Dwudziesty dziewiąty

10.7K 875 126
                                    

Dwudziesty dziewiąty



Wciąż słychać było głośną muzykę, Kora podejrzewała nawet, że restauracja posiada głośniki na zewnątrz. Persefona musiała przyznać, że nie mogła się już doczekać powrotu do Podziemia. Wieczór spędzony w towarzystwie nieobecnego duchem Nataniela i ich zakochanych rodziców był męczący. Rozejrzała się spodziewając się widoku chłopca z papierosem w dłoni. Nie miała uwierzyć w to, że tak po prostu się ulotnił. Szybko wybrała jego numer telefonu. Wywróciła oczami, gdy po szóstym sygnale włączyła się poczta. Spacerowała nieśpiesznie będąc pewną, że chłopak stoi gdzieś na uboczu. Wchodząc do małej uliczki, miała się już na baczności, zbyt wiele się wydarzyło, by mogła lekceważyć znaki. Z drugiej strony, gdy miała boga na każde zawołanie, nie wiele było rzeczy, które napawały ją prawdziwym lękiem.

Poczuła smród śmietnika należącego do restauracji. Poczta głosowa, coś jeszcze do niej mówiła o zostawieniu wiadomości, więc się wyłączyła. Spojrzała przed siebie, Nataniel był podtrzymywany przez trzech mężczyzn, jeden z nich zasłaniał mu usta.

— H... — chciała krzyknąć imię, którego właściciel przybyłby jej na pomoc, ale nie zdążyła.

Zimna, wielka dłoń zacisnęła się boleśnie na jej twarzy. W pierwszej chwili próbowała się szarpać, ale nie przyniosło to żadnego skutku. Na ten widok Nataniel wyrwał się z podtrzymujących go niedbale dłoni i ruszył w jej stronę, w ułamku sekundy pochwycony z powrotem. Jeden z oprawców wpakował mu pięść w brzuch. Chłopiec zgiął się i upadł na ziemie.

— Przepraszam Korcia — stęknął, natychmiast otrzymując potężne kopnięcie w plecy.

Jego krzyk przeszył powietrze, a Persefona zamarła jak zamieniona w lodową górę. O cokolwiek by nie chodziło, to nie blondyn był celem to akurat było pewne.

Wysoki mężczyzna, z błękitnymi oczami spojrzał na dziewczynę, zanim kucnął i przytrzymał podnoszącego się już Nataniela. Kolanem przygniatał jego leżącą na boku głowę. Wyciągnął z kieszeni śrubokręt z błyszczącą rączką i przybliżył do twarzy chłopca. Nataniel natychmiast przestał się ruszać, stękać. Zamarł jednym okiem zezując w stronę metalowego pręciku. Pot spływał mu po twarzy w nierównych strużkach. Persefona też się pociła.

— Odezwiesz się, a mojemu przyjacielowi omsknie się ręka. Co ty na to? Możemy się tak umówić? Jesteśmy prostymi ludźmi, nie potrzebujemy tu wizyty władz, co?

Odezwał się ten, trzymający dłoń na jej ustach. Ochoczo kiwnęła głową. Mogła zobaczyć, jak ciało Nataniela przeszywają dreszcze. Naprawdę się bał.

— Mały nic dla mnie nie znaczy, nie muszę go krzywdzić. Nie piśnij słówka, a puszczę go wolno. No może pozwoliłbym chłopakom na małego łyczka, ale widzę, że ktoś korzysta już z tego źródełka.

Maja, pomyślała Kora chaotycznie. Nataniel pozwalał jej z siebie pić, a ona zdradziła swoim jakie relacje łączą go z dziewczyną Hadesa. To mógł być przypadek, ale coś wewnątrz niej krzyczało, że Majka ma z tym wszystkim coś wspólnego.

Ponownie kiwnęła głową i nagle była wolna. Nie podtrzymywała jej żadna dłoń. Gdyby tylko potrafiła walczyć, gdyby tylko miała szanse naprzeciw czterem kainitom. Gdyby tylko nie trzymali młodego jako zakładnika. Wszystkie karty wypadły jej z rąk i czuła, że cokolwiek się nie stanie - przegrała.

— Widzisz, nie podoba nam się to wszystko. Każdy z nas umarł, tak jak ty i H żadnemu z nas nie dał drugiej szansy. Musieliśmy sobie to wszystko wywalczyć, wygrzebać się na powierzchnie jak robale. — Mówił szybko, był albo bardzo podekscytowany lub może z natury nadpobudliwy.

Mój HadesDär berättelser lever. Upptäck nu