej o to jakie są jej aktualne relacje z Lexą. Wystarczyła mu świadomość tego, że obie się świetnie dogadują i najwyraźniej ich znajomość przechodzi na wyższy poziom. Reszta go nie interesowała. Przynajmniej tak długo póki obie były szczęśliwe.
Po deserze w obecności pana weterynarza Griffin wróciła do domu. Chciała zasiąść do nowego projektu, ale nie miała do tego głowy. Spróbowała zamiast tego dodzwonić się do Lexy. Chociażby po to, by spytać kiedy mogłaby ją odwiedzić z czymś słodkim do przekąszenia. Odpuściła sobie po czwartej próbie połączenia, gdy usłyszała metalicznym głosem wypowiedziany komunikat o tym, że abonent znajduje się poza zasięgiem lub ma wyłączony telefon. Lub jakkolwiek on brzmiał. Owszem było to lekko niecodzienne, ale Griffin wzruszyła ramionami i usiadła przy komputerze, włączając grę, w której uniwersum przyszło jej aktualnie pracować.
Nadszedł kolejny dzień. Clarke jak zwykle po przebudzeniu wykonała szereg codziennych czynności, stanowiących jej rutynę po czym spróbowała po raz kolejny dodzwonić się do Woods. Bez skutku. Westchnęła ciężko i wyszła z domu, ubierając buty sportowe. Naprawdę nie wiedziała, co jej strzeliło do głowy, gdy umówiła się z Octavią na jogging. Może jednak w podświadomości odezwał się głos, że powinna o siebie nieco bardziej zadbać? Lub też po prostu chciała spędzić nieco wolnego czasu z przyjaciółką. W drodze do parku, w którym była umówiona z Blake minęła dom Lexy. Zatrzymała się przed nim na chwilę i po krótkiej walce z myślami tłoczącymi się w głowie, postanowiła zapukać. Po prostu chciała zobaczyć czy pani weterynarz jej otworzy i zamieni z nią chociażby słówko. Nie liczyła na zbyt wiele. Jednak nic nie otrzymała. Mieszkanie Woods stało jak zaklęte jakimś dziwnym czarem pustki. Zrezygnowana Griffin kontynuowała swoją wędrówkę do parku, gdzie czekała już na nią Octavia.
Aktywność fizyczna nigdy nie wydawała jej się czymś złym. Co prawda może i preferowała rozrywki, które nie wymagały wychodzenia z domu, ale czego się nie robi dla przyjaciół?

Lexacoon ✔Where stories live. Discover now